„CHAM NIEZBUNTOWANY”*

Frapujący, powyższy tytuł książki Rafała Ziemkiewicza wydanej przez „fabrykę snów” Lublin-Warszawa w 2020 r., tak mnie zafascynował, że pochłonąłem jej treść prawie w jeden dzień. W zasadzie jestem w stanie zgodzić się z niemal wszystkimi jej tezami.

Analiza została przeprowadzona z niezwykłą trafnością historycznie trwających cech rodaków. Rzeczywiście od 1989 r. znaczna liczba tubylców zachowuje się tak, jakbyśmy sroce spod ogona wylecieli, zapomnieli o całym dorobku narodu i owładnięci kretyńskim zachwytem względem zachodu Europy, poczytywali sobie wstąpienie do UE, jako osiągnięcie niemal bram raju.

Taki sposób podejścia do wyśnionego eldorado był starannie przygotowywany i psychicznie wmawiany przez cały chyba przeważający polski świat nauki. Efekty tego działania można zaobserwować w XXI wieku w postaci naukowych opracowań, które z wielką pasją starają się wmówić córkom i synom Lecha, że ich środkowo-europejska kultura była diabła warta.

Słowem, jesteśmy takim pyłem nic nieznaczącym, że powinniśmy dobroczyńcę zachodniego po rękach całować, skoro zgodził się przyjacielsko przyjąć nas, z nic niewartą kulturowo przeszłością do grona państw przodujących w rozwoju demokracji europejskiej.

Ktoś może mnie poczytać za szaleńca wypowiadającego takie słowa publicznie, ale ja jestem w stanie poprzeć je faktami. Weźmy pierwszy z brzegu przykład książki Jana Sowy doktora socjologii UJ pt. „Fantomowe ciało króla”, z podtytułem: „peryferyjne zmagania z nowoczesną formą” wydaną w Krakowie w 2011 r.

Nie jest to bynajmniej beletrystyka tylko poważna praca naukowa, której wydanie dofinansował Wydział Zarządzania i Komunikacji Społecznej oraz Instytut Kultury Uniwersytetu Jagiellońskiego.

Patrząc na strukturalną formułę książki można z powodzeniem powiedzieć, że odpowiada ona pracy naukowej, ze znacznym zasobem przypisów literatury, aspirującą formalnie nawet na rozprawę habilitacyjną.

Cóż z tego, kiedy po jej przeczytaniu dowiadujemy się, że polska kultura prawie nie istniała i prawie nie istnieje. Czytamy o tym, że nasza przeszłość to jakiś zapyziały grajdołek, w którym nie potrafiliśmy się w ogóle rządzić.

Nie to, co np. wspaniałość Francji z jej walką klasową kończącą się krwawą rewolucją, w czasie której na zlecenie parlamentu zniszczono groby królów w Saint Denis, a ich szczątki zebrano w jedno miejsce i zalano wapnem tak, że później na polecenie Ludwika XVIII nie udało się nawet zidentyfikować wielu monarchów, w tym króla Słońce, czyli Ludwika XIV.

Przypominam sobie z relacji naocznego świadka księdza infułata Kazimierza Figlewicza proboszcza parafii wawelskiej, z jakim zainteresowaniem i pewną dozą zazdrości oglądał groby królewskie na Wawelu Prezydent Charles De Gaulle w czasie jego wizyty w Polsce w 1967 r., dziwiąc się, że nawet zbrodniczy hitlerowcy nie poważyli się ich naruszyć.

W skali porównawczej nasza XX wieczna bezkrwawa rewolucja zmieniająca ustrój w Polsce, doprowadzająca do zburzenia muru berlińskiego i połączenia RFN z NRD, to pikuś w stosunku do osiągnięć kultury wielkiego zachodu Europy, na przykład w wydaniu francuskim.

Dowiadujemy się z tej naukowej książki, że Polska była krajem najbardziej agresywnym kolonialnie w Europie, co potwierdzają działania względem Białorusinów i Ukraińców i co stało się przyczyną upadku naszego państwa.

Jeśli ktoś nie zna historii Polski, będąc np. obcokrajowcem, to po wzięciu do ręki tego rodzaju napisanej pracy naukowej, tłumaczonej na jego język, bez jakichkolwiek wątpliwości we wszystkie te brednie uwierzy!

Na przykładzie tej pozycji jasno widać, czym usilnie i z mozołem zajmowały się nasze najważniejsze ośrodki naukowe, bo przecież Uniwersytet Jagielloński, to nie jest jakaś prywatna, mizerna uczelnia.

W tych warunkach nie ma się, co dziwić przez lata prowadzonej systematycznie działalności w stosunku do jej wychowanka, doktora nauk prawnych, który w wyniku głosów większości społeczeństwa dostąpił najwyższej godności pierwszego obywatela Rzeczypospolitej.

Gwoli sprawiedliwości dzisiaj trochę sprawa uległa poprawie, bo np. paszkwile polityczno-prawnicze już nie zapadają w drodze uchwał Rady Wydziału Prawa i Administracji UJ, ale podpisuje je w swoim chyba imieniu sam dziekan? To niestety niewielka pociecha skoro takich dziekanów mamy w Polsce sporo.

Oni nie dostrzegają, jaką krecią robotę wykonują, w warunkach ustroju demokratycznego, w którym zwierzchnia władza należy do narodu, a tenże naród potwierdził powtórnym wyborem na Prezydenta RP, że akceptuje działania swojej głowy państwa. Kto tu, zatem postępuje wbrew zasadom demokracji, pozostawiam domyślności Czytelnika.

Dziekanów nie stać natomiast na przedstawienie koncepcji naprawy polskiego prawa, polegającej na przywróceniu legalnej wykładni ustaw, która z czasem doprowadziłaby do likwidacji nonsensownych sporów politycznych na tle interpretacji ustaw, w tym Konstytucji RP, a ich dotychczasowe protesty prawnicze uczyniłaby zbędnymi.

Potrafią tylko uporczywie protestować przeciwko władzy, która podjęła się bardzo trudnego zadania poprawy bytu obywateli, w tym przede wszystkim tych najuboższych oraz grup będących siłą napędową „Solidarności”, którą po zmianie ustroju zgnojono.

O ironio, z książki „Fantomowe ciało króla” wynika, że to tylko Polska w przeszłości i dzisiaj jest pozbawiona prawdziwej racjonalnej kultury, natomiast pozytywnie zbliżoną do zachodniej charakteryzowało się państwo położone na wschód od nas, czyli Rosja.

Do czego owa kultura dzisiaj doprowadziła na Ukrainie nikomu nie trzeba tłumaczyć, bo wszyscy to widzą czarno na białym codziennie w środkach przekazu medialnego. Fakt ten potwierdza tylko oczywistość pisania tej pracy naukowej pod z góry założoną tezę zeszmacenia własnego narodu i państwa.

Niestety praworządne i sprawiedliwe postępowanie nie pasuje tym inteligentom, którzy wymyślili, że wchodzenie zachodowi do pewnej tylnej części ciała bez wazeliny przyniesie znaczne osobiste profity.

Tak też się stało. Wszystkie cwaniaczki za 30 tys. zł. miesięcznej pensji z tytułu bycia posłem unijnym uczą nas, chamów demokracji i oczekują ze strony władz UE, że ta wreszcie znajdzie jakiś postronek lub dyby na niesfornych bydlaków.

Całą hipokryzję tego zjawiska odzwierciedla trafnie tytułowa książka Rafała Ziemkiewicza i dlatego warta jest przeczytania przez każdego rodaka. Dojrzy w niej, bowiem jak w lustrze odpowiednio zobrazowane własne odbicie i na tym właśnie polega kunszt autora.

Tadeusz Michał Nycz

*felieton nawiązujący do książki Rafała Ziemkiewicza pod tym tytułem z 2020 r.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *