RACHUNEK PRAWDOPODOBIEŃSTWA…

Motto: zapomniana nauka…

Otaczająca rzeczywistość przybiera zdumiewającą postać nie tylko w zakresie toczących się od lat sporów politycznych. Istniejący stan pozwala stawiać absurdalne wnioski w stosunku do XX wiecznych wpajanych zasad funkcjonowania tworu państwowego.

Na szczęście mamy jednostki, które nie zapomniały ubiegłowiecznych reguł, stąd wyrażanie ocen nie trafia całkowicie w próżnię, czyli nie ustała możliwość racjonalnej dyskusji.  Co się stanie jeśli do tego dojdzie, aż strach pomyśleć.

Pewne symptomy poprawy działania opartego na logicznym rozumowaniu przebłyskują w USA, co jest pocieszające, chociaż dla Europy zawstydzające, z uwagi na uznawaną dość powszechnie kolebkę intelektualną na naszym kontynencie.

Historycznie patrząc Ameryka to twór nowy, powstały z przedstawicieli naszego kontynentu, którzy źle się u nas czuli, głównie z powodu niechęci podporządkowania się istniejącemu porządkowi prawnemu…

Odważni nowatorzy, podbijający tubylców, utworzyli nowe państwo i pokazali specyficzną demokrację, na której budowie później wzorowały się kraje europejskie. Inna sprawa, że nie bardzo wiadomo po co nam to było, skoro mieliśmy własny wzór doskonałej demokracji.

No cóż, nieraz  niespodziewane do końca nowości są dla społeczeństw bardziej atrakcyjne, aniżeli zbadane doświadczalnie rozwiązania własne. Wyrażam pogląd nieskromnie, ponieważ tą wzorcową była demokracja szlachecka i jej reforma przy pomocy Konstytucji 3 Maja.

Chociaż opracowaliśmy racjonalny model reformy demokracji szlacheckiej będącej encyklopedycznie definicyjną odmianą tego ustroju, to zarówno znawcy prawa jak i historii niezasłużenie wieszali na naszym ustroju przysłowiowe psy…

Amerykańską Deklaracją Niepodległości nikt się specjalnie nie przejął, gdyż ona nie zagrażała wprost strukturom europejskim i dlatego przetrwała. Anglia i Francja przegrały wojny i utraciły wpływ na sprawy Ameryki, toteż nowatorstwo ustrojowe zaakceptowano.

Inaczej było z naszą demokracją szlachecką. Okazała się  bardzo niebezpieczna dla ówczesnych europejskich reżimów ustrojowych, dlatego trzeba ją było wraz z całym państwem dokumentnie zniszczyć.

Kiedy to zrobiono, pogrzebano racjonalne podstawy dla ustroju demokratycznego i rozpoczęła się szamotanina tworzenia czegoś nowego. Zaczęto eksperymentować z cechami przymiotnikowymi, nadając jej określenia np. socjalistyczna, czy komunistyczna.

Upłynąć musiała kolejna epoka zanim społeczeństwa i rządzący doświadczalnie potwierdzili błędność ustrojowych przymiotników. W tych warunkach amerykańska demokracja stała się podstawą nowych rozwiązań. Opisuję telegraficznym skrótem niezbędnym dla porównań.

Europa nie skorzystała z wielowiekowych doświadczeń funkcjonującej demokracji, którą należało nieco skorygować dostosowując do współczesnej epoki lecz zaczęła eksperymentować na wzorcu amerykańskim z korektą korzystną dla rządzących.

Co było tego przyczyną trudno skrótowo wyjaśnić, gdyż sprawa wymaga nie tylko syntetycznych ale i analitycznych badań. Nie wchodząc w szczegóły uznam, że być może stara Europa ze sklerotycznymi objawami nie potrafiła racjonalnie rozumować?

Przytaczam stwierdzenie ze znakami zapytania nie bez powodu, gdyż obecnie dostrzegam pewną analogię. Widać wyraźnie w całej Unii Europejskiej, jak ukształtowane od dawna zasady prawa są zajadle, konsekwentnie niszczone i wręcz deptane.

Europa szczyci się przecież z bycia kolebką nauk prawnych, powstających jako odrębna dziedzina wiedzy na uniwersytetach, w tym na naszym Jagiellońskim, który miałem zaszczyt ukończyć właśnie z tego zakresu.

Uczono na podstawie dorobku naukowego nie tylko polskiego ale ogólnoeuropejskiego. Wpajano studentom, że w strukturze nazywanej państwem istnieje, bo musi istnieć hierarchia organów publicznych bez której ta struktura jako podmiot nie istnieje.

Dzisiaj prawnicy ze stopniami i tytułami naukowymi, w tym profesorowie nauk prawnych, usiłują tę hierarchię  niszczyć, wmawiając jakąś niezrozumiałą poprawność postępowania, toteż stawiam pytanie – co się stało z Akademickim Kodeksem Wartości?

Kiedy słyszę z ust poważnego profesora nauk prawnych kierownika katedry na UJ, że o legalności jednej z izb Sądu Najwyższego ma orzec sąd administracyjny, to jest to taki sam absurd, jak ustalanie wyniku dwa plus dwa na podstawie rachunku prawdopodobieństwa!

Żartować sobie możemy tyle, że takie teksty nadają się wyłącznie na scenę cyrkową lub kabaretową, a nie przystoją w żadnej mierze osobom, które pozyskały dyplom ukończenia naszego najstarszego uniwersytetu, już nie wspominając o kolejnych szczeblach kariery.

Jak tak dalej pójdzie, to w jakiejś niedalekiej przyszłości trzeba będzie uchwalić ustawę lustrującą prawników i pozbawiających dyplomów ukończenia wyższych uczelni tych, którzy publicznie dopuszczali się herezji prawnych, bo chyba innego wyjścia nie będzie?

Problem polega na tym, że nie dostrzegliśmy, jak nasze życie szybko przekształciło się w cyrk i kabaret, podczas, gdy w tych oryginalnych z nazwy teksty jeszcze odpowiadają jakiejś humorystycznej logice.

Karabeusz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *