Motto: jeszcze o książce J. Sowy pt. „Fantomowe ciało króla”
Polacy po zmianie ustroju w 1989 r. dążyli powszechnie ku światu zachodniemu, co skutkowało najpierw przynależnością do NATO, a później przystąpieniem do Unii Europejskiej.
Tych tęsknych wzdychań rodaków nie można poczytywać na rzecz wyższości kultury zachodniej nad naszą. W przekroju historycznym, po 40 paru latach radzieckiego zniewolenia w naturalny sposób kształtował się ciąg na Zachód, celem pozbycia się tego, co złe we wschodniej kulturze radzieckiej.
Ukształtowany pogląd o wzdychaniu do zachodnich warunków bytowania nie wynikał z wywyższania kultury zachodniej nad naszą środkowoeuropejską, gdyż ta ostatnia w tym momencie nie istniała.
Pomijam kulturę radziecką będącej wzorem na siłę nam wdrażanej kultury PRL-u, której za wszelką cenę chcieliśmy się pozbyć. Oczywiście, na tle ostatnich 500 lat historii Polski można było odwoływać się do kultury środkowoeuropejskiej, ale jej historyczny kształt nie przystawał do zdarzeń II połowy XX wieku.
Głównym motywem ciążenia Polaków ku Zachodowi była, więc chęć poprawy bytu i wyzwolenie z dominacji radzieckiej, co łączono z przynależnością do świata zachodniego.
Trudno było w tym momencie mówić o własnych wzorcach, ponieważ dziesiątki lat zniewolenia nie sprzyjały tworzeniu własnej kultury, toteż musiało dojść do wzorowania się na czymś istniejącym.
Właśnie to rozchwianie wynikające z wieloletniego zniewolenia i występujący przełom społeczno-polityczno-gospodarczy spowodowały nieprzemyślane trendy reformatorskie, które rzutują na powstawanie współczesnej kultury środkowoeuropejskiej.
Z jednej strony nie pozbyliśmy się do końca pozostałości PRL-u, a z drugiej podejmowano gorączkowe zabiegi reformatorskie, przyjmując za pewien wzór ustrój II Rzeczypospolitej.
Oczywiście można i trzeba było tak działać, tyle, że należało ówczesne przedwojenne rozwiązania zastosować odpowiednio, a nie kopiować w całości.
Przykładowo, klasycznym błędem jest podział terytorialny kraju, który usiłowano dokładnie skopiować, tworząc trzy stopnie administracji: gminną, powiatową i wojewódzką, aby następnie narzekać na ogrom biurokracji i brak jasnego określenia kompetencji poszczególnych jej szczebli.
Taki układ administracji kraju funkcjonował poprawnie w II Rzeczpospolitej, ale nie nadaje się do współczesnych czasów także w związku ze zmianą mapy kraju, która przyjęła bardziej foremny kształt, sprzyjający dwustopniowości.
Podobnie było z edukacją, w ramach której małpowano model przedwojenny, który okazał się po latach w obecnych realiach błędny i dlatego słusznie zlikwidowano gimnazja.
Nie przyjęto natomiast korzystnego wzorca stanowienia prawa w formie rozporządzeń z mocą ustawy, a do tego istniejący mechanizm legalnej wykładni ustaw, mimo pozytywnego funkcjonowania zlikwidowano, doprowadzając do katastrofy prawniczej.
Już po kilku latach naszego uczestnictwa w Unii Europejskiej ujawniły się poważne mankamenty tego traktatu, mające wpływ na obniżenie poziomu kultury zachodnioeuropejskiej.
Pochwała przez autora kultury zachodniej na poparcie, czego powołał poglądy naszych pisarzy: Zbigniewa Herberta i Witolda Gombrowicza jest o tyle nietrafna, że obaj pisarze zmarli w XX wieku, a zatem prezentowane przez nich poglądy nie są aktualne i do tego odnosiły się do okresu PRL-u.
Obecnie natomiast widać wyraźnie, że owa gloryfikowana kultura Zachodu zabrnęła w jakiś ślepy zaułek, borykając się z problemami liberalnej demokracji, godzącej w zasady dekalogu, podczas gdy środkowoeuropejska kultura stoi twardo na gruncie dekalogu, ponieważ nikt nie wymyślił dotychczas korzystniejszych wskazówek dla człowieczej cywilizacji.
Nie śmiałby jednak dokonywać wartościowania kulturowego, gdyż autorstwo takich dywagacji ociera się albo o samo chwalenie, albo wskazuje na podtekst polityczny mający służyć jakimś ukrytym celom…
Sprzeciwiam się jednak stanowczo poniżaniu kultury środkowoeuropejskiej, na rzecz wywyższania kultury Zachodu, opartej i powiązanej z kulturą starożytnego Rzymu. Tego rodzaju zabiegi uznaję za ryzykowne, wobec zbyt małej naszej wiedzy o powstawaniu kultur.
Zakładając pozytywny wpływ kultury rzymskiej na obecną kulturę Zachodu, to możemy postawić pytanie, od kogo Rzymianie przejęli kulturę i na kim się wzorowali, o czym w szczegółach wiemy niewiele.
Brak nam również informacji na ten temat, czy protoplaści kultury rzymskiej nie byli czasem protoplastami kultury środkowoeuropejskiej? W każdym razie wartościowanie kultur nie ma większego sensu, gdyż w skutkach może prowadzić do niepotrzebnych sporów pomiędzy wyznawcami określonych jej odmian.
W gruncie rzeczy chodzi przecież o postęp, czyli na tle dotychczasowych doświadczeń habitusa, budowanie jego najlepszej formy dla wszystkich, mówiąc językiem współczesnej europejskiej równości społecznej.
Tadeusz Michał Nycz