Motto: na naukę nigdy nie jest za późno…
U Moliera pan Jourdain nie wiedział, że całe życie mówi prozą… Społeczeństwo polskie głosuje za demokracją, spontanicznie publicznie ją wielbi, obchodzi huczne święta powstania (vide zapowiedź świętowania w dniu 4 czerwca 2023 r.), nie zdając sobie sprawy, że ona jeszcze nie zaistniała!
Syntetyczna lekcja oparta na encyklopedycznej definicji demokracji jest w stanie jasno to wykazać. Demokracja istnieje wówczas, gdy najwyższa, zwierzchnia władza spoczywa w rękach suwerena, czyli liczbowo przeważającej jego części.
Aby doszło do spełnienia tego warunku, suweren strukturalnie dzisiaj składający się z wszystkich pełnoletnich obywateli państwa musi posiadać bezpośredni władczy wpływ na funkcjonowanie tego organizmu, a przede wszystkim na jego byt.
Oznacza to, że większość uprawnionych do głosowania ma mieć zapisane w Konstytucji prawo decydowania o państwie w sensie jego istnienia, w tym wyzbycia się części suwerennych uprawnień na rzecz jakiejś organizacji międzynarodowej lub ponad narodowej.
Jeżeli takie prawo w konstytucji nie zostało suwerenowi nadane, to nie ma mowy o istnieniu definicyjnej, czyli faktycznej demokracji. Prześledzę teraz jak to wygląda w świetle ustroju naszego państwa.
Konstytucja RP z 1997 r. w art. 4 ust. 1 stwierdza, że najwyższa władza zwierzchnia należy do narodu. W dalszych jej postanowieniach nie ma jednak zapisanego żadnego bezpośredniego uprawnienia suwerena do decydowania o bycie własnego państwa.
Regulacją najbliżej z tym związaną jest instytucja referendum ogólnonarodowego, w ramach której suweren może wypowiedzieć się na temat spraw o szczególnym znaczeniu dla funkcjonowania kraju.
Zgodnie z art. 125 Konstytucji, o zorganizowaniu referendum nie decyduje najwyższa zwierzchnia władza, czyli większościowo naród. Suweren nie ma także zapisanego w Konstytucji prawa skutecznego domagania się przeprowadzenia referendum.
O rozpisaniu referendum ogólnonarodowego decyduje Prezydent RP za zgodą Senatu lub samodzielnie Sejm. Takie ustalenia w treści Konstytucji dowodzą, że naród zwierzchniej władzy w swoich rękach nie posiada.
Zapis art. 4 ust. 2 Konstytucji mówiący, iż naród sprawuje władzę przez swoich przedstawicieli lub bezpośrednio jest w części bezpośredniego sprawowania władzy pusty, czyli de facto pozorny.
Praktyczne tego negatywne skutki najprościej można wyjaśnić na przykładzie relacji Rzeczypospolitej Polskiej względem organizacji międzynarodowej pod nazwą Unia Europejska.
W ustroju demokratycznym o przystąpieniu lub wystąpieniu z takiej organizacji, której przekazuje się część uprawnień władzy krajowej, musi decydować bezpośrednio i skutecznie suweren, czyli większość narodu.
Przed wstąpieniem Polski do UE naród wypowiedział się w referendum ogólnonarodowym, którego zorganizowanie nie wynikało z decyzji władzy zwierzchniej narodu. ale z dobrej woli jego przedstawicieli, którzy uznali zasadność takiego przedsięwzięcia.
Suweren nie ma zatem bezpośredniego prawnego wpływu na dalszy udział w tej organizacji lub wystąpienia z niej. Może decydować tylko wtedy, gdy władza państwowa tak postanowi. W konsekwencji najwyższa władza zwierzchnia należy do tych podmiotów, a nie do narodu.
Władza państwowa może legalnie wyprowadzić Polskę z Unii Europejskiej wbrew woli większości społeczeństwa, ponieważ w sprawie wystąpienia z UE w myśl art. 125 Konstytucji RP referendum ogólnonarodowe może być przeprowadzone, ale nie musi.
Załóżmy, że większość społeczeństwa polskiego uprawniona do głosowania oprzytomnieje, zreflektuje się i będzie chciała naprawić błędy istniejące w Konstytucji RP z 1997 r. pozbawiające suwerena rzeczywistej władzy zwierzchniej.
W ramach nagłego oświecenia większość narodu zrozumie, że koniecznie trzeba przywrócić legalną wiążącą wykładnię ustaw, gdyż bez jej funkcjonowania realnego porządku prawnego w państwie nie da się zaprowadzić, a ten leży w żywotnym jego interesie.
Analiza całokształtu przepisów Konstytucji RP z 1997 r. dowodzi, że suweren takich skutecznych uprawnień nie posiada, co tym samym potwierdza jej wadliwość z punktu widzenia praw i interesów całego narodu.
Pozostaje tylko powtórka historycznej już Wielkiej „Solidarności” i ukształtowanie na nowo stosunków społecznych w kolejnej przewidującej faktyczną demokrację i poprawny system prawny z wiążącą jego wykładnią, Konstytucji Rzeczypospolitej Polskiej.
Kłopot jest jednak zasadniczy, ponieważ brakuje nam ideologa na wzór Wielkiego Papieża Jana Pawła II, który skutecznie zmobilizował polskie społeczeństwo do działania w celu odnowy ziemi, tej ziemi…!
Nie widzę na razie nikogo w polityce, kto mógłby zastąpić Karola Wojtyłę, w kwestii potrzeby naprawy polskiej Konstytucji, ponieważ te grona namiętnie kłócą się o wszystko, ale zupełnie nie poruszają kluczowych zagadnień naprawy ustroju i systemu prawa.
Tadeusz Michał Nycz