REMINISCENCJE…

Niektórzy pytają, co się stało, że po wyborach ukazują się na blogu zasadniczo tylko fraszki i wiersze? No, cóż, mam wrażenie, że przebieg zdarzeń wpłynął korzystnie na wenę i to jest główna przyczyna.

Jest to zgodne z okresem przedświątecznym, kiedy to zabiegani, nie mamy czasu czytać, a tym bardziej pojmować tekst ze zrozumieniem, dlatego rozpoczęcie cyklu „ABC polityki” zapowiadam w nowym roku po balach sylwestrowych i uroczystościach noworocznych.

Błędnie oceniający rzeczywistość mógłby pomyśleć, że zostaliśmy zaskoczeni wynikami wyborów, ale to nieprawda, gdyż już na kilka miesięcy przed wyborami publikowaliśmy opracowania przewidujące taki wynik kampanii wyborczych.

Zaskoczenie żadne wobec ułomności intelektualnej społeczeństwa, które de facto jest analfabetą tak w sferze polityki jak i ekonomii. Wykształcenie nic nie zmienia, skoro rzetelnej wiedzy w szkole nie uczą, a czego się Jaś nie nauczył tego Jan nie umie.

Budujemy demokrację od wielu dekad, ale jeszcze nie udało się sklecić nawet jej namiastki, tymczasem cały rodzimy świat polityczny wmawia nam jakieś głupoty o jej istnieniu i chyba większościowo ludzie w tę ściemę wierzą?

Pewnych procesów dojrzewania społecznego przyspieszyć się nie da. Dowodem na to jest historia polityczna Szwajcarii, jedynego kraju w Europie odpowiadającego ustrojowo definicyjnemu pojęciu demokracji.

Trzeba zobaczyć ile wieków oni budowali ten ustrój, do tego w warunkach pokojowych, gdyż nie uczestniczyli w wojnach światowych. Demokrację osiągnęli dopiero w latach 70-tych XX wieku, bo wówczas Szwajcarki uzyskały prawa wyborcze.

To nic, że Polkom te prawa przyznano wcześniej, bo  zaraz po odrodzeniu państwa w 1918 r., ponieważ II wojna światowa i następnie zabór radziecki całkowicie zakłóciły proces tworzącej się w powijakach demokracji.

Rok 1989 wcale nie był ogromnym przełomem. Wygłoszone przez Joannę Szczepkowską pamiętne zdanie o końcu ustroju reżimowego było bardziej hasłem ku pokrzepieniu ser, aniżeli prawdą.

Realnie był to proces propagandowo-medialny, gdyż wielka 10 milionowa „Solidarność” nastawiona na budowę demokracji skapitulowała! Nie powstała wielka partia polityczna pilnującą demokracji, w tym realizowania 21 postulatów sierpniowych.

Postkomuniści chytrze i skutecznie namawiali do tworzenia z niej małych nic nie znaczących partyjek, podczas, gdy realna władza (rządzące faktycznie służby specjalne) nadal znajdowała się w ich rękach.

Z tego powodu demokratyczny rząd Jana Olszewskiego upadł, a po nim zostało tylko złudne wspomnienie budowy sprawiedliwości i znamienne jedno zdanie, aktualne do dzisiaj – czyja ma być Polska?

Potem następowało całe pasmo kłamstw, oszustw i afer pod rządami de facto okopującej się we władzy lewicy postkomunistycznej, która podkupiła i przeciągnęła na swoją stronę różnej maści cwaniaczków i hochsztaplerów.

Fałszywe hasła o budowie demokracji brzmiały medialnie tak przekonująco, że naród większościowo uwierzył i zaakceptował postkomunistyczną Konstytucję, jako ustawę zasadniczą budowanego państwa.

Tymczasem ta ustawa tylko po wierzchu pięknie wyglądała z uwypuklonymi wspaniale prawami obywatelskimi, na straży których nie stał żaden mechanizm zmuszający do ich przestrzegania, ponieważ zlikwidowano legalną wykładnię ustaw!

Skutek był taki, że o realizacji tych obywatelskich uprawnień nie decydowało odtąd prawo, ale władza wykonawcza, często za pośrednictwem swoich ludzi w sądownictwie powszechnym…

Przeciętny obywatel mógł sobie o praworządności dyskutować w mediach, bo jeszcze mu na to pozwolono, ale w istotnych sprawach jej praktyczne osiągnięcie było syzyfową pracą, czyli niepodobieństwem.

W efekcie na okrągło oglądamy programy obrazujące skrajne zjawiska bezprawia, dyskutują o tym tysiące prawników, w tym profesorowie nauk prawnych, ale nie słyszałem, aby ktoś postawił trafną diagnozę naprawczą w postaci przywrócenia legalnej wykładni ustaw.

Społeczeństwo jest konsekwentnie, bezczelnie oszukiwane już trzecią dekadę. Wszyscy na co dzień narzekają na łamanie przepisów prawa, ale jak na razie żadna partia polityczna nie zmierza do skutecznej naprawy systemu prawnego, choć proste lekarstwo istnieje.

Problem ma jednak wymiar szerszy, gdyż obejmuje Unię Europejską, w której także nie ma wiążącej wykładni prawa i dlatego nie są przestrzegane przepisy traktatu, ale kołują wszystkich urzędasy brukselskie…

Wszystko im wolno dlatego, że nie ma w prawie unijnym mechanizmu prawnego zmuszającego do jednakowego stosowania istniejących regulacji prawnych i stąd cała ta dzisiejsza struktura wspólnotowa nie ma z demokracją wiele wspólnego.

Teraz, kiedy w Polsce doszło do zamachu na media publiczne, wyraźnie się potwierdza ten mechanizm reżimowy, skoro przebywająca w Polsce komisarz ds. praworządności całkowicie lekceważy ten problem.

Mamy klarowne dowody na prawdziwość tezy, że obecnej Unii nie chodzi ani o demokrację, ani o praworządność, czy jednakowe traktowanie członków wspólnoty, lecz jest w istocie odmianą wschodniego reżimu.

Jesteśmy sami sobie winni w powierzaniu władzy ludziom nieodpowiedzialnym. Oprócz  wspomnianego już braku wiedzy rządzi nami niestety uczucie zazdrości, zawiści i pazerności, czym wyborczo kierujemy się bardziej aniżeli analizą własnych już istniejących korzyści.

Warto to spokojnie przemyśleć w nadchodzące święta, obfitujące jeszcze dobrem po plus minus nienajgorszej władzy, gdyż czekają nas trudne globalne problemy gospodarcze, do rozwiązywania których nie nadają się wybrani w minionych wyborach showmani…

Tadeusz Michał Nycz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *