Zamach na media publiczne wymaga analizy przyczyn. Pod względem prawnym jest jasne, że mamy do czynienia z rażącym naruszeniem zasady lex specialis derogat legi generali, czyli przepis szczególny wyłącza stosowanie przepisu ogólnego.
Nie można stosować do mediów publicznych przepisów Kodeksu spółek handlowych, skoro istnieje ustawowa regulacja odnosząca się do problematyki spółek medialnych określająca szczególne zasady powoływania i odwoływania władz.
Minister Kultury dokonując zmian we władzach spółek medialnych na podstawie przepisu ogólnego dopuścił się rażącego naruszenia prawa. Czy poniesie odpowiedzialność prawną tego nie wiadomo, ponieważ nie ma gwarancji zmuszającej do przestrzegania ustalonych i akceptowanych powszechnie reguł wynikających z nauk prawnych.
Brakuje legalnej wykładni ustaw i dlatego nieuczciwi politycy liczą na bezkarność. Mieliśmy już do czynienia z taką sytuacją, którą akceptowały obie strony sporu politycznego. W 2015 r. naruszono regułę mówiącą, że nikt nie może być sędzią we własnej sprawie.
Uznano wówczas, że Trybunał Konstytucyjny może orzekać o zgodności z Konstytucją ustawy o Trybunale Konstytucyjnym. Skoro już raz zaakceptowano bezprawie i nie widać było reakcji nawet ze strony szacownych profesorów nauk prawnych, to ten fakt stawia pod znakiem zapytania poważne traktowanie tej dziedziny nauki.
Wytrychem zmierzającym do kompletnego chaosu prawnego pokazano jasno, że nie ma żadnych kanonów prawnych, które nie mogłyby zostać naruszone. Otwarto, więc furtkę do anarchii. Teraz zrobiono to z inną zasadą prawa.
Patrzę na to, jako absolwent Wydziału Prawa i Administracji UJ z wielkim zażenowaniem. Uczelnia, dzięki której zdobyłem niezłe wykształcenie, dzisiaj akceptuje bezprawie, godząc w reguły mocno wpajane w toku procesu nauczania.
Nie było żadnych protestów przeciwko orzekaniu przez TK we własnej sprawie i nie widzę teraz sprzeciwu wobec naruszania zasady lex specialis derogat legi generali. Do tego godząc w tę zasadę pozbawiono miliony rodaków prawa do swobodnego dostępu do informacji i wyboru ośrodka medialnego, jako uprawnień gwarantowanych Konstytucją.
Polska nauka prawa przekształciła się pomału w działalność kabaretową, co jest zjawiskiem szczególnie niebezpiecznym zwłaszcza wobec trwającej wojny za wschodnią granicą. Dura lex sed lex, ale żeby tak było, musi istnieć instrument prawny zmuszający do jednakowego stosowania prawa wedle żelaznych jego reguł.
Odstępstwo, to jakby w matematyce zakwestionować pierwszeństwo mnożenia przed dodawaniem i usiłować na wyższych szczeblach tej dziedziny uzyskać osiągnięcia. Efekt będzie fałszywy, gdyż naruszenie kardynalnej zasady zawsze doprowadzi do finalnego błędu.
Przechodząc na poletko prawnicze łatwo wykazać, że mamy do czynienia z cyrkiem… Z jednej strony w nauce prawa funkcjonuje pojęcie legalnej wykładni, jako instytucji sprzyjającej praworządności, a z drugiej prawnicy ze stopniami i tytułami naukowymi w działalności naukowej, dydaktycznej, czy medialnej zachowują się jak analfabeci….
Dyskutują w kółko o potrzebie przestrzegania prawa, ale żaden nie wskazuje na instytucję systemu prawa, która sprzyja praworządności i do tego jeszcze powinna być im znana choćby z najnowszej historii, bo przecież w Polsce skutecznie funkcjonowała do 1997 r.!
Powstaje pytanie, dlaczego tak się dzieje? Najmłodszy narybek prawniczy może tej instytucji autentycznie nie znać, gdyż z momentem uchylenia jej przez Konstytucję, przestano o niej nie tylko naukowo pisać, ale w ogóle przypominać nawet w obrazie historii prawa.
Mamy tu do czynienia z jakąś spiskową teorią dziejów, która prowadzi społeczeństwo rządzone przy pomocy ułudnych reguł prawnych na manowce. Wygląda na to, że komuś zależało na tym, aby stworzyć chaos prawny.
Niedouczone społeczeństwo, akceptując obecną Konstytucję RP dało sobie odebrać korzystną instytucję legalnej wykładni ustaw, wpadając jak śliwka w kompot w codzienne nawet obszary totalnego bezprawia.
Brak legalnej, wiążącej wykładni ustaw jest bardzo korzystny dla polityków, ponieważ mogą proponować coraz to nowe rozwiązania naprawy systemu prawa, robiąc pozorowane medialnie ruchy praworządnościowe, które ani na krok nie poprawiają sytuacji.
Niefunkcjonowanie legalnej wykładni ustaw powoduje w praktyce bezkarność za działania o charakterze rażącego naruszenia prawa i dlatego ogromnie politykom ułatwia bezczelne oszukiwanie społeczeństwa nielegalnymi metodami.
Widać to jasno na przykładzie obecnego zamachu na media publiczne, który zapewne nie zaistniałby w warunkach funkcjonowania legalnej wykładni ustaw, gdyż dopuszczający się tego czynu bałby się nieuchronnej odpowiedzialności prawnej.
Do jakich skutków kuriozalnych prowadzi brak legalnej wykładni ustaw pokazuje obecna niewesoła sytuacja dwóch polityków PiS-u walczących z korupcją, którzy w miejsce sprawców tych czynów przestępnych zostali skazani na kary pozbawienia wolności.
Kowal zawinił szewca powieszono. Trzeba sobie jednak uświadomić, że w warunkach szalejącego bezprawia taka sytuacja może dotyczyć każdego obywatela, który z jakichś powodów nie spodoba się danej władzy pozostającej na bakier z prawem.
Konieczność przywrócenia legalnej wykładni ustaw to postulat chroniący obywatela przed nadużyciami ze strony dowolnej władzy, toteż nie działa on w interesie takiej, czy innej partii politycznej, ale jego spełnienie, to korzyść dla każdego rodaka.
Wniosek końcowy jest taki, że tylko my, większość społeczeństwa dążącego do praworządności możemy zmusić władzę do przywrócenia legalnej, wiążącej wykładni ustaw, gdyż ona sama tego nie zrobi.
Karabeusz