Motto: po nitce do kłębka i z powrotem…
Przeczytałem w internecie bardzo interesującą rozmowę z b. Prezydentem RP Lechem Wałęsą. Właściwie sam tekst nie odbiega wiele od dotychczasowych koncepcji organizacji Europy i świata, które już nieraz publicznie prezentował.
Propozycje zarysowane są ciekawie teoretycznie. Przy bliższym poznaniu szczegółów autor zasłania się typowym zwrotem – gdybym znał szczegółową odpowiedź na to pytanie dostałbym kolejnego Nobla!
Przyznać trzeba, że nawet te teoretycznie zarysowane poglądy zdają się mieć jakiś głębszy sens. Nie znając jednak szczegółów realizacyjnych, trudno z nimi polemizować.
Zaskoczyła mnie wyrażona przez Lecha Wałęsę odpowiedź na pytanie o demokrację. Bez wahania b. szef „Solidarności” walczącej o demokrację odpowiedział pytaniem na pytanie – a widziała pani redaktor w jakimkolwiek państwie świata demokrację?
Stwierdzenie to pobudziło mnie do przemyśleń, ponieważ wychodzi na to, że Lech Wałęsa w pewnym momencie swojego życia przekonał się, że dotychczas zmierzał do czegoś, co jest hybrydą demokracji.
Według słownika wyrazów obcych hybryda, to coś mieszanego. W ujęciu ustrojowym mamy tutaj do czynienia z tzw. demokracją hybrydową, czyli demokracją mieszaną pośrednio bezpośrednią.
Do takiej właśnie demokracji konstytucyjnie Polska teoretycznie doszła, ponieważ jest ona wyraźnie zapisana w art. 4 ust. 2 Konstytucji RP. Nie wiem, czy było to zamiarem twórców ustawy zasadniczej, ale faktem jest, że tak to skonstruowano w zapisach.
Problem zaczyna się dopiero w momencie, kiedy dochodzi do sprawdzenia w świetle całej treści ustawy zasadniczej, czy hybrydowa demokracja u nas rzeczywiście funkcjonuje?
Na tak postawione pytanie trzeba udzielić odpowiedzi negatywnej, ponieważ naród nie otrzymał w regulacjach konstytucyjnych ani jednego uprawnienia władzy bezpośredniej.
Zrobiono suwerenowi psikus, trik, pewne taktyczne zagranie pokazujące w zapisie występowanie elementu demokracji bezpośredniej, przy jednoczesnym pominięciu zapisu na temat choćby jednego władczego uprawnienia narodu.
W potocznym rozumieniu wyborców, którzy w referendum ogólnonarodowym decydowali o przyjęciu Konstytucji RP zostali oni zwyczajnie wprowadzeni w błąd, czy inaczej mówiąc oszukani.
Przechodząc do wypowiedzi L. Wałęsy na temat demokracji, można dojść do wniosku logicznego, że w oszustwie nie jesteśmy wcale osamotnieni, gdyż ma ono powszechny charakter, skoro prawdziwej demokracji nie ma w żadnym państwie świata.
Obecnie najpowszechniejszym miejscem poszukiwania informacji jest internet i w nim encyklopedia internetowa. Jeśli ją prześledzić, to wychodzi na to, że w sprawie demokracji jesteśmy systematycznie wprowadzani w błąd.
Punktem wyjścia może być znana wypowiedź Winstona Churchilla o tym, że demokracja to najgorszy ustrój, ale lepszego nie wymyślono. Jak każdy, także i ten mąż stanu miał wypowiedzi trafne, kontrowersyjne i błędne.
Z czym mamy tutaj do czynienia? Powiedzenie to zostało upublicznione w okresie, gdy królowała już długo gloryfikowana demokracja pośrednia, czyli ustrój bardzo dobry dla sprawujących władzę, a mało korzystny dla suwerena.
Od chwili tej wypowiedzi do dzisiaj upłynął już szmat czasu pozwalający jednoznacznie potwierdzić, że premier Wielkiej Brytanii folgował sobie żartom, a nie mówił poważnie.
W tym wszystkim był pewien cel ukryty w postaci tego, aby atakujący tę felerną demokrację odczepili się od niego, działającego w jej ramach. Taka riposta kończyła dyskusję o szczegółach ustroju, akurat niezbędną dla suwerena.
Wikipedia z całym swoim encyklopedycznym przekonaniem wyjaśnia, że demokracja pośrednia, czyli ta felernie powszechnie panująca w świecie jest właśnie tym najlepszym ustrojem, który ludzkość wymyśliła, ale to zwykła blaga!
Przeciwstawia się jej demokrację bezpośrednią i wyjaśnia, że jest ona niemożliwa do zastosowania, co jest akurat prawdą w dobie liczebności ludności w państwach. Milczy się o demokracji pośrednio-bezpośredniej, bo niekorzystna dla władzy.
Tymczasem znacznie lepszym ustrojem jest hybryda, czyli demokracja mieszana pośrednio bezpośrednio, w której konstytucja przewiduje określone stanowcze uprawnienia dla narodu.
Tak właśnie miało się stać w naszym przypadku, ale zadowolono suwerena jedynie pustym zwrotem o wprowadzeniu demokracji pośrednio-bezpośredniej, nie nadając mu żadnego uprawnienia władzy bezpośredniej.
Lech Wałęsa w wywiadzie już nie kontynuuje wątku o demokracji, stąd trudno ustalić kiedy zorientował się, że został wykorzystany przez postkomunistów, którzy jego rękami stworzyli ustrój eldorado dla rządzących…
A naród wpadł jak śliwka w kompot, bo przy okazji ograbiono system prawny z legalnej wiążącej wykładni ustaw, co w perspektywie czasowej przynosiło coraz bardziej bezczelne rażące naruszenia prawa.
Finalnie występująca anarchia, być może uświadomiła b. szefowi „Solidarności”, że zmierzał po nitce do kłębka demokracji, ale cała rzeczywistość zagrała mu na nosie, bo nastąpił cykl zwrotny…
Karabeusz