PARANOJA…

Kiedy słucham i oglądam dyskusje w krajowej sferze publicznej, od razu przychodzi mi na myśl, że honor to zjawisko archeologiczne… Sam niegdyś występowałem w telewizji i pamiętam, jaka trema mnie ogarniała na myśl, by wypaść dobrze i nie zbłaźnić się swoimi wypowiedziami.

Dzisiaj czasy się zmieniły, terenowych, przewoźnych cyrków już nie ma nawet na lekarstwo, toteż występujący tam clowni mogą być oglądani tylko w telewizyjnym serialu pt. „Lombard”.

Tę pustkę zapełniła sfera polityczno-publiczna, bo cały cyrk tam się przeniósł, niebywale obfitując liczbą błaznów. Debatują w kółko na temat bezpieczeństwa na wschodniej granicy, a pretekstem jest przedłużenie na 3 kilometrowym pasie przygranicznym stanu wyjątkowego.

Mamy oto pożar lasu na granicy, przyjechali strażacy i gaszą, służby porządkowe utworzyły trzykilometrową strefę bezpieczeństwa, bo ustalono, że jakiś Franek biegał tam z kanistrem benzyny…

Na tym stanie faktycznym politycy gorączkowo dyskutują, co tu zrobić?(sic!)  Czy utrzymać strefę bezpieczeństwa, czy pozwolić Frankowi, albo innemu głupkowi na powszechny rozwój pożogi?

A może by tam wpuścić media, powiada, co bardziej filozoficznie nastawiony do rzeczywistości polityk? A po co? Jak to, po co, trzeba władzy patrzyć na ręce jak gasi, może dodatkowa konewka by się przydała, a poza tym społeczeństwo ma prawo wiedzieć, co tam się na prawdę dzieje?

Jeśli już nie wszystkie media to, chociaż wybrane. Ale, w jakim celu, żeby się redaktorzy poparzyli i byłby skandal na tle braku dbałości rządu o przedstawicieli mediów? Przecież z daleka widać łuny, stąd pożoga oczywista, a wkładanie palca między drzwi niebezpieczne.

My nie kwestionujemy potrzeby gaszenia, ale co wy chcecie osiągnąć przez ten 3 km kordon graniczny – pytają przedstawiciele opozycji?  Kordon ma charakter prewencyjny niepozwalający na przemieszczanie się ludzi z materiałami łatwopalnymi, bo inaczej ognia nie ugasimy – odpowiadają rządowi.

Te bajkowe argumenty trafiają w próżnię, a co bardziej zapalczywi dyskutanci przechodzą na modłę demokratyczną zarzucając rządzącym brak uprzedniej konsultacji z nimi zamiaru wprowadzenia nadzwyczajnych środków.

Gdy pożoga szaleje nie czas na głupie gadanie, ale trzeba szybko działać. Teraz, gdy stan nadzwyczajny funkcjonuje, to możemy spokojnie dyskutować o jego przedłużeniu, stąd zwołano Radę Bezpieczeństwa Narodowego.

Jedyny błąd, jaki władza popełniła, to wprowadzenie stanu wyjątkowego na 30 dni, zamiast na 90 dni z następczym 60 dniowym przedłużeniem, na co pozwala art. 230 Konstytucji. A tak, w grudniu trzeba będzie zrobić przerwę i od stycznia zaczynać dzieło od nowa…

Tyle słów i tabula rasa – zero zrozumienia. Natomiast sporo telewidzów z wypiekami na ustach ogląda te obrady i w oparach absurdu już nic nie rozumie. Przekonałem się o tym będąc ostatnio u szewca, prowadzącego mały zakładzik, który na temat działań granicznych obecnej władzy wyrażał się jak najgorzej.

Czym argumentował, nie wiadomo, to była jego słodka tajemnica? Widać jednak najwyraźniej, że coraz szerzej ogarnia nas stan paranoi, przybierającej już poważne chorobowe oblicze.

A na to jest tylko jedna rada, mianowicie wykorzystywanie swoich własnych szarych komórek pozostałych jeszcze po degrengoladzie systemu oświaty od zarania III Rzeczypospolitej.

Pozytywne jest to, że jeśli wierzyć następstwom genowym, stać nas na naprawę tej sfery działalności publicznej, skoro w II Rzeczypospolitej stan nauczania funkcjonował na najwyższym europejskim poziomie!

Karabeusz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *