ZYGMUNT III WAZA

Przeczytałem intrygujący artykuł pt. „Polski podbój Szwecji”(„Historia” 06-07 z 2023 r.), w którym autor wychwala zalety króla Zygmunta III Wazy, przypisując mu genialny pomysł unii ze Szwecją i tym sposobem opanowanie całego Bałtyku.

Zniweczyć to miała szlachta niechętna podatkom na wojnę ze Szwecją. Opracowanie czyta się przyjemnie ze względu na powtarzalne pochwały pod adresem naszego króla oraz krytykę polskiej szlachty, jak się wydaje słuszną, nieprzewidującej dobrobytu w efekcie tych działań.

Nie znam profesji autora, ale podejrzewam, że z faktami historycznymi niezbyt dokładnie się zapoznał. Koncepcja unii Polski ze Szwecją teoretycznie była korzystna, a nawet bardzo korzystna gospodarczo dla obu krajów.

Problem w tym, czy w ówczesnych uwarunkowaniach politycznych pozostawała realna? Gdy do tego dodać cechy Zygmunta III Wazy, można śmiało taki projekt między bajki włożyć nawiązując do przysłowia mówiącego, że dobrymi chęciami jest piekło wybrukowane.

Pomiędzy Polską a Szwecją istniała religijna przepaść. Oni byli luteranami, a my większościowo katolikami. Można było oczywiście próbować porozumień, gdyż polscy królowie byli religijnie tolerancyjni, ale ta cecha była obca Zygmuntowi III Wazie.

Jako król Szwecji podpisał traktat uppsalski, zobowiązując się do szanowania religii luterańskiej, ale bardzo szybko złamał jego postanowienia, co było zasadniczą przyczyną detronizacji.

Dynastia Wazów nie miała w Szwecji szczęścia, co potwierdza późniejsza historia królowej Krystyny Wazy, która formalnie była luteranką, a prywatnie przejawiała zainteresowanie katolicyzmem.

Efekt był taki, że nie cieszyła się popularnością i w końcu abdykowała, wyjeżdżając do Rzymu, gdzie początkowo została przyjęta przez Papieża z otwartymi ramionami. Później stosunki się popsuły chyba ze względu na specyficzne seksualne skłonności byłej królowej.

Historia rządów Zygmunta III Wazy potwierdza, że był religijnie nietolerancyjny. Z tego powodu unia Polski ze Szwecją, to nierealne marzenie. Ta cecha króla przyczyniła się do kardynalnych błędów nie tylko w polityce względem Szwecji, ale także w stosunku do Rosji.

Po zdobyciu i opanowaniu przez polskie wojsko Moskwy, istniała realna możliwość osadzenia na tronie carskim jego syna Władysława, ale Zygmunt nie chciał się zgodzić na zmianę wyznania na prawosławie.

Miał niepowtarzalną szansę stworzenia unii polsko-rosyjskiej, co mogło nas uchronić od wielu nieszczęść w następnych wiekach. Co gorsza, nie potrafił się uczyć na własnych błędach.

Fatalnie postąpił w przypadku tronu szwedzkiego nie dotrzymując gwarantowanej przez siebie tolerancji religijnej i kolejny podobny błąd popełnił w sprawie braku zgody na objęcie tronu carskiego przez syna Władysława, choć ten, chciał i był do tego gotów.

Zygmunt III Waza pragnął jednak samemu objąć carski tron, na co nie wyrażali zgody tamtejsi bojarzy. Zmuszony sytuacją w końcu zezwolił synowi na zmianę wiary, ale było już za późno na realną unię z Rosją.

Fatalny polityk, zadufany w sobie i we własnych umiejętnościach, których niestety Opatrzność mu poskąpiła. Przez głupotę i pychę nie wykorzystał możliwości ułożenia poprawnych stosunków z naszym wschodnim sąsiadem.

Cechowały go nie tylko braki talentu politycznego, ale też tendencje zdradzieckie, czyniące go okrutnym monarchą, którego dzisiaj moglibyśmy nazwać ludobójcą. Kazał wymordować kilka tysięcy jeńców po upadku powstania Nalewajki, mimo uprzedniego zagwarantowania im życia w porozumieniu po powstaniu.

W konsekwencji, trudno się dziwić wybuchowi powstania Bohdana Chmielnickiego za panowania Władysława IV. Swoją zgubną polityką przyczynił się także do „potopu szwedzkiego”, ponieważ osłabiona militarnie i gospodarczo Polska nie była w stanie przeciwstawić się w między czasie rosnącej potędze Szwecji.

Spośród trzech królów Zygmuntów był najgorszym, niezasługującym, aby jego kolumna stała na Placu Zamkowym w Warszawie. To jakieś nieporozumienie i olbrzymi chichot historii, ponieważ posiadamy monarchów, którzy zasługują na szczególną pamięć potomnych.

Zygmunta III Wazę do takich pomazańców zaliczyć jednak nie można. Pisałem wcześniej na ten temat i spotkałem się z zarzutem, że jako Krakowianin kieruję się niechęcią, gdyż przeniósł stolicę do Warszawy.

Gdy mowa o tym pojęciu, to wskazać trzeba, że siedziba władcy miała charakter umowny, gdyż przepisy prawa przez wiele wieków tej sprawy nie regulowały. Przyjmuje się, że Kraków jest stolicą od XI wieku, kiedy to książę Kazimierz Odnowiciel przeniósł swoją siedzibę z Gniezna do Krakowa.

Umownie Kraków pozostawał stolicą do 1795 r., chociaż w tym długim okresie wiele innych miast było tymczasowymi siedzibami władców. Kraków odgrywał jednak zasadniczą rolę, będąc miejscem koronacji i pochówku zdecydowanej większości monarchów.

Po prawdzie, pierwszy na długo przeniósł się do Warszawy Zygmunt August, a decyzja Zygmunta III Wazy bynajmniej nie umniejszała znaczenia Krakowa, w którym królowie nadal byli koronowani, aż do Augusta III Sasa i posiadają swoje królewskie groby.

Pierwszą regulacją prawną określającą miasto, będące stolicą Polski był art. 90 Konstytucji PRL z 1952 r. Obecna Konstytucja z 1997 r. w art. 29 kontynuuje taki charakter prawny Warszawy.

Nie mam powodu, jako Krakowianin do jakichś pretensji pod adresem Zygmunta III Wazy, gdyż przeniesienie jego siedziby z punktu widzenia geograficznego było korzystne, a Kraków zachował nazwę królewskiego stołecznego miasta.

W dyskusjach o stolicach podpisuję się pod słowami piosenki Andrzeja Sikorowskiego: „nie przenoście nam stolicy do Krakowa”, choć równocześnie jestem pewien, że w razie przywrócenia monarchii koronacja mogłaby mieć miejsce jedynie w Katedrze Wawelskiej.

Karabeusz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *