Słownik PWN pod słowem zdrajca podaje trzy znaczenia, a mianowicie: tego, kto zdradza swój kraj, naród, itp., tego, kto odstępuje od wyznawanych ideałów, wartości, oraz tego, kto oszukuje kogoś.
Chciałbym skoncentrować się na tym pojęciu w zakresie odstępowania od wyznawanych ideałów, wartości i to w aspekcie pełnionych funkcji, w tym wykonywanego zawodu, a także realizowanych zadań politycznych.
Pomijam jednocześnie aspekt prawno-karny zdrajcy, jako niewchodzący do niniejszego przedmiotu omówienia. Przebieg historii ostatniego trzydziestolecia Rzeczypospolitej przynosi nam dość liczne przypadki zdrady politycznej, to znaczy zarówno odstępowania od głoszonych ideałów, jak i zmian przynależności partyjnej.
Zacznę od przypadków zmian partii politycznej, gdyż one nazbyt często są publicznie wykorzystywane do wyświechtanego posługiwania się słowem zdrajca. Z punktu widzenia interesu danej partii, odstępstwo jej członka stanowi niewątpliwie bardzo niekorzystne zjawisko, toteż w celu przeciwdziałania takim przypadkom obwołuje się odstępców mianem zdrajcy, chcąc wyhamować tego rodzaju procesy.
Zastanówmy się jednak nad przypadkiem dopuszczalności takiej zmiany w wyniku logicznego wyjaśnienia pierwotnych błędnych przekonań, które z czasem podlegające praktycznej weryfikacji spowodowały, że dany członek zmienił swoje zapatrywania.
Czy w tym przypadku właściwym będzie przyczepianie takiej osobie słowa zdrajca, rzecz jasna mającego pejoratywne znaczenie? Otóż sądzę, że nie, ale pod pewnymi warunkami. Przede wszystkim osoba zmieniające swoje poglądy powinna wyjaśnić merytoryczne przyczyny analizy rozumowej, która doprowadziła ją do zmiany zapatrywań.
Po drugie, w żadnym przypadku w tle takiej zmiany nie mogą się znaleźć osobiste nieformalne korzyści materialne. Po trzecie taki odstępca, głoszący następnie nowe poglądy powinien szczególnie zważać na wypowiadane słowa, zwłaszcza w aspekcie krytyki dotychczasowej swojej partii.
Innymi słowy krytyka jest dopuszczalna tylko pod względem merytoryczno-przedmiotowym, a nadto powinna być wyważona i spokojna, zachęcająca do rzeczowej wymiany poglądów.
Każdy z nas z racji wykształcenia i osiągnięcia określonego zawodu, ma obowiązek zachowywać się zgodnie z wyuczonymi zasadami i ideami, a także obowiązkami przynależnymi danemu zawodowi.
W tym przypadku trudno znaleźć jakiekolwiek usprawiedliwienie na umyślne sprzeniewierzenie się ideałom własnego zawodu. Niedopuszczalne jest to dlatego, że każdy człowiek ma prawo zarówno do wybrania określonego zawodu, jak i do jego zmiany.
Jeżeli z jakichś powodów nie chce kierować się ideami dotychczasowego zawodu, ma prawo go zmienić na inny natomiast nie wolno mu naruszać wyuczonych pryncypiów wykształcenia i przyuczenia do zawodu, ponieważ w tym przypadku staje się nieodwołalnie zdrajcą i to najgorszego gatunku.
W naszych polskich warunkach mamy do czynienia zasadniczo z bezpłatnym nauczaniem, toteż osoba wykształcona na koszt społeczeństwa, nie ma tym bardziej prawa do łamania wpojonych zasad i ideałów określonego zawodu, gdyż dodatkowo jest tym sposobem zdrajcą dla narodu łożącego fundusze na wykształcenie.
Oczywiście z prawnego punktu widzenia muszą istnieć określone mechanizmy powodujące eliminację takiej osoby z danego zawodu, w razie dopuszczenia się niedozwolonych sposobów zachowania.
Ja jednak chciałby się skoncentrować na moralnej ocenie takiej jednostki, po to, aby logicznie uświadomić gruntownie fatalne skutki niedopuszczalnego postępowania, nawet z pominięciem negatywnych sankcji prawnych.
Często posługujemy się literackimi określeniami etycznego postępowania człowieka, który w związku ze swoimi uczynkami powinien móc bez trudu spojrzeć w lustro na własną twarz i nie doznać wyrzutów sumienia.
Ostatnie cztery lata przebiegały w atmosferze skandalu wokół problemów prawnych i postępowania prawników niezgodnego z podstawowymi pryncypiami tego zawodu. Zacznę od zawodu sędziego, gdyż on odgrywa tutaj kluczową rolę.
Każdy sędzia konsekwentnie jest uczony obowiązku zachowania swojej bezstronności, co stanowi immanentną cechę arbitra. Oznacza to, że nie można wykonywać tego zawodu, nie cechując się bezstronnością.
Cecha ta realizuje się przede wszystkim w takim publicznym zachowaniu, aby nie można sędziemu zarzucić nawet cienia braku bezstronności. Z tego względu sędziom nie wolno występować publicznie, podejmować jakiejkolwiek działalności politycznej, etc.
Pewne odstępstwa i to tylko w stosunku do sędziego funkcyjnego np. prezesa, rzecznika sądu, mogą dotyczyć tych arbitrów, którzy obok podstawowej funkcji orzekania mają obowiązek przekazywać informacje o funkcjonowaniu sądu.
Nawet w tym przypadku sędzia nie ma prawa publicznie podejmować innych tematów niż te, które wynikają z niezbędnej konieczności przekazania informacji o działalności jednostki sądowej.
Medialna rzeczywistość pokazuje, że mamy powszechnie do czynienia z sędziami, którzy sprzeniewierzają się wykonywanemu zawodowi, co stanowi oczywistą podstawę do wyeliminowania ich z tego grona.
Osoby te nie spełniają podstawowego przymiotu, charakterystycznego dla tego zawodu, wpajanego im. notabene jeszcze na studiach prawniczych. Podobnie sprawa wygląda z innymi zawodami prawniczymi, których przedstawiciele głoszą publicznie poglądy pozostające w sprzeczności z oczywistą wiedzą pozyskaną na studiach prawniczych.
Dochodzi nawet do tego, że działania takie podejmują juryści posiadający stopnie i tytuły naukowe, a więc należący do tzw. arystokracji prawniczej. Jeżeli dany profesor chce się zajmować działalnością polityczną, zamiast dydaktyczno-naukową, to powinien po prostu zmienić zawód.
To, co może uchodzić politykowi, z racji specyfiki tego zawodu, nie uchodzi na pewno wykształconemu profesorowi zajmującemu się działalnością dydaktyczno-naukową, który medialnie szerzy poglądy sprzeczne z wiedzą akademicką.
Niestety, zjawisko to obejmuje nie tylko polskie kręgi prawnicze, gdyż dotyczy także tzw. Komisji Weneckiej, która w kwestii kompetencji naszego Trybunału Konstytucyjnego wyraziła pogląd o dopuszczalności orzekania przez Trybunał Konstytucyjny w sprawie legalności konstytucyjnej ustawy o Trybunale Konstytucyjnym.
O niedopuszczalności takiego postępowania wie już student prawa bodaj po pierwszym wykładzie z prawa rzymskiego, gdyż zasada bezstronności sędziego stanowi kanon prawniczy stary jak świat jurydyczny.
Nakreślone zjawiska zdrady zawodowej, występujące współcześnie w skali dość powszechnie rozwijanej budzą bardzo poważny niepokój o stopień rozwoju edukacyjnego i zasady wdrażania zdobytej wiedzy, a także uczciwość działalności zawodowej, w tym prawniczej.
Prawo, jako dziedzina organizująca stosunki społecznej musi się rządzić twardymi stałymi, zasadami rygorystycznie przestrzeganymi, bo w przeciwnym przypadku popadniemy w anarchię, i to wszystko, co dotychczas z trudem zbudowaliśmy zacznie się rozpadać, jak domek z kart.
Karabeusz