Naszym profesorom, mistrzom uniwersyteckim zawdzięczamy możliwość tworzenia dzieł, we własnym życiu zawodowym. Przekazywane przez nauczycieli akademickich prawdy, jeżeli trafią na podatny grunt, mogą skutkować działalnością twórczą wychowanków i tak się stało ze mną.
Skoncentrowani na własnych osiągnięciach zapominamy często o tych, bez których nie byłoby wytworów naszej działalności. Studiując na Uniwersytecie Jagiellońskim miałem szczęście obcować ze wspaniałymi profesorami, którym w tym miejscu pragnę podziękować za ich trud, bez którego nie mógłbym osiągnąć poziomu wiedzy pozwalającej na działalność twórczą.
W gronie tych osób usytuowani są moi trzej Mistrzowie akademiccy. Mistrz numer jeden –prof. dr hab. Antoni Walas z dziedziny prawa pracy; Mistrz numer dwa – prof. dr hab. Andrzej Zoll z dziedziny prawa karnego i Mistrz numer trzy – prof. dr hab. Jan Zimmermann z dziedziny prawa administracyjnego. Pragnę podzielić się wspomnieniami o moim Mistrzu numer jeden, któremu najwięcej zawdzięczam.
Te same osoby stanowiły wzór do naśladowania dla wielu studentów. Tym stwierdzeniem nawiązuję do słów prof. dra hab. Andrzeja M. Świątkowskiego w opracowaniu pt. „Mój Mistrz –Profesor Antoni Walas” (Studia z zakresu prawa pracy i polityki społecznej pod red. A. Świątkowskiego, rocznik 2013), i przyłączam się do wspomnień o Profesorze Antonim Walasie, będącym dla mnie wzorem znawcy przepisów prawa pracy, wzorem człowieka, którego pragnąłem naśladować oraz w pełni wykorzystywać otrzymane wskazówki, rady i spostrzeżenia.
Rozpocznę od nakreślenia przyczyn, dla których traktuję Profesora Antoniego Walasa, jako swojego Mistrza, co uważam za konieczne, gdyż moje podejście następuje z pozycji studenta i absolwenta, zawodowo bezpośrednio niezwiązanego z moim Mistrzem.
Profesora Antoniego Walasa poznałem na III roku studiów na Wydziale Prawa i Administracji UJ, w roku 1974, kiedy to przyszło mi wybrać specjalizację, czyli przedmiot gałęzi prawa, będący podstawą późniejszej pracy magisterskiej. Wybór prawa pracy, jako przedmiotu specjalizacji był przeze mnie dokonany w pełni świadomie.
Jako mały chłopiec przeglądałem wielokrotnie dokumenty i książki mojego dziadka, także absolwenta Wydziału Prawa UJ, wśród których przykuła moją uwagę pozycja pod znamiennym tytułem „Kodeks pracy”.
Nie był to Kodeks pracy, w rozumieniu dzisiaj obowiązującej ustawy, ale zbiór przepisów prawa pracy z okresu II RP, wśród których znajdowały się m. in. takie akty prawne jak: rozporządzenia Prezydenta RP o umowie o pracę robotników, o umowie o pracę pracowników umysłowych, o inspekcji pracy, ustawa o czasie pracy, ustawa o urlopach wypoczynkowych i wiele innych przepisów regulujących ówczesne stosunki pracy, w tym także status związków zawodowych.
Zagadnienia te przyciągnęły moją uwagę z tego względu, że mój dziadek Michał Nycz, pracując zawodowo w PKP (był naczelnikiem Wydziału Taryfowego Dyrekcji Okręgu PKP w Krakowie), zajmował się jednocześnie działalnością w związkach zawodowych branży kolejowej, w ramach których pełnił funkcję prezesa Zarządu Okręgu Związku Zawodowego Kolejowców w Krakowie, w I połowie XX wieku.
Przeglądając pozostałe po tej działalności dokumenty, zainteresowałem się tą problematyką na tyle, że postanowiłem zgłębić zagadnienia prawne regulujące te stosunki społeczne, tym bardziej, że analizowane przeze mnie przepisy z owego zbioru „Kodeks pracy” wydały mi się nie tylko ciekawe, ale i skonstruowane dosyć przejrzyście i zrozumiale.
Przypomina mi się ocena porównawcza tych przepisów z obecnie obowiązującym Kodeksem pracy dokonana w połowie lat 90-tych ubiegłego wieku na zebraniu Katedry Prawa Pracy i Polityki Społecznej UJ, przez prof. dra hab. Andrzeja M. Świątkowskiego.
Profesor stwierdził, a było to jeszcze przed istotną nowelizacją Kodeksu pracy z 1996 r., że w strukturze instytucji prawa pracy w zasadzie nic się nie zmieniło, natomiast tekst tych rozporządzeń z 1928 r. o umowie o pracę robotników oraz o umowie o pracę pracowników umysłowych, jawi się, jako skonstruowany prosto i zrozumiale, podczas, gdy w Kodeksie pracy, co drugi artykuł wywołuje wątpliwości interpretacyjne.
Mimo znacznego upływu czasu i kolejnych zmian nowelizacyjnych współczesnego Kodeksu pracy, ocena poprawności legislacyjnej tego aktu prawnego do dzisiaj, moim zdaniem, nie uległa zmianie, co łączy się ściśle z modelem stanowienia prawa, zasadniczo odmiennym od modelu międzywojennego.
Oba podstawowe dla stosunków pracy rozporządzenia Prezydenta RP o umowie o pracę robotników oraz o umowie o pracę pracowników umysłowych zostały opracowane przez Radę Legislacyjną funkcjonującą przy Prezydencie Rzeczypospolitej Polskiej, złożoną z ówczesnych wybitnych prawników, podczas, gdy nasz Kodeks pracy był uchwalony i jest stale nowelizowany większością głosów parlamentarzystów, w znacznej części niemających większego pojęcia o stanowieniu prawa.
I znów mała dygresja na poparcie powyższej tezy. W roku 1994 ustawodawca zdecydował się w całości znowelizować dział XI Kodeksu pracy pt. Układy zbiorowe pracy. W związku z tym, zawodowo pracując w Państwowej Inspekcji Pracy, zostałem powołany do pełnienia funkcji kierownika organizującej się Sekcji Rejestracji Zakładowych Układów Zbiorowych Pracy w Okręgowym Inspektoracie Pracy w Krakowie, ponieważ takie zadania zostały przypisane mojemu pracodawcy.
Osoby zajmujące się tą problematyką w poszczególnych okręgach PIP, objęte zostały szkoleniem zorganizowanym w Ośrodku Szkolenia Państwowej Inspekcji Pracy we Wrocławiu, gdzie zajęcia z tego tematu prowadził prof. dr hab. Zbigniew Salwa.
Profesor Zbigniew Salwa był autorem nowego działu XI K.p. i z tej racji wyjaśniał nam różne wątpliwości na tle tych regulacji prawnych. Nie były to niestety jednostkowe zagadnienia, ale dość istotne problemy na tle całości nowo uchwalonych przepisów. Wykładowca nie tylko tłumaczył sposób rozumienia poszczególnych instytucji prawa układowego, ale także poddawał krytyce uchwalone przepisy, wskazując na poprawniejszy kierunek legislacji.
Zajęcia były prowadzone metodą seminaryjną, dlatego w pewnym momencie zapytałem, jak to się stało, że mamy tak wiele wątpliwości interpretacyjnych, podczas, gdy można było poszczególne instytucje prawne uregulować bardziej zrozumiale, zgodnie z prezentowanymi przez prowadzącego zajęcia poglądami?
Odpowiadając na to pytanie, profesor Zbigniew Salwa sięgnął do teczki, wyciągnął plik dokumentów i podał mi, proponując abym zapoznał się z tekstem projektu nowelizacji działu XI, który został przez niego opracowany. W czasie przerwy przeglądnąłem te materiały, poszukując przede wszystkim tych artykułów, które profesor krytykował i ze zdziwieniem stwierdziłem, że jego zapisy są czytelne i niebudzące wątpliwości.
Po przerwie wywiązała się dyskusja, w czasie której profesor Zbigniew Salwa wyjaśnił, że pokazane dokumenty stanowiły jego projekt nowego działu XI K.p., a to, co zostało uchwalone, jest jakąś nieudolną wersją parlamentarną, wprowadzoną w wyniku głosowania przez: „las podniesionych rąk poselskich”…
Po przegłosowaniu w podkomisjach sejmowych poprawek do projektu, nikt go nie pytał ani o spójność, ani o zasadność tych poczynionych zmian i dlatego uchwalono prawo budzące sporo wątpliwości, w warunkach, gdy można było tego uniknąć.
Powołuję te autentyczne zdarzenia dlatego, że czytane przeze mnie przepisy prawa pracy z okresu międzywojennego mogły rzeczywiście zainteresować laika, nieznającego w ogóle prawa, z racji ich prostoty, klarowności i jasnego spojrzenia na stosunki społeczne.
Czytając te regulacje sądziłem, że współczesne prawo tak właśnie wygląda i stąd zrodziło się moje zainteresowanie tym kierunkiem prawa, który wydał mi się powszechnie istotny, zważywszy na to, iż każdy musi pracować, aby zarabiać pieniądze, stanowiące podstawę egzystencji człowieka.
Na III roku studiów miałem dość luźny kontakt z Profesorem Antonim Walasem, który wygłosił na naszym roku tylko, o ile pamiętam, dwa wykłady. Profesor, jako wykładowca, dał się poznać od strony dobrej komunikacji ze studentami. Wynikało to z poprawnej, jasnej prezentacji poglądów i wyjaśniania przedstawianych zagadnień, jak również umiejętności z zakresu dykcji i ogólnej poprawności posługiwania się językiem polskim.
Na IV roku studiów miałem seminarium magisterskie, które prowadził Profesor Antoni Walas. Już na początku zajęć podjąłem próbę dyskusji z Panem Profesorem, co było z jednej strony typowym elementem seminaryjnym, jednakże mój sposób podejścia wywoływał sprzeciw koleżanek i kolegów, gdyż pozwoliłem sobie prezentować odmienne poglądy od prowadzącego zajęcia.
Pamiętam przypadki, kiedy to koleżanki i koledzy przy kolejnym moim wystąpieniu, trącali mnie i szeptem błagali, abym przestał, bo to może się dla nas źle skończyć na egzaminie. Znamienne było to, że Profesor Antoni Walas zdawał się być zadowolonym z takiego obrotu sprawy. W pewnym momencie zorientował się, o co koleżeństwu chodzi, oświadczając, że chciałby, aby czynnie w dyskusji występowali wszyscy – nie tylko kolega Nycz.
Program IV roku przewidywał miesięczną praktykę magisterską w ówczesnych zjednoczeniach przedsiębiorstw przemysłowych. Zachęcony pozytywnym podejściem do niesfornego dyskutanta, jak to mnie koleżeństwo nazwało, postanowiłem zwrócić się z prośbą o skierowanie na praktykę do związków zawodowych.
Profesor oświadczył, że może mnie skierować do związków zawodowych, ale tylko na dwa tygodnie, gdyż przez pozostały okres praktyka musi przebiegać w zjednoczeniu, ponieważ program tego wymaga. I rzeczywiście tak się stało.
Pierwsze dwa tygodnie wynudziłem się nieco w ówczesnym Zjednoczeniu Budownictwa Komunalnego w Krakowie, w którym pokazywali nam dokumenty, z których mało kto cokolwiek wiedział, choć ja starałem się z pobytu wynieść jakieś doświadczenia. Grupa studentów była jednak zbyt liczna, aby można było poszczególnym osobom poświęcić czas, konieczny dla sensownego wprowadzenia w działalność kadrową, inaczej mówiąc w zakres zadań służb pracowniczych.
Zgoła inaczej to wyglądało przez następne dwa tygodnie spędzone przeze mnie w Zespole Pomocy Prawnej Krakowskiej Rady Związków Zawodowych. Tutaj, tylko dwojga studentów, nie zanudzano i nie zarzucano papierami, lecz pokazano konkretną pracę polegającą na udzielaniu porad prawnych z zakresu prawa pracy pracownikom, którzy zgłaszali się do Zespołu z różnymi swoimi problemami.
Od razu poczułem się jak ryba w wodzie. Był to okres wprowadzania regulacji Kodeksu pracy obowiązujących od 1 stycznia 1975 r., a praktyka miała miejsce w lutym 1976 r., czyli w warunkach drugiego rozpoczynającego się roku obowiązywania tego kodeksu.
Podbudowany wiedzą z wykładów i seminarium magisterskiego, dałem się chyba poznać, jako osoba zorientowana trochę w tej problematyce, a przede wszystkim dążąca w szczegółach do coraz lepszego zrozumienia tych zagadnień. Doszło nawet do tego, że w drugim tygodniu praktyki w obecności radcy prawnego Zespołu, pozwolono mi samodzielnie udzielać porad.
Wybrałem jako temat pracy magisterskiej problematykę urlopów wypoczynkowych, gdyż zagadnienia te wydały mi się dość interesujące i stosunkowo proste, choć było to przekonanie nietrafne, gdyż już na początku pisania pracy przekonałem się, że stopień skomplikowania bynajmniej nie odpowiada prawu międzywojennemu.
Z drugiej strony, cieszyła mnie potrzeba szerokiego i wszechstronnego wyjaśnienia instytucji prawa urlopowego, ze względu na powszechny i corocznie przysługujący urlop, co czyniło tę problematykę z praktycznego zapotrzebowania, właściwie wybraną.
Po przedstawieniu planu pracy magisterskiej, Profesor Antoni Walas dokonał ograniczenia tematycznego do instytucji wymiaru urlopu wypoczynkowego, stwierdzając, że szersza tematyka wykraczałaby poza wymagania dla pracy o tym poziomie.
Pod koniec maja 1976 r. na jednym z seminariów Profesor poprosił, abym pozostał po jego zakończeniu i usłyszałem propozycję, którą mnie zaskoczył, a którą oczywiście czułem się zaszczycony. Profesor zaproponował mi asystenturę w ówczesnym Zakładzie Prawa Pracy Instytutu Administracji i Zarządzania Uniwersytetu Jagiellońskiego.
Dodał jednak, że sprawa będzie aktualna dopiero za rok, ponieważ administracyjny przydział etatów, nie obejmuje w roku akademickim 1976/77 Zakładu Prawa Pracy, lecz dopiero będzie to w roku 1977/78.
Po tej rozmowie, otrzymałem telefon od byłego opiekuna roku doc. dra hab. Aleksandra Lichorowicza, z zapytaniem, czy nie chciałbym w roku akademickim 1976/77 zostać asystentem w Zakładzie Administracji Gospodarczej, kierowanym przez ówczesnego doc. dra hab. Andrzeja Wasilewskiego.
Podziękowałem osobiście doc. Andrzejowi Wasilewskiemu, oświadczając, że prawo pracy zostało przeze mnie wybrane, jako specjalizacja, w której czuję się bardzo dobrze i sądzę, że właśnie ta dziedzina prawa stanowi dla mnie swoistego rodzaju powołanie do wykonywania zawodu.
Na początku czerwca 1976 r. otrzymałem telefon z Zespołu Pomocy Prawnej KRZZ z propozycją podjęcia pracy od 1 lipca 1976 r. w charakterze radcy prawnego. Ofertę od razu przyjąłem, udając się do Profesora Antoniego Walasa z prośbą o przesunięcie terminu obrony pracy magisterskiej, który początkowo był wyznaczony na początek września.
Profesora ucieszyła informacja o podejmowanej przeze mnie pracy, a w kwestii terminu obrony pracy magisterskiej oświadczył, że nie ma żadnego problemu – jak praca będzie gotowa, to na bieżąco uzgodnimy termin obrony. Rzeczywiście tak się stało, obroniłem pracę magisterską 17 listopada 1976 r., z wynikiem bardzo dobrym i z takim samym wynikiem ukończyłem studia, uzyskując tytuł magistra administracji.
Od początku roku akademickiego 1976/77 systematycznie spotykałem się z Profesorem Antonim Walasem, w odstępach mniej więcej raz na dwa tygodnie. Profesor był kierownikiem Podyplomowego Studium Prawa Pracy zorganizowanego przez Uniwersytet Jagielloński w porozumieniu z ówczesną Krakowską Radą Związków Zawodowych, a zajęcia na studium i jego administracja znajdowały się na czwartym piętrze w budynku związkowym przy ulicy Skarbowej 4 w Krakowie, gdzie ja pracowałem na pierwszym piętrze.
Spotkania nasze nie trwały długo. Czasem było to 10 minut, czasem kwadrans. Zawsze przychodziłem do Profesora z konkretnymi problemami na tle stosowania przepisów nowego Kodeksu pracy, prosząc o szczegółowe wyjaśnienia.
Profesor Antoni Walas, piszący w literaturze przedmiotu dość trudnym językiem (wystarczy przeczytać Jego traktat o wypowiedzeniu umowy o pracę), był jednocześnie swoistego rodzaju fenomenem, potrafiącym bardzo prostymi sformułowaniami wyjaśnić trudne, złożone problemy Kodeksu pracy.
Mój kontakt z Profesorem nie dotyczył ogólnych zagadnień kodeksowych, ale szczegółów, które były niezbędne z pozycji prawnika praktyka, usiłującego poprawnie stosować nowe przepisy Kodeksu pracy. Zakres szczegółowości tak pytań do Profesora, jak i Jego odpowiedzi, sprowadzał się do konkretnych praktycznych rozwiązań w zakresie stosowania aktu prawnego.
W czasie kilkudziesięciu w sumie spotkań z Profesorem, jakie odbyłem do końca marca 1978 r., (w kwietniu przebywałem na urlopie, a na początku maja Pan Profesor niestety zmarł), nie spotkałem się z przypadkiem, aby mój rozmówca nie potrafił niezwłocznie udzielić mi odpowiedzi na postawione pytanie.
Pan Profesor imponował mi olbrzymią wiedzą praktyczną z zakresu prawa pracy i umiejętnością prostego oraz logicznego wyjaśniania trudnych zagadnień, która to cecha, jak się później przekonałem, nie jest elementem częstym wśród osób zajmujących się profesjonalnie prawem. Łatwość, z jaką Pan Profesor przekazywał wyjaśnienia i rozwiązywał zawiłe problemy budziła ogromny szacunek dla Jego niezwykłej maestrii.
Dzisiaj, z perspektywy osoby zajmującej się ponad 40 lat prawem pracy, z perspektywy autora wielu opracowań oraz indywidualnie napisanego komentarza Kodeksu pracy, mogę śmiało powiedzieć, że Pan Profesor Antoni Walas był w zakresie prawa pracy, z mojej pozycji ocennej praktyka stosowania tych przepisów, niedościgłym Mistrzem.
Przez całe życie zawodowe usiłowałem osiągnąć praktyczny poziom znajomości przepisów prawa pracy porównywalny do wiedzy wzorca, jaki stanowił Pan Profesor, ale nie wiem czy mi się to udało, co z oczywistych względów pozostawiam ocenie innych.
Jako praktyk prawa pracy mogę powiedzieć, że Profesor Antoni Walas był znawcą i propagatorem praktycznym przepisów prawa pracy o skali zupełnie wyjątkowej w gronie nauczycieli akademickich i dlatego uważam Go za swojego Mistrza uniwersyteckiego o numerze jeden.
Niezależnie od tego, Profesorowi Antoniemu Walasowi można przypisać inne pozytywne cechy, jako nauczycielowi akademickiemu i wreszcie, jako człowiekowi, który bezinteresownie pomagał innym. Zwłaszcza cecha bezinteresownej pomocy, która mnie objęła, jako studenta, a następnie, jako absolwenta, jest szczególnie godna podkreślenia dla całokształtu zasług Pana Profesora.
Ludźmi godnymi szczególnych pochwał są ci, którzy szanują słowo, nie rzucają obietnic na wiatr i takim człowiekiem był Profesor Antoni Walas, o czym osobiście się przekonałem. W maju 1977 r. w czasie kolejnego spotkania z Profesorem usłyszałem, że etat asystenta w Zakładzie Prawa Pracy na mnie czeka od następnego roku akademickiego.
Znalazłem się w dość trudnej sytuacji do podjęcia decyzji – żona, dziecko, długa perspektywa oczekiwania na mieszkanie, żadnych rodzinnych zasobów pieniężnych – a tymczasem miałem podjąć decyzję, co do tego, czy godzę się przejść do pracy na Uniwersytet Jagielloński z wynagrodzeniem porównywalnie o połowę niższym od dotychczas pobieranego.
Nie była to prosta sprawa. Rodzina namawiała mnie do rozpoczęcia kariery naukowej, wskazując na przykład kuzyna Bolesława Gintera, który wówczas był doktorem habilitowanym na UJ z zakresu archeologii, a później już, jako profesor został jego prorektorem do spraw nauki.
Bijąc się z myślami, postanowiłem poprosić Profesora Antoniego Walasa o pomoc w rozwiązaniu tego dylematu. Na postawione pytanie, wraz z opisem okoliczności towarzyszących, Pan Profesor oświadczył, że to jest moja decyzja i ja sam muszę ją podjąć, po to, aby w przyszłości nie żałować wybranego kierunku rozwoju zawodowego.
Ja jednak w sposób natarczywy zapytałem – co Pan Profesor zrobiłby na moim miejscu? Profesor Antoni Walas spojrzał na mnie z ukosa, jakby się chciał dość przenikliwie zorientować, co do mojego przeznaczenia zawodowego i powiedział, że wyglądam mu na praktyka prawa pracy – ale, kolego, decyzja należy do was i bez względu na jej rodzaj, ja pana będę wspierał.
W tym miejscu dodam, że słowo „kolego” usłyszałem już na seminarium magisterskim, czyli ja mówiłem: „Panie Profesorze”, a Pan Profesor do mnie: „ panie kolego”, albo „kolego” i tak już pozostało do ostatniego naszego spotkania.
Od mojego Mistrza usłyszałem także wiele rad i wskazówek, pozwalających mi w późniejszych latach działalności w charakterze specjalisty z zakresu prawa pracy trafnie diagnozować problemy prawne, właściwie wykorzystywać orzecznictwo, czy literaturę prawa pracy.
Pamiętam, że Profesor Antoni Walas szczególne znaczenie przypisywał nie tylko samemu poszerzaniu wiedzy literaturowej i orzeczniczej, ale kładł istotny nacisk na krytyczne podejście do tej wiedzy.
Tłumaczył mi, że w literaturze przedmiotu z natury rzeczy mogę znaleźć traktaty słuszne, kontrowersyjne i błędne, gdyż na tym polega działalność naukowa, sprowadzająca się do ścierania się ze sobą poglądów słusznych i niesłusznych.
W specyficzny sposób, z dużą dozą krytycyzmu spoglądał na funkcje i stanowiska naukowe, a także sądownicze stwierdzając, że nawet najbardziej zasłużony profesor, czy Sąd Najwyższy może prezentować kontrowersyjne, a nawet błędne poglądy, stąd też zadaniem każdego badacza takiej wiedzy jest podejście sceptyczne, a w naszym prawniczym przypadku analiza określonej tezy pod kątem poprawności teoretycznej, a także przyjętych powszechnie zasad wykładni prawa.
Uczulał mnie na poprawne rozumienie i zastosowanie tezowanych rozstrzygnięć sądów, zwracając uwagę na ich ścisłe powiązanie ze stanem faktycznym i niepewność, co do zasadności formułowania na ich tle uogólniających kierunków interpretacyjnych.
Ten cały bagaż przekazywanej wiedzy miał, jak sądzę, wspierać mnie w przyszłej działalności naukowo-dydaktycznej. Ja jednak zdecydowałem się pozostać w związkach zawodowych, rezygnując z kariery czysto naukowej, w rozumieniu statusu nauczyciela akademickiego.
Stosunek Pana Profesora do mnie nie zmienił się i choć osobiście tego nie odczuwałem, dopiero po wielu latach dowiedziałem się, że w osobie Pana Profesora miałem przez cały czas naszej znajomości swoistego rodzaju „Patrona”.
Już po likwidacji ówczesnego ruchu związkowego i przejściu przeze mnie do pracy w Państwowej Inspekcji Pracy, od jednego z byłych członków kierownictwa KRZZ dowiedziałem się, w jaki sposób Profesor Antoni Walas sprawował nade mną patronat, o którym wówczas nie miałem w ogóle pojęcia.
Przede wszystkim, moją pracę w Zespole Pomocy Prawnej KRZZ zawdzięczałem wyłącznie Profesorowi Antoniemu Walasowi, gdyż bez Jego wstawiennictwa, nikt by mnie tam nie zatrudnił, z uwagi na brak przynależności partyjnej.
Jak wiadomo, ówczesne związki zawodowe były traktowane, jako niższa linia partii rządzącej i dlatego stała, na pełnym etacie praca w tym aparacie dla osoby niepartyjnej była wykluczona. Po drugie, przyjęcie mnie na stanowisko radcy prawnego w warunkach, gdy posiadałem jedynie absolutorium po ukończeniu ostatniego, IV roku studiów, bez wsparcia Pana Profesora było niemożliwe.
Po trzecie, nawet w warunkach posiadania tytułu zawodowego magistra w dniu przyjęcia do pracy 1 lipca 1976 r., KRZZ, zgodnie z przepisami, mogła mnie zatrudnić na referenta prawnego ze znacznie niższym wynagrodzeniem, aniżeli przysługujące radcy prawnemu.
Znamienne przy tym jest, że ja Pana Profesora ani nie prosiłem o pomoc w pozyskaniu pracy, ani w ogóle na te tematy, z punktu widzenia pomocy, z Nim nie rozmawiałem. Nie prosiłem Go również o patronat, jaki nade mną sprawował, a że był on skuteczny, o tym świadczą zdarzenia zaistniałe już po śmierci Pana Profesora.
Kiedy ów patronat się skończył, po umowach zawieranych dotychczas na czas określony, otrzymałem propozycję stałej pracy w KRZZ, czyli na podstawie umowy zawartej na czas nieokreślony, pod warunkiem przynależności do partii politycznej.
Zapytałem mego rozmówcę z KRZZ, czy gdyby Profesor Antoni Walas nadal żył, otrzymałbym umowę bezterminową bez tej przynależności partyjnej, na co dostałem odpowiedź twierdzącą.
Pan Profesor był dla związkowców ikoną polityczną, jako pełniący w przeszłości funkcję pierwszego sekretarza Komitetu Uczelnianego PZPR UJ, w latach 1960-1961. Oceniając postać Pana Profesora także, jako działacza partyjnego, sięgnąłem do źródeł internetowych przekonując się o tym, że i tam ocena Jego postaci jest pozytywna.
W „Pamiętnikach” autorstwa prof. dra hab. Karola Estreichera, wybitnego historyka sztuki, znanego przeciwnika władz PRL-u, zachowały się pozytywne zapisy na temat Pana Profesora Antoniego Walasa, jako pierwszego sekretarza partii na Uniwersytecie Jagiellońskim.
Pan Profesor Antoni Walas w tej roli zapisał się również, jako dbający, być może podobnie jak w moim przypadku, bezinteresownie o innych i dlatego we wskazanych „Pamiętnikach” został nawet przez przeciwnika politycznego dostrzeżony, jako szczególnie porządny i godny zaufania człowiek.
Mój związkowy pracodawca, przy pomocy nacisku ekonomicznego spowodował, że zapisałem się do partii politycznej, która najbardziej odpowiadała programowo mojemu światopoglądowi, a partią tą było Stronnictwo Demokratyczne.
Miałem ten zaszczyt, że moim członkiem wprowadzającym do Stronnictwa był prof. dr hab. inż. Jan Janowski rektor AGH, a później wicepremier. Po kilku latach członkostwa w Stronnictwie Demokratycznym zostałem wybrany prezesem Wojewódzkiego Koła Prawników w Krakowie.
Właśnie z tego okresu przypominam sobie zdarzenie związane z osobą Pana Profesora Antoniego Walasa. Na jednym z zebrań Koła Prawników omawialiśmy krakowskie osobistości prawnicze i w gronie tych osób znalazł się Profesor Antoni Walas.
Bardzo ciepłe słowa o Panu Profesorze Antonim Walasie usłyszałem od kolegi, mecenasa Jerzego Marcinkowskiego, seniora naszego Koła, który pamiętał Pana Profesora z czasów, gdy pełnił On funkcję sędziego w różnych instancjach sądów krakowskich, a także z okresu prezesowania w Okręgowej Komisji Arbitrażowej w Krakowie.
Podkreślał wierność prawu przejawianą przez Profesora Antoniego Walasa w ramach każdej z pełnionych przez Niego funkcji, a także umiejętność trafności analizy, sądów i wykładni prawa, opartej na jej podstawowych zasadach wywodzących się także z prawa rzymskiego.
Wreszcie, w zwykłych stosunkach towarzyskich, zdaniem mecenasa Jerzego Marcinkowskiego, Pan Profesor odbierany był, jako człowiek bardzo pogodny, spokojny, umiejący właściwie postępować w każdej trudnej sytuacji.
Rzeczywiście, jak sobie przypominam, tak z okresu studiów, jak i z późniejszych spotkań z Panem Profesorem, wyglądał zawsze pogodnie, jakby stale lekko uśmiechnięty, czym już na wstępie zyskiwał sympatię, zanim jeszcze cokolwiek powiedział.
Trudno mi oceniać Pana Profesora z naukowego punktu widzenia, dlatego powołam się na „Krakowskie Studia Prawnicze”, w których to, w tomie XV opublikowano wspomnienie o Panu prof. dr hab. Antonim Walasie, autorstwa dr Haliny Jachimowicz-Wierzbińskiej i prof. dr hab. Tadeusza Zielińskiego pt. „Antoni Walas – teoretyk prawa pracy w Polsce”.
Z opracowania tego wynika, że Profesor Antoni Walas w sferze naukowej był prekursorem szeregu instytucji prawa pracy, które następnie znalazły się w obecnym Kodeksie pracy.
W sumie, tak z naukowo-dydaktycznego punktu widzenia, jak i w dziedzinie praktyki wyjaśniania przepisów prawa pracy Profesor Antoni Walas był osobą szczególnie zasłużoną, ale to, co w moim przekonaniu najbardziej Go wyróżnia, to uczciwy, prostolinijny sposób działania, charakteryzujący osobowość umiejącą postępować właściwie, wedle wpojonych uniwersalnych, ponadczasowych, aksjologicznych zasad.
Pamiętam słowa Profesora stwierdzającego, że nie jest sztuką być człowiekiem praworządnym, jeżeli dookoła wszyscy tego prawa przestrzegają. Sztuką jest być praworządnym, odważnym w każdych warunkach, także wtedy, gdy dookoła widzi się osoby naruszające prawo i interweniować w takim przypadku.
To niezłomne przekonanie o konieczności bycia człowiekiem uczciwym w każdych warunkach było ideą przewodnią Profesora, który do tego bezinteresownie, z własnej inicjatywy pomagał innym.
Cechy te, jak mniemam, spowodowały problemy z uzyskaniem tytułu profesora zwyczajnego, gdyż Profesor wierny zawsze swoim przekonaniom, narażał się zapewne ówczesnym władzom, co przyczyniło się do opóźniania tego awansu, choć dorobek i lata pracy w pełni uzasadniały nadanie Mu tej najwyższej godności profesorskiej.
Jako uczeń Pana Profesora Antoniego Walasa, miałem przyjemność w czasie seminarium poświęconemu Jego pamięci, zorganizowanemu przez Katedrę Prawa Pracy i Polityki Społecznej w dniu 22 listopada 2013 r. w Collegium Maius Uniwersytetu Jagiellońskiego, podzielić się wspomnieniami ukazującymi niezwykłą osobowość Mistrza uniwersyteckiego.
Tadeusz Michał Nycz