BYLEJAKOŚĆ, BYLE JA, KOŚĆ…

Zbliżający się pierwszy maja jest momentem sprzyjającym refleksji nad rzeczywistością, której każdy z nas jest w jakimś stopniu kreatorem. Wyraża się to w podejściu do pracy w sensie nie tylko jakości, ale przede wszystkim sensowności służącej dobru narodu i Ojczyzny.

Patrząc pod tym kątem na otaczający świat, doznaję uczucia zawodu, widząc jak dziedzina wiedzy sprzyjająca organizacji życia społecznego, jaką są nauki prawne, rozmienia się na drobne…

Mam prawo dokonywać takiej oceny, ponieważ w jakimś niewielkim stopniu współtworzyłem tę rzeczywistość, będąc autorem kilkunastu książek komentarzowych z zakresu prawa pracy.

Ocenę dokonuję na przykładzie działalności najstarszego naszego Uniwersytetu Jagiellońskiego. Za czasów moich studiów w latach 70-tych XX wieku, Wydział Prawa i Administracji UJ składał się mniej więcej z połowy dzisiejszych jednostek organizacyjnych nazywanych teraz katedrami, a ówcześnie zakładami.

Ten rozwój ilościowy wskazywałby na postęp w kierunku dokładniejszego naukowego badania i opisywania szczegółowych dziedzin prawa oraz wyciągania korzystnych dla praktyki spostrzeżeń i rozwiązań.

Prawo, bowiem jest tym przedmiotem wiedzy, który bezpośrednio, na co dzień wymaga wysiłków interpretacyjnych, aby stworzone potrzebne normy zachowań służyły społeczeństwu najkorzystniej.

Obserwując ten rozwój ilościowy, dostrzegam degrengoladę wyrażającą się bylejakością, bezmyślnym małpowaniem wzorców zachodnich i pomijaniem fundamentalnej naprawy stosunków prawnych korzystnie dla całego społeczeństwa.

Kwestie kulturowe promowane przez naukę polską scharakteryzowałem i oceniłem w felietonie pt. „Cham niezbuntowany” będącym tytułem książki Rafała Ziemkiewicza z 2020 r., a obecnie koncentruję się wyłącznie na zagadnieniach prawniczych.

Ocenę opieram na faktach pokazujących, że pomimo korzystnych rozwiązań funkcjonujących już w polskim systemie prawnym, w miejsce racjonalnego powrotu do nich, kultywujemy system sprzyjający wątpliwościom interpretacyjnym obowiązującego stanu prawnego, co jest zjawiskiem niekorzystnym tak dla całego społeczeństwa, jak i pojedynczego obywatela.

Tej codziennej potrzeby dążenia do zrozumienia przepisów prawa nie muszę chyba tłumaczyć i uzasadniać, gdyż kwestia braku mechanizmu jednolitości rozumienia prawa przejawia się dosłownie wszędzie i podnoszona jest zarówno powszechnie ze strony obywateli jak i nawet przedstawicieli organów władzy i administracji.

Problem ten stanowi także przyczynę poważnych sporów politycznych, zasadzających się na różnorodnym interpretowaniu pojęcia praworządności, poprawności funkcjonowania wymiaru sprawiedliwości i jednakowego, sprawiedliwego traktowania obywateli przez prawo.

Wszyscy pragniemy jednoznacznego stosowania prawa, ale jak ślepcy nie dostrzegamy posiadanego w ręku rozwiązania, które w Polsce z powodzeniem przez lata było powszechnie stosowane. Dlaczego tak postępujemy doprawdy trudno zrozumieć?

Można próbować to pojąć albo w aspekcie spiskowej teorii dziejów, albo własnej skrajnej nierozwagi, wyrażającej się bezmyślnym małpowaniem wzorców, które nam posiadającym ewidentne lekarstwo naprawcze do niczego nie są potrzebne.

Spotkałem się z twierdzeniem, że w Polsce nie można przywrócić legalnej wykładni ustaw, ponieważ w systemie prawa Unii Europejskiej taka instytucja nie funkcjonuje. Powstaje pytanie, dlaczego mamy się wzorować na ułomnym systemie unijnym, skoro wprowadzenie do polskiego prawa tej znanej nam instytucji nie jest zakazane przez regulacje wspólnotowe?

Mamy przetestowany instrument prawny, przy pomocy którego możemy rozwiązywać problemy interpretacji przepisów ustaw i także zlikwidować przy jego pomocy część niepotrzebnych sporów politycznych, lecz tego nie robimy, kultywując system niekorzystny, a nie czyniąc racjonalnych działań naprawczych, perfumujemy dotychczasowe nieczystości…

Na potwierdzenie powołuję konferencję naukową zorganizowaną w dniu 2 kwietnia 2022 r. przez Wydział Prawa i Administracji Uniwersytetu Jagiellońskiego przy współudziale Krajowej Rady Radców Prawnych poświęconą 25 rocznicy uchwalenia Konstytucji RP.

Najwybitniejsi przedstawiciele prawa konstytucyjnego, w tym Rzecznik Praw Obywatelskich, jak wynika z programu konferencji pochylili się nad problemami naszej ustawy zasadniczej i nikt z nich nie dostrzegł potrzeby wprowadzenia do Konstytucji RP legalnej wykładni ustaw.

Można to porównać do legendarnego wiersza Juliana Tuwima o panu Hilarym, który poszukiwał swoich okularów, będących na jego własnym nosie. Rzecz byłaby banalna, gdyby chodziło o zwykłą humoreskę, ale tu idzie o nasze codzienne współżycie z literą prawa!

Nie chcę oczywiście podejrzewać, że mamy do czynienia z jakimś spiskiem zawodów prawniczych zainteresowanych utrzymywaniem totalnego chaosu w prawie, pozwalającego im na doskonałe korzystne funkcjonowanie w bylejakości…

Działalność taka może się sprowadzać do niszczenia ton papieru na pseudo naukowe wywody i komentarze przepisów, który to wytwór summa summarum w połowie nadaje się do śmietnika i nie służy naszym interesom, bo i tak jesteśmy głupi w zakresie jednoznacznej wykładni danego przepisu prawa, ale za taki erzac oczywiście musimy płacić.

No cóż, pecunia non olet i chcącemu krzywda się nie dzieje! A może pozostaję w błędzie i jakiś Czytelnik obznajomiony z kulisami sprawy będzie w stanie sensownie wytłumaczyć to zagadnienie, które moi zdaniem zasługuje raczej na nazwę kompletnego absurdu!

Tadeusz Michał Nycz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *