Postanowiłem zająć się pojęciem „wolne sądy”, hasłem wypisywanym i wykrzykiwanym często na pochodach, manifestacjach oraz powszechnie używanym w mediach, ponieważ podejrzewam, że przeciętny głosiciel tego poglądu nie zna dokładnej jego treści.
Głosuje, manifestuje, czy popiera coś, czego w szczegółach w istocie nie pojął. Opracowanie kieruję do przeciętnego obywatela – wyborcy, dlatego nie ma ono charakteru ściśle prawniczego.
Do świata prawników nie odwołuję się, ponieważ dobrze wykształcony jurysta rozumie to, o czym w niniejszym opracowaniu napisałem. Przekonałem się o tym, konsultując „Epopeję prawniczą w XII księgach prozą” (opublikowaną w niniejszym blogu), wyjaśniającą niezbędną potrzebę przywrócenia legalnej wykładni ustaw.
Materiał ten skierowany do oceny i uwag kilkudziesięciu prawnikom, w tym dziesięciu profesorom nauk prawnych, nie spotkał się z żadnymi zastrzeżeniami, poza jedną uwagą zwrotną.
Nieskromnie powiem, że otrzymałem stanowisko profesora nauk prawnych Uniwersytetu Jagiellońskiego, który pogratulował mi stworzonego dzieła, w pełni akceptując koncepcję przywrócenia legalnej wykładni ustaw.
Była to szczególnie satysfakcjonująca niespodzianka, ponieważ tego czynnego profesora uważam za jednego z najwybitniejszych współczesnych przedstawicieli nauk prawnych, z którym miałem przyjemność w dyskusjach prawniczych dochodzić najczęściej do wspólnego, ale czasem też do odmiennego zdania.
Skala braku zrozumienia pojęcia „wolne sądy” dotyka niestety sędziów, o czym mogłem się przekonać w czasie jednej konferencji naukowej, na której przedstawiałem problemy praworządności w stosunkach pracy, przypisując brakowi legalnej wykładni ustaw główną przyczynę tego zjawiska.
Występująca w dyskusji sędzina Sądu Najwyższego, wypowiadając się przeciwko przywróceniu legalnej wykładni ustaw, oświadczyła, że pod jej rządami czułaby się jak motorniczy jeżdżący po torach tramwajowych, a nie jak niezawisły arbiter.
W rezultacie, doszedłem do wniosku, że istnieje konieczność wyjaśnienia a, b, c, zawodu arbitra, aby przeciętny obywatel zrozumiał, jaki system funkcjonowania sądów leży w jego żywotnym interesie.
Tadeusz Michał Nycz