Motto do poprzedniej części cyklu zawierało stwierdzenie, iż samo pochodzenie z warstwy inteligenckiej nie ma dla poprawnego wykształcenia jednostki najważniejszego, decydującego znaczenia.
Osoby wywodzące się z tej warstwy mają tylko potencjalne większe możliwości wszechstronnego zdobycia wiedzy, która następnie powinna być wykorzystywana dla dobra wykształconej jednostki i dla ogółu społeczeństwa.
Czy tak się stanie w przypadku konkretnego rodzinnie młodego inteligenta, to zależy od wielu innych często przypadkowych i niemożliwych do przewidzenia zbiegów okoliczności, a nie koniecznie od samego pochodzenia społecznego.
Niezbędny jest zapał do zdobywania wiedzy odpowiednio środowiskowo w młodym wieku rozbudzony. Wykształceni rodzice nie zawsze mają zdolności psychologiczno-pedagogiczne do zainicjowani tej cechy u swojej pociechy.
Można śmiało wykazać, że zapał do nauki może być naturalnie łatwiej rozbudzony u młodego człowieka pochodzenia robotniczo-chłopskiego, aniżeli pochodzącego z warstwy inteligenckiej, co uzasadnia wspomniana statystyka pochodzeniowa profesorów UJ przed II wojną światową.
Współcześnie funkcjonują poradnie sprawdzające preferencje młodzieży do wykonywania w przyszłości jakiegoś zawodu. Wcześniej tego nie było, stąd wszystko zależało od umiejętności środowiskowo rodzinnych.
Młody człowiek samoistnie zwykle nie wykazuje zamiłowania do nauki, jeżeli nie zostanie w tym kierunku odpowiednio zachęcony. Jeśli nie ma, kto tym się umiejętnie zająć, to cały etap wykształceniowy z wyższą uczelnią włącznie może wynikać z przypadkowych zdarzeń.
Od takich przypadków może też zależeć wybór pracy zawodowej po studiach. Samo pochodzenie inteligenckie dla rozwoju ma znaczenie w sferze ukształtowania podstawowych zasad, jakimi młody człowiek będzie się kierował w przyszłości.
Najważniejszym pozostaje umiejętność znalezienia własnego przeznaczenia, w tym przypadku zawodu, do którego ze względu na indywidualne cechy określona osoba najlepiej się nadaje, gdyż wówczas spełni się w swoim życiu zawodowym.
We współczesnym człowieku tkwi jakieś przekonanie o potrzebie zaliczenia do warstwy inteligenckiej, co ma z założenia daną jednostkę nobilitować. Ten element szczególnie istotnie zaistniał po 1989 r., kiedy to powstały warunki równego dostępu do wyższego wykształcenia.
Ogólny poziom wykształceniowy, mimo powszechnego poprawnego dostępu do studiów uległ obniżeniu i ten fakt począł być w specyficzny sposób wykorzystywany dla celów medialnej politycznej propagandy.
Powstały obszerne obszary inteligencji skłonnej wsłuchiwać się w trendy europejskie i światowe, konsekwentnie spychającej na margines tradycyjną starą inteligencję, kierującą się wartościami od dawna utrwalonymi i przestrzeganymi.
W mechanizmie propagandy medialnej nie doszło do podziału inteligencji na starą i nową, ale wmówiono społeczeństwu, że prawdziwa inteligencja obejmuje tylko wskazane nowości, jako postępowe i zgodne z trendami światowymi.
Na tej głoszonej idei powstała Platforma Obywatelska, spychająca przeciwników politycznych do nizin, poprzez nazywanie ich różnymi śmiesznymi przezwiskami, twierdząc, że prawidłowy kierunek rozwoju inteligencji mieści się wyłącznie w jej szeregach.
Wzdychania przynależności do tej warstwy społecznej spowodowały zwłaszcza w dużych miastach niezachwianą wiarę w te wciskane brednie, co doprowadziło do zdobycia władzy i to trzykrotnie, pomimo już po pierwszej kadencji widocznej błazenadzie w rządzeniu krajem.
PO czuła się jednak w swoim przekonaniu tak mocno przodująca w poczuciu przewodzenia polskiej inteligencji, że co ważniejsi jej przedstawiciele widząc realia, poczęli okazywać rzeczywiste skutki degrengolady tej władzy.
Trudno powiedzieć, czy oni przewidywali klęskę wyborczą w 2015 i 2019 roku, czy też zgodnie z zasadą pecunia non olet, potwierdzili, że naród mają w pięcie, gdyż już zostali wybrani do Parlamentu Europejskiego, wypłacającego im znaczne apanaże, toteż mogli sobie pokpić z frajerów wybierających ich do władz krajowych..
Część jeszcze do końca niezmanipulowanego odłamu inteligencji poczęła trzeźwo spoglądać na rzeczywistość, co spowodowało zmianę władzy i dopuszczenie do rządów tych, wśród których znajdują się odłamy polskiej starej inteligencji.
Cechy charakteryzujące rodzaj inteligencji łatwo ukazać na przykładzie Donalda Tuska i Jarosława Kaczyńskiego. Pierwszy z nich, liznął nieco historii, czego przebojowym rezultatem była publiczna ocena państwa i narodu polskiego, jako nienormalnego…
Bez kontynuacji rozwojowej wpadł w meandry polityki, w której okazał się hochsztaplerem, gotowym się sprzedać tym, którzy więcej zapłacą za jego usługi…Dobro rodaków sprowadził do zapewnienia naciskania „guzika dobrobytu”, gdyby taki tylko istniał.
W rezultacie właśni partyjni kamraci w przypływie niezwykłej szczerości ocenili, że po siedmioletnich rządach pozostawił kraj zrujnowany, przypominający przysłowiowy kamień na kamieniu…
Jarosław Kaczyński zdobył gruntowne wykształcenie prawnicze pozwalające mu na osiągnięcie stopnia naukowego doktora w okresie PRL-u, kiedy to mimo bolączek oświatowo-naukowych ten stopień znacznie trudniej było zdobyć niż dzisiaj, kiedy to przysłowiowo mówi się, że doktorów praw jest jak psów…
Następnie zajął się polityką w sposób gruntowny i wszechstronny, co po wielu doświadczeniach doprowadziło do napisania książki pt. „Polska naszych marzeń”, w której wyłożył klarownie wszystko to, co chce zrobić po dojściu do samodzielnej władzy.
Mając już doświadczenia sprawowania niesamodzielnych rządów w latach 2005-2007 doprowadził partię do sprawowania samodzielnej władzy i rozpoczął konsekwentnie realizować, to, co w powołanej książce obiecał.
Udało mu się dwukrotnie zdobyć pełną władzę, a choć dziś jest w opozycji, to trzecia taka możliwość jest całkiem realna. Analiza porównawcza kształcenia i jego skutków pokazuje jasno różnice między przedstawicielem starej tradycyjnej inteligencji i jej sztucznej odmiany.
Tadeusz Michał Nycz