PO MECZU…

Motto: po meczu, czyli degrengolada i szczęście…

Szczerze mówiąc, nie wierzyłem, aby nasi piłkarze zdolni byli strzelić Walijczykom na ich terenie gola i dlatego, po kilkunastu minutach oglądania pierwszej połowy meczu naszej reprezentacji w piłce nożnej, przerzuciłem się na ulubiony serial…

Powróciłem po przerwie i obserwowałem widowisko do końca. Przewidywania niestety się sprawdziły. Oglądane fragmenty meczu wraz z opiniami komentatorów sportowych nie napawają optymizmem.

Jan Tomaszewski stwierdził, że brakuje naszej drużynie dziewiątki, krytycznie podchodząc nie tylko do gry na tej pozycji Roberta Lewandowskiego. Bardzo lubię pana Janka, ale z tą opinią absolutnie się nie zgadzam.

Byłbym szczęśliwy, gdyby drużynie brakowało tylko dziewiątki. Nam brakuje składu od numeru dwa do jedenaście…Uśmiałem się, podobnie jak trener Santos na fotografii w internecie, kiedy dowiedział się, że za awans Polaków zainkasuje ponad 700 tys. zł.!

Mamy bardzo dobrego bramkarza, który obronił jeden rzut karny i niestety na tym koniec. Bramkarz może wypaść samoistnie dobrze bez względu na skoordynowanie zadań z pozostałymi formacjami, jeżeli nie będzie nadmiernie atakowany i tak właśnie było.

Kluczowy problem reprezentacji to brak właściwego zgrania, nieumiejętność uczynienia z zawodników często grających nawet w renomowanych zachodnich klubach, jakiegoś rozumiejącego się zespołu.

Jeden z komentatorów zauważył, że polski team przez cały mecz trwający ponad dwie godziny nie był w stanie oddać na bramkę przeciwnika ani jednego celnego strzału. Oznacza to, że nie ma praktycznie drużyny.

Atak jest chimeryczny, ponieważ brakuje rasowych skrzydłowych, a także pomocników, którzy potrafiliby celnie dośrodkowywać piłki na pole karne przeciwnika, co pozwoliłoby realnie zagrozić bramce.

W czasach trenera Kazimierza Górskiego strzelcami byli zawodnicy różnych formacji, w tym także obrońcy, np. Jerzy Gorgoń. Niestety obecnie reprezentanci wszystkich formacji wykazują jedynie walor strzelania rzutów karnych po remisowej dogrywce.

Oczywiście ta umiejętność jest ważna dla piłkarza, ale, aby doszło do rzutów karnych trzeba przeżyć cały mecz i nie pozwolić sobie strzelić bramki. Tymczasem nasza obrona była równie słaba, jak pozostałe formacje.

Piłkarze nie potrafili utrzymywać piłki przy nodze. Praktycznie formacja środkowa nie istniała. Wyszkolenie techniczne pozostawia wiele do życzenia, skoro podania im wychodziły i to dosyć wolne, tylko na własnej stronie boiska.

Nie umieliśmy w momencie ataku przyspieszyć gry, bo nie potrafimy celnie podawać i tyle. Na przykładzie licznych rzutów rożnych widać było brak dokładnego dośrodkowywania piłki do ewentualnych strzelców bramki.

Po zakończeniu 1,5 godziny meczu pomyślałem, że uratować mogą nas tylko rzuty karne, jeśli dotrwamy do końca dogrywki bez bagażu bramkowego. Przez ostatnie 10 minut nasi nieco nacisnęli, ale żadnego efektu z tego nie było, nawet jednego celnego strzału na bramkę.

Zupełnie odmiennie prezentowali się Walijczycy. Technicznie we wszystkich formacjach byli zdecydowanie lepsi od nas, stąd wcale się nie dziwię, że ich trener potwierdził w przerwie przewagę, jaką mają nad naszą drużyną.

Trzeba dodać, że mieli pecha, bo mogli wbić nam kilka bramek, a jedną nawet strzelili z nieznacznego spalonego. My zaznaliśmy niezasłużonego szczęścia, pochodnego być może od nazwiska bramkarza, który urósł na jedynego bohatera meczu.

Prezes Kulesza stwierdził, że liczy się sam rezultat. Oczywiście, w sumie możemy się cieszyć z tego awansu, który pozwala na grę w Mistrzostwach Europy. Powstaje jednak pytanie, co my tam będziemy robić z tak marną drużyną piłkarską?

Chyba, że polskie władze piłkarskie dokonają podmiany i na zawodach zobaczymy piłkarzy do lat 21, którzy pokazują zdecydowanie lepszy futbol. Drugie rozwiązanie polega na kwestii cudu, w zakresie ukrytej taktyki działania…

Być może seniorzy piłkarscy, chcą przeciwników grupowych totalnie zaskoczyć umiejętnościami na Mistrzostwach Europy i dlatego w eliminacjach pokazują degrengoladę? To w końcu jakiś rodzaj taktyki? Niech kombinują – zobaczymy, co z tego wyniknie?

Rzecz jednak w tym, że taka taktyka mogła nas skutecznie wyrzucić z Mistrzostw Europy, a zwycięstwo w eliminacjach przyniesie choćby Robertowi Lewandowskiemu statystycznie piąty udział w tego rodzaju imprezie, co jest osiągnięciem nieczęstym.

Poważnie patrząc na rzeczywistość, nie można opierać drużyny na naszym sławnym strzelcu Robercie Lewandowskim nie tylko dlatego, że on szczytowy okres powodzenia piłkarskiego powoli ma już za sobą.

Trzeba przede wszystkim stwierdzić, że nie było, nie ma i nie będzie doskonałego strzelca w piłce nożnej, jeżeli jego drużyna, jako całość prezentuje się fatalnie. Widać to już na porównaniu gry Roberta Lewandowskiego w Bayernie i w Barcelonie.

W Monachium cała drużyna niemiecka grała doskonale, toteż wybitnie zdolny strzelec Lewandowski mógł pokazać całą gamę swoich umiejętności. Choć w Barcelonie ogólny poziom piłkarski był nieco niższy, to jednak w pierwszym sezonie Robert jeszcze błyszczał.

Kiedy cała drużyna Barcelony znacznie obniżyła swoje piłkarskie loty, Lewandowski żadnych cudów dokonać nie był w stanie. Podobnie jest z naszą drużyną narodową, sam Robert Lewandowski korzystnych rezultatów nie przyniesie.

Mógłby czegoś pożytecznego bramkowo dokonać, gdyby zagrał w drużynie młodzieżowej do lat 21, gdyż ona prezentuje się we wszystkich piłkarskich umiejętnościach i formacjach znacznie lepiej niż seniorzy.

Karabeusz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *