Patrząc na współczesną polską politykę, mam wrażenie, jakbyśmy już wykraczali poza definicyjne pojęcie partii politycznych i nie wiadomo, do czego ten trend może nas w niedalekiej przyszłości doprowadzić?
Partia polityczna, to ugrupowanie o określonych poglądach społeczno-polityczno-gospodarczych. W sferę zagadnień społecznych, spycha się szeroki zakres problemów, którymi partia polityczna nie tylko nie powinna, ale nie może się zajmować.
Mam na myśli współczesne rozumienie prawa człowieka pozostające w ewidentnej opozycji do praw naturalnych reprezentowanych przez dekalog. Zasadniczo wszystkie systemy prawne opierają się na prawie naturalnym, które oznacza ponadczasowe wartości.
Twórcy dziedziny prawa państwowego honorują przynajmniej formalnie reguły wynikające z prawa naturalnego. Są jednak ustroje wyraźnie zakazane właśnie dlatego, że godzą bezpośrednio w te prawa.
Zgodnie z art. 13 Konstytucji RP zakazane jest istnienie partii politycznych i innych organizacji odwołujących się w programach do totalitarnych metod i praktyk działania nazizmu, faszyzmu i komunizmu.
Zakazane jest funkcjonowanie także tych, których program lub działalność zakłada względnie dopuszcza nienawiść rasową i narodowościową, stosowanie przemocy w celu zdobycia władzy lub wpływu na politykę, albo przewiduje utajnienie struktur lub członkostwa.
Czemu zakazany jest nazizm, faszyzm i komunizm? Otóż, dlatego, że one w założeniach przewidują zdobycie władzy siłą oraz nie honorują życia człowieka, jako najwyższej wartości, tym samym naruszając prawo naturalne.
W naszych rodzimych warunkach zakazana jest działalność partii politycznej, która naruszałaby przyrodzone człowiekowi prawa naturalne. Oczywiście te wszystkie postanowienia mają charakter reguł podstawowych, z którymi powinna być zgodna praktyka.
Wobec braku legalnej, wiążącej wykładni ustaw sposób rozumienia przepisów podlega różnym interpretacjom. Możemy dowolnie dyskutować o pojmowaniu tych regulacji prawnych i każdy interpretator ma prawo uważać, że rozumie akt prawny prawidłowo.
Jeśli nie ma mechanizmu, który zmuszałby do jednoznaczności zakazu, czy nakazu, to stworzona jest taka sytuacja, jakby nakaz lub zakaz nie istniał. Wynika to z możliwości interpretacji stworzonej instytucji dającej się różnie pojmować.
Oznacza to, że ocena konkretnego stanu faktycznego może podlegać rozbieżnym poglądom interpretacyjnym, czyli dany stan może być uznany za zgodny, a innym razem taki sam stan faktyczny będzie zdaniem określonego interpretatora sprzeczny z ustawą zasadniczą.
Obie te oceny, choć całkowicie sprzeczne ze sobą, będą przez określone kręgi społeczne uznawane za właściwe i popierane, co daje możliwość nawet funkcjonowania partii przez Konstytucję zakazanej…
Od końca 2015 r. rozbieżnymi interpretacjami prawnymi są szeroko rozumiane zagadnienia reformy wymiaru sprawiedliwości. Nie wchodzę w szczegóły rozbieżności, gdyż w braku wiążącej wykładni prawa, to do niczego sensownego kończącego spór nie prowadzi.
Obrazuję jedynie, w jakich wadliwych warunkach prawnych przychodzi nam egzystować. W kontekście legalnie, czy nielegalnie funkcjonujących partii politycznych można śmiało stawiać tezę, że dana partia X jest nielegalna w rozumieniu przepisów Konstytucji, a partia Y postępująca bliźniaczo, działa poprawnie.
Wobec braku związania sądów wiążącą wykładnią art.13 Konstytucji, można nawet na drodze postępowania sądowego uzyskać dwa prawomocne wyroki sądu całkowicie sprzeczne treściowo, wydane na tle analogicznych stanów faktycznych.
Zasadne jest w tym miejscu pytanie, co to ma wspólnego z jednolitością stosowania prawa, praworządnością i sprawiedliwością? Oczywiście nie ma nic wspólnego, ale w takiej rzeczywistości trzecią dekadę funkcjonujemy.
Przynosi ona konkretne negatywne konsekwencje prawne widoczne na każdym kroku i generalnie w mediach, zwłaszcza w sporach toczonych przez polityków, a mimo tego nie protestujemy powszechnie i nie domagamy się przeciwdziałania bezprawiu.
Nie żądamy naprawy systemu prawa w postaci przywrócenia legalnej wiążącej wykładni ustaw, która gwarantowałaby możliwość rozstrzygnięcia podstawowych sporów prawnych o pryncypialnym konstytucyjnym charakterze.
Dyskutujemy o tzw. wolnych sądach nie zdając sobie sprawy z tego, że nie ma możliwości stworzenia całkowicie bezstronnego organu wymiaru sprawiedliwości, gdyż rzeczywista bezstronność to element psychiczny tkwiący wewnątrz człowieka, którego nie da się zbadać jakimkolwiek testem, przynajmniej w aktualnym stanie wiedzy medycznej.
Pomijamy fakt, że przywrócenie legalnej wykładni ustaw poprawiłoby orzecznictwo sądowe, wymuszając na sędziach jednakowe stosowanie prawa, co sprzyjałoby wymaganiom tzw. bezstronności sędziego i związania go tylko przepisami obowiązującego jednakowo prawa.
Ostatnio słyszałem wypowiedź polityka obozu rządzącego, o wykształceniu prawniczym, który stwierdził, że reforma wymiaru sprawiedliwości nie udała się. Nie dodał istotnego szczegółu, że ona się nie mogła udać w braku funkcjonowania legalnej wykładni ustaw.
Popatrzymy na reformę w kontekście zachowania publicznego polskich sędziów. Nie do przyjęcia jest sytuacja, aby część sędziów uważała, że ma prawo wypowiadać się publicznie na tematy polityczne, a cześć uważała, że tego im nie wolno, pod groźbą usunięcia z urzędu.
Tu nawet nie chodzi o to, kto ma rację. Przepis art. 178 ust. 3 Konstytucji RP regulujący poprawne zachowanie każdego sędziego musi być jednolicie, wiążąco interpretowany i w następstwie tego jednakowo przestrzegany, bo tego wymaga praworządność.
W jaki sposób rozstrzygnąć ten spór i wymusić poprawne postępowanie każdego sędziego, w obecnych warunkach prawnych nie wiadomo. Anarchia wśród sędziów jest niedopuszczalna, bo kto, jak nie sędziowie mają świecić przykładem przestrzegania przepisów prawa?
Jeżeli sędzia będzie uważał, że on może dowolnie postępować i władza nie potrafi wymusić jednolitości zachowań, to, o jakim przestrzeganiu prawa w ogóle można mówić, przecież kojarzy tu się znane powiedzenie: uczył Marcin, Marcina…
W imieniu, jakiej Rzeczypospolitej sędzia wydaje w takich warunkach wyroki? Chyba w imieniu poważnie chorej Rzeczypospolitej! Już ósmy rok kłócimy się bezsensownie o pryncypia praworządności i nie posuwamy sprawy na przód ani o jeden krok.
Polityka sprowadza się do powtarzalnych sloganów wdrożonych w tryb katarynki, która w żadnej mierze nie dotyka istoty naprawy systemu prawnego, lecz poprzestaje na gadaniu w kółko tych samych sloganów bez sensu i bez celu, czyli w koło Macieju…!
Karabeusz