Będąc na emeryturze, mam rzadkie kontakty ze środowiskiem zawodowym, choć od czasu do czasu przypadkowo się zdarzają. Specjalnie do tego nie dążę, zwłaszcza do spotkań z osobami, które były zagorzałymi zwolennikami partii nazywanej sloganowo inteligencką.
Nie mam w zwyczaju dobijać leżącego, gdyż nigdy tego nie robiłem. Spora umiejętność wczucia się w czyjąś sytuację sprawia, że unikam takich zdarzeń i rozmów o polityce powodowany uczuciem delikatności.
Nie mam pociągu do rewanżyzmu, choć wiele cierpkich słów wysłuchałem na temat PiS-u, którego byłem z otwartą przyłbicą zwolennikiem, stąd wszyscy dookoła o tym wiedzieli, bo nie ukrywałem swoich poglądów.
Nie wiem wobec tego, jak dzisiaj czuje się moje koleżeństwo na myśl o tym, że ich super demokratyczna partia zwalcza referendum, czyli najbardziej charakterystyczną instytucję demokracji?
Mogą sobie tylko wyobrazić, jak ja czułbym się na ich miejscu. Człowiek, który głęboko wierzył w demokratyczne idee i nagle dostrzegł, że to, o czym był głęboko przekonany to bujda na resorach, odczuwa olbrzymi zawód, jakby grunt walił się pod nogami…
Zdrada demokracji powala z nóg, jak huragan. Nie miałbym serca powiedzieć – a nie mówiłem…? Wyznaję zasadę, nie czyń drugiemu, co tobie nie miło, stąd dalsze dołowanie wyznawców ułudnej demokracji uważam wręcz za niehumanitarne!
Do czego mogłaby ewentualnie doprowadzić rozmowa? Wykluczam kontynuację zacietrzewienia poglądowego, gdyż obracałem się w kręgu osób znających ABC polityki, stąd taka postawa byłaby nierealna.
Mnie nie potrzeba usłyszeć usprawiedliwienia błędnych poglądów politycznych, gdyż rachunek sumienia potrzebny jest wyłącznie zbajerowanej medialnie osobie przed lustrem we własnej łazience!
W rezultacie rozmowa byłaby zbędna, bo nie sądzę, aby ktoś z tego grona zmienił zapatrywania, przyznał mi rację i zaczął popierać tych, dzięki którym przez ostatnie lata uzyskiwał korzyści, choćby podwyżkę wynagrodzeń potrzebną dla przyszłej emerytury.
Spotkanie w okresie około wyborczym i nie rozmawianie o ważnych sprawach nie jest w moim stylu. Wymianę poglądów staram się prowadzić wedle zasad logiki, natomiast przelewanie z pustego w próżne dość powszechne w mediach, zupełnie mnie nie interesuje.
Taki dyskurs uważam za stratę czasu. Wyobrażam sobie, jaki dyskomfort muszą czuć przedstawiciele wydziałów prawa i administracji naszych uniwersytetów, którzy przez ostatnie 8 lat podpisywali się pod uchwałami zarzucającymi PiS-owi brak demokracji.
Dzisiaj, już nawet w TVN stwierdzają jednoznacznie, że rządzący Konstytucji nie naruszali, a jedynie dokonywali określonej jej wykładni, co było dopuszczalne zważywszy na brak funkcjonowania legalnej, wiążącej wykładni ustaw.
W konsekwencji o dopuszczeniu się przez władzę rażącego naruszenia prawa nie może być mowy i stąd przechwałki o postawieniu przeciwników politycznych przed Trybunałem Stanu są typowymi strachami na Lachy…a mechanizm działa w obie strony sporu politycznego.
O ile niuanse prawnicze dotyczące regulacji Konstytucji mogą być skomplikowane i słabiej czytelne społecznie, o tyle zachowania godzące w podstawową instytucję demokracji, jaką jest referendum już takiego charakteru nie mają.
Tym bardziej, jeśli dotyczą nie samej teorii demokracji, ale praktycznego instrumentu, przy pomocy którego większościowo zgodziliśmy się na przystąpienie do Unii Europejskiej. Referendum jest więc instytucją praktycznie znaną zdecydowanej większości wyborców.
Zdumiewające w tych warunkach były słowa byłego Prezydenta Europy, który otwarcie w mediach stwierdził, że unieważnia referendum dotyczące czterech ważnych spraw dla państwa i narodu.
Takim postępkiem skompromitował siebie i Europejską Partię Ludową, której kiedyś przewodniczył oraz utwierdził wątpiących w przekonaniu, że zarzuty w stosunku do Polski o naruszeniu zasad demokracji nie miały nic wspólnego z rzeczywistością.
Cicho teraz siedzą znani profesorowie nauk prawnych dość intensywnie zarzucający PiS naruszenia pryncypiów demokracji. Konsternacja, zaskoczenie, czy może zdrowa refleksja i wstyd niepozwalający zabrać głosu?
Wyłamała się tylko była RPO, pouczając rodaków jak obniżyć frekwencję referendalną, eliminując skuteczność tej instytucji. Natychmiast jednak zamilkła, bo być może zorientowała się, że przeholowała?
Badania opinii publicznej na temat poglądów wyborców wykazały, że ponad 90% opowiadało się na NIE we wszystkich czterech pytaniach. Z tak silnym poglądem społecznym walczyć na dłuższą metę się nie da.
Ideowi pozorni demokraci walący dotychczas w PiS, jak w bęben zarzutem naruszenia demokracji pokazali prawdziwą twarz, a ich polityka splajtowała. Skutki nastąpią, gdy większość narodu zrozumie błąd wyborczy w postaci wybrania lisów do kurnika…
Tadeusz Michał Nycz