Motto: paluszek i główka, to szkolna wymówka…
Jest taka grupa społeczna, wywodząca się z młodzieży już dojrzałej do wyborów powszechnych, która indagowana po fakcie o przyczynę absencji wyborczej, wyszukuje najbardziej fantastyczne powody.
Są to ludzie, którym nie obca logika rozumowania, stąd na pytanie, dlaczego nie popierają partii, która dawała im 500+ oraz zwolniła od podatku do 26 roku życia, usiłują usilnie znaleźć jakieś sensowne usprawiedliwienie.
Z uwagi na posługiwanie się w miarę poprawnie zasadami logiki, te wybiegi nie są proste do wymyślenia, zwłaszcza przez tych, którzy chcieliby wykazać jakąś uzasadnioną konstrukcję myślenia.
Trudno znaleźć sensowną przyczynę absencyjnej postawy, dlatego niektórzy przy pomocy rachunku prawdopodobieństwa usiłują sami siebie przekonać, że jeden głos wyborczy w końcowym efekcie nic nie znaczy.
Choć jest to teza na pierwszy rzut oka absurdalna, dla tych gremiów stanowi jakieś usprawiedliwienie. Trochę to przypomina wymówki ze szkoły podstawowej, ale za tłumaczeniem stoi na pozór ważny argument.
Spróbuj rozmówco udowodnić, że ta teza jest błędna, to wówczas będziesz miał rację. Argument typowy zasadzający się na twierdzeniu przysłowiowym – „nieobecni nie mają racji” – nie przekonuje.
Gdyby założyć słuszność tezy o nieistotnym charakterze jednego głosu i w następstwie wszyscy by się do tego twierdzenia dostosowali, to rezultat, byłby taki, że nie miałby kto wybrać kolejne władze, co również nie trafia do głosicieli omawianej tezy.
Jesteśmy na poletku zadziornej upartości charakteryzującej młodych, którzy bez rzeczowych argumentów popierają postępowanie godzące bezpośrednio w ich osobisty interes materialny, co rzecz jasna bulwersuje najbardziej.
Taki sposób rozumowania młodzieży może wynikać wyłącznie z braku wiedzy w zakresie ABC polityki, ale to nic dziwnego, gdyż młode pokolenie nie ma skąd czerpać mądrości na omawiany temat, bo szkoła tego nie uczy, a rodzice nie mają czasu.
Może ci ostatni zajęci kompletnie zdobywaniem kolejnych apanaży za świadczoną pracę, sami nie są odpowiednio wyedukowani w sferze ABC polityki i dlatego dają zły przykład w statystycznej wielkiej masie, albo go nie dają w ogóle?
Młody człowiek musi jednak z jakiegoś źródła czerpać wiedzę lub na czymś się wzorować. Najprostszym przykładem są informacje pozyskiwane od rodziców, gdyż w ich gronie czasem padają jakieś oceny polityczne, ale najczęściej o charakterze sloganowym.
Wychodzi na to, że średnie pokolenie też nie zostało wyedukowane w zakresie ABC polityki, ponieważ również nie miało dostępu do źródła tej wiedzy. W tych warunkach niedouczeni błąkają się na manowcach polityki i tym samym są podatni na niecne triki propagandowe…
Wykorzystują to wszelkiego autoramentu trolle działający na zlecenie obcego interesu, zainteresowanego zmianą władzy w Polsce na taką, która będzie realizować obce a nie rodzime interesy.
W naturze każdego człowieka tkwi przyzwyczajenie do dobrobytu. Takie przeżywanie rzeczywistości eliminuje zwykle szersze spojrzenie na realia bytowania, które nikomu nie są dane raz na zawsze, bo nie są i nie mogą być trwałe, lecz wymagają stałych zabiegów…
W dobrobycie trudno przebijają się ostrzeżenia przed jego utratą. Nasza świadomość logiczna, aż tak daleko się nie zapędza. Niezłe bytowanie zmierza raczej do pożądania jeszcze lepszego i zdaje się pomijać wszelkie argumenty pokazując pułapki na tej drodze.
Wierzymy typowo w dalsze stałe korzyści, nie dopuszczając do świadomości innego przebiegu zdarzeń. Nawet bliskość działań wojennych nie jest w stanie otrzeźwić umysły, ponieważ te nieszczęścia bezpośrednio nas nie dotykają.
Pewnym ostrzeżeniem może być film pt. „Pamiętnik pani Hanki”, który pokazuje jak elity intelektualne balowały 31.08.1939 r., podczas, gdy wróg był już u bram Rzeczypospolitej. A dzisiaj zmiana traktatu UE, to utrata suwerenności Polski…, za czym opowiada się PO!
Jak przekonać młode pokolenie, aby racjonalnie dbało o swoją przyszłość? Można to zrobić tylko przy pomocy upowszechniania wiedzy z zakresu ABC polityki. A jak wyjaśnić istotne znaczenie pojedynczego głosu wyborczego?
Trzeba sięgnąć do metody D`Hondta, przy pomocy której dochodzi do obliczania mandatów wyborczych. Mamy w kraju 41 okręgów wyborczych a każdemu z nich przyporządkowano określoną liczbę mandatów poselskich.
O ich pozyskaniu przez daną partię lub konkretnego kandydata na posła decydują wyliczenia, w których jeden głos może zadecydować o powodzeniu zarówno partii, jak i danego kandydata na posła.
Mamy statystycznie N… możliwości zadecydowania jednym głosem o zdobyciu mandatu poselskiego, czy przewagi wyborczej danej partii, albo kandydata na posła w konkretnej okręgowej komisji wyborczej i w sumie w całym kraju.
Jeden głos wyborczy nie jest zatem abstrakcyjnym zjawiskiem rzutującym tylko na powodzenie sumaryczne w skali wyłącznie ogólnopolskiej, lecz ma takie znaczenie w każdej okręgowej komisji wyborczej.
Zdarzały się sytuacje, że w skali ogólnopolskiej zwyciężyła określona partia, ale suma zwycięstw innej partii w okręgowych komisjach wyborczych o dużej liczbie mandatów poselskich przyniosła triumf tym, na których zagłosowało ogólnie mniej wyborców.
Młody człowiek nie może o tym wiedzieć, skoro nikt tych zagadnień nie uczy. W następstwie posługuje się szkolnymi wymówkami w obronie swojego błędnego postępowania absencyjnego już w dorosłym życiu wyborcy.
Karabeusz