Przysłuchiwałem się w dniu 21 lipca 2021 r. obradom Sejmu w sprawie votum nieufności względem Ministra Edukacji i Nauki. To, co na pierwszy rzut oka mnie zaskoczyło, to powszechnie zakneblowane twarze wszystkich parlamentarzystów maseczkami z różnych materiałów.
Sam fakt używania osłon osobistych jest zrozumiały w obliczu zbliżającej się 4 fali koronawirusa. Rzecz w tym, że ostatnio sporo czytałem w Internecie na temat używanych maseczek materiałowych i dowiedziałem się, że większość specjalistów uważa je za niewiele warte.
Nie jestem fachowcem z tego zakresu, toteż przekazuję tylko zasłyszane informacje, które wedle logicznego rozumowania wydają się bliskie prawdy.
Znawcy przenikliwości materiałów twierdzą, iż wielkość roznoszonego drogą lotną wirusa jest tak niewielka, że maseczka ze zwykłego materiału nie jest w stanie przed nim ochronić.
Inaczej rzecz wygląda podobno z przyłbicami zbudowanymi z elementów plastikowych, których skala przepuszczalności zatrzyma wirusa w tym sensie, że noszący przyłbicę w wyniku np. kichnięcia nie jest w stanie stojącej obok osoby zarazić, ponieważ osłona plastikowa na to nie pozwoli.
Natomiast nawet przyłbica plastikowa, jeśli szczelnie nie obejmuje całej głowy, to noszącego ją nie uchroni przed zarażeniem. Coś chyba jest na rzeczy, bo jeśli spojrzeć na dowolny film o wirusach, to widać wyraźnie, że tak badacze, jak i lekarze w takich warunkach noszą pełne kombinezony ochronne.
Zastanawiam się w związku z tym, czy nasza władza jest dostatecznie poinformowana o opisywanych okolicznościach? Jeśli przepływ informacji nie jest wystarczający, to wykluczyć nie można, że wskutek zbiegu różnych okoliczności związanych z pandemią koronawirusa jesteśmy w sposób sterowany przez kogoś robieni totalnie w balona!
Nosimy, bowiem powszechnie maseczki, których nieumiejętne długotrwałe używanie zamiast pomagać, szkodzi naszemu zdrowiu, wpływając negatywnie na wentylację płuc.
Szczepimy się szczepionkami niesprawdzonymi, które tylko w sposób życzeniowy mogą nam pomóc, skoro cały proces ma charakter eksperymentu medycznego.
Lekceważymy natomiast istniejące już lekarstwa, które w praktyce okazały się skutecznie zwalczać wirusa lub co najmniej eliminować jego szczególnie negatywne konsekwencje zdrowotne.
Nie wiem, czy mam rację, ale jeśli te okoliczności są bliskie prawdy, to by dowodziło, że nie tylko my, mali obywatele całego świata jesteśmy wodzeni za nos, ale także dotyczy to naszych władz, które na takie przypadki powinny być uodpornione, zważywszy na dysponowanie stosownym zapleczem bezpieczeństwa…
A może jesteśmy na wojnie wyniszczającej nas totalnie, co dotyczy także naszych ekip rządzących? Teza ta nie jest pozbawiona sensu, skoro Unia Europejska konsekwentnie zmierza do likwidacji suwerenności poszczególnych państw wspólnoty.
W logice zdarzeń jest to zrozumiałe, że w takich warunkach nie mają potrzeby dbania o strukturę i osobowe gremium rządzące, skoro ich celem jest likwidacja bytu całych poszczególnych państw europejskich.
Rad bym się dowiedzieć, czy odpowiednie polskie podmioty dbające o zdrowie i bezpieczeństwo naszej władzy uwzględniają ten aspekt zagrożenia, bo jeżeli nie, to możemy się w pewnym momencie obudzić bez, albo z poważnie przetrzebioną strukturą władzy.
Rozumiem, że kwestionowanie wytycznych Międzynarodowej Organizacji Zdrowia jest niezwykle trudne, ale bezmyślne postępowanie wedle jej zaleceń, podejrzewanych o sprzeczność ze zdrowym rozsądkiem, wymaga stosownej refleksji, bo inaczej znajdziemy się wszyscy w jednym kotle negatywnych konsekwencji pandemii, która nas dotknęła.
Karabeusz