Księga XI. POLETKO DOŚWIADCZALNE

Jako zawodowy inspektor pracy spotykający się, na co dzień z poszkodowanymi pracownikami, zwłaszcza w wyniku pozbawienia ich pracy, o przywróceniu do której może wiążąco orzec tylko sąd pracy, coraz częściej w XXI wieku stykałem się z bardzo niepochlebnymi opiniami o funkcjonowaniu wymiaru sprawiedliwości.

Oceny formułowane pod adresem sądów niekiedy składały się ze zwrotów niemieszczących się w języku parlamentarnym, jeżeli ten uznawać za miarę poprawności językowej.

Zdając sobie sprawę, że osoba przegrywająca spór sądowy z natury rzeczy może być subiektywnie niezadowolona, a także z tego, że każda sprawa sądowa, aby ją ocenić obiektywnie wymaga dokładnego przeanalizowania całości akt, postanowiłem stworzyć poletko doświadczalne, czyli na własnej skórze przekonać się jak funkcjonują sądy pracy.

Zbliżałem się do osiągnięcia wieku 60 lat, który wedle mojej wiedzy uprawniał do przejścia na wcześniejszą emeryturę z racji bycia pracownikiem organu kontroli państwowej pod nazwą Państwowa Inspekcja Pracy.

Takie prawo do wcześniejszej emerytury przewidywała ustawa emerytalna z 1982 r., znajdująca nadal częściowe zastosowanie pod rządami aktualnych ustawowych przepisów emerytalnych.

Sęk w tym, że rozporządzenie wykonawcze do tej ustawy z 1983 r., bez upoważnienia ustawowego, ograniczyło ustawowe pojęcie pracownika organu kontroli państwowej do pracowników Najwyższej Izby Kontroli.

Mając wątpliwość, co do legalności przepisu wykonawczego, zasięgnąłem opinii znanego mi byłego prezesa Trybunału Konstytucyjnego, który jednoznacznie uznał, że rozporządzenie ograniczające pojęcie pracownika organu kontroli państwowej do pracowników NIK jest prawnie nielegalne.

Poradził mi, abym przed sądem zakwestionował wykroczenie przez Radę Ministrów poza delegację ustawową do wydania przepisu wykonawczego, a gdyby sędzia nie chciał derogować przepisu rozporządzenia w rozstrzyganej sprawie, abym zawnioskował o skierowanie przez sąd zapytania prawnego do Trybunału Konstytucyjnego w kwestii legalności przepisu rozporządzenia.

Podbudowany opinią powszechnie szanowanego byłego prezesa TK, udałem się jeszcze do sędziego wizytatora z zakresu prawa pracy i ubezpieczeń społecznych, który po przedstawieniu problemu oświadczył, że mam rację i gdyby on orzekał to sprawę bym wygrał.

Niestety, jest już tuż przed przejściem w stan spoczynku, stąd orzekać nie będzie, dlatego nie naruszając zasady bezstronności sędziego, mógł wyrazić pogląd prawny w tej sprawie.

Mając pozytywne opinie dwóch poważnych autorytetów prawnych, rozpocząłem batalię o wcześniejszą emeryturę, działając w imieniu własnym oraz dwóch kolegów inspektorów pracy, których byłem pełnomocnikiem procesowym przed sądem.

ZUS odmówił nam prawa do emerytury, gdyż był związany przepisem wykonawczym do ustawy emerytalnej z 1982 r. Długo można by opowiadać o przebiegu, czasie trwania i postępowaniu oraz rozstrzygnięciach sądowych, ale ograniczę się do tego, że zapadło ogółem 10 orzeczeń.

Tylko jedno orzeczenie przyznało koledze prawo do wcześniejszej emerytury, który to wyrok uchylono w następstwie apelacji ZUS-u. W pozostałych rozstrzygnięciach sądy jednolicie odmawiały prawa do emerytury uznając, że nie jesteśmy pracownikami organu kontroli państwowej, za których uznaje się tylko pracowników NIK-u.

Wnioski w sprawie skierowania zapytania do Trybunału Konstytucyjnego o legalność rozporządzenia wykonawczego, które wbrew delegacji ustawowej ograniczyło prawo do wcześniejszej emerytury do pracowników NIK-u, konsekwentnie odrzucano, uznając, że sąd nie ma wątpliwości, iż zawodowy inspektor pracy Państwowej Inspekcji Pracy nie jest pracownikiem organu kontroli państwowej (sic!).

Moi dwaj koledzy po otrzymaniu prawomocnego rozstrzygnięcia już osiągnęli normalny wiek emerytalny i nie chcieli dalej toczyć sporu o przysłowiową pietruszkę, ja natomiast w wyniku skargi kasacyjnej dowiedziałem się ze Sądu Najwyższego, że pracując, jako inspektor pracy Państwowej Inspekcji Pracy nie mam przymiotu organu kontroli państwowej, uprawniającego do wcześniejszej emerytury.

Humorystyczno-anegdotycznie patrząc na tę sytuację mogę stwierdzić, że wnuk w wieku przedszkolnym, widząc teczkę z napisem Państwowa Inspekcja Pracy stwierdził, że dziadek jest organem kontroli państwowej, podczas gdy dla sądów realizujących wymiar sprawiedliwości było to określenie za trudne…

Po zakończeniu poletka doświadczalnego utwierdziłem się w przekonaniu, że brak legalnej wykładni ustaw poczynił w polskim stosowaniu prawa wręcz spustoszenie w zakresie pojęć, co jest prawdziwe, a co jest fałszywe.

Prawo polskie nie chroni w rzeczywistości słabszych, ale pozoruje działalność w tym zakresie. Sądy nie kierują się literą prawa, ale jakimiś zakulisowymi ustaleniami płynącymi od innej władzy i w tym wszystkim suweren jest oszukiwany mimo pięknie brzmiących zasad konstytucyjnych, które powinny bronić praw każdego obywatela, ale nie bronią.

Skojarzyła mi się z poletkiem doświadczalnym wiele lat temu przeprowadzona nowelizacja ustawy o emeryturach i rentach z Funduszu Ubezpieczeń Społecznych, w wyniku której nadano inspektorom pracy Państwowej Inspekcji Pracy prawo wydawania decyzji administracyjnych w sprawie ustalenia, czy pracownik pracował, czy nie pracował w szczególnych warunkach lub przy pracy o szczególnym charakterze.

Tysiące takich decyzji inspektorzy pracy wydali, a w wyniku skarg kierowanych do wojewódzkich sądów administracyjnych i następnie do Naczelnego Sądu Administracyjnego, sądy akceptowały je, jako legalne.

Nagle władza bezpodstawnie, bez nowelizacji przepisów zmieniła zdanie i sądownictwo administracyjne poczęło kwestionować legalność decyzji administracyjnych wydawanych przez inspektorów pracy na podstawie ustawy i w interesie ludzi pracy.

Widząc istniejące rozbieżności w orzecznictwie sądów administracyjnych, Główny Inspektor Pracy wystąpił do prezesa Naczelnego Sądu Administracyjnego o poddanie tej kwestii pod ocenę powiększonego składu NSA, ale sprawa pozostała bez echa.

Ówczesnej władzy to nie pasowało, a NSA rzekomo bezstronny, potulnie się podporządkował. Skojarzenie jest o tyle trafne, że decyzje inspektorów pracy w sprawie zatrudnienia w warunkach szczególnych lub przy pracy o szczególnym charakterze miały wpływ w późniejszym toku postępowania przed ZUS-em na prawo pracownika do wcześniejszej emerytury.

Władza natomiast podejmowała nielegalnie działania w kierunku ograniczenia liczby podmiotów uprawnionych do wcześniejszej emerytury, a sądownictwo administracyjne, rzekomo obiektywne i bezstronne tylko jej w tym pomagało.

Oszukiwano suwerena, wmawiając mu medialnie podejmowanie korzystnych działań względem różnych grup zawodowych. Tymczasem np. tysiące pielęgniarek w skali kraju, które powinny być kwalifikowane do pracy w takich warunkach pozbawiano możliwości przejścia na wcześniejszą emeryturę, a przypadek mojego poletka doświadczalnego jest tego najlepszym potwierdzeniem.

Gdybym wygrał spór sądowy o prawo do wcześniejszej emerytury okazałoby się na zasadzie analogii, że tysiące pracowników organów kontroli państwowej takich jak: Państwowa Inspekcja Sanitarna, Państwowa Inspekcja Ochrony Środowiska, Państwowa Inspekcja Handlowa, itd., miałyby prawo do wcześniejszej emerytury.

Władza jednak wbrew prawu, działała w kierunku ograniczenia liczby podmiotów uprawnionych do wcześniejszej emerytury, wykorzystując do tego sądownictwo administracyjne, sądownictwo pracy, a także Sąd Najwyższy.

Za te delikty prawne nikomu nie grozi żadna odpowiedzialność, ponieważ nie mamy legalnej, wiążącej wykładni ustaw. W konsekwencji, zarówno władza wykonawcza, jak i władza sądowa mogą bezkarnie działać na niekorzyść obywateli, mimo pięknie brzmiących w Konstytucji zapisów, które mają chronić prawa obywatelskie, ale ich nie chronią!

Tadeusz Michał Nycz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *