„JAKIE PIĘKNE SAMOBÓJSTWO”* I

Analiza zdarzeń przed i wojennych jest o tyle cenna, że z doświadczeń historii możemy pozyskać wskazówki, jak postępować dzisiaj i w przyszłości? Kontynuując myśl marszałka Józefa Piłsudskiego trzeba dojść do wniosku, że gdyby Opatrzność przedłużyła mu życie dążyłby do polityki zgodnej z założeniami, że nie można walczyć z N+R.

Niewątpliwie błąd popełniono w kwestii rozbioru Czechosłowacji i współdziałania z Niemcami w sprawie zagarnięcia Zaolzia. Jeżeli jednak tak postąpiono, to trzeba było konsekwentnie dalej wybrać współdziałanie z N, bo innej rozsądnej drogi nie było.

Zakładając prawdziwość tezy, iż Hitler plan napaści na Polskę zlecił opracować dopiero w marcu 1939 r., całkiem możliwe, że przy konsekwentnym współdziałaniu, po wojnie nie znaleźlibyśmy się w gronie zwycięzców, którzy byli faktycznie najbardziej przegrani.

Skutki współpracy z Niemcami można było łatwo wyeliminować mając polityka w rodzaju generała De Gaulle, który z kolaborujących z Niemcami Francuzów uczynił po wojnie jedno z mocarstw europejskich.

Był także drugi wariant, a mianowicie konsekwentne, jednolite zwalczanie polityki Hitlera i w tym rozwiązaniu należało sprzeciwić się rozkładowi Czechosłowacji, dążyć do porozumień militarnych z nimi oraz połączonymi armiami powstrzymać agresora, który jeszcze w 1938 r. był słaby militarnie i blefował.

Połączone armie czesko-polskie były w stanie wyhamować Hitlera bez pomocy Anglii czy Francji, które nie kwapiły się w ogóle do czynnej obrony swojej suwerenności, wystawiając na pierwszy cios Polskę.

Analiza rozwiązań potwierdza tezę, że nie mieliśmy polityka zdolnego prowadzić korzystną dla nas  politykę zagraniczną. Ten brak spowodował pustkę, w której stado lwów, za jakich uznawali się piłsudczycy, mając na czele barana niczego sensownego nie było w stanie zdziałać.

Na tym polegała tragedia skutków dla Polski II wojny światowej. Jakie wnioski z przeszłości można i należy wykorzystać dzisiaj? Czy wybór pomiędzy N lub R jest nadal aktualny?  Teoretycznie i praktycznie tak.

Mamy dzisiaj politykę zmierzającą od pewnego czasu do współpracy i to ścisłej z N. Niektórzy komentatorzy sceny politycznej powiadają, że Polska (P) taką politykę zapoczątkowała już w 1966 r., kiedy to nasz episkopat zwrócił się do niemieckiego ze słowami wybaczenia krzywd wojennych.

Słowa te padły na pozytywny grunt, co najpierw sprzyjało przemieszczaniu się niektórych krajan do Niemiec Zachodnich, później do współpracy w ramach rewolucji „Solidarności” skutkującej zburzeniem muru berlińskiego i połączeniem RFN z NRD.

Wydawało się to zmierzać w dobrym kierunku, kiedy biznes niemiecki po 1989 r. rozpoczął działalność na naszym terenie pomagając odbudować gospodarkę z chorej praktycznie ekonomii politycznej socjalizmu.

Wszystko byłoby dobrze, gdyby później nie zaczęli nas niecnie wykorzystywać, co łatwo można udowodnić na przykładzie różnych niemieckich produktów sprzedawanych w Polsce po identycznych cenach jak w N, tyle, że w skali porównawczej gorszego gatunku.

Maniera traktowania P, jako kraju postkolonialnego dotyczy całego biznesu zachodniej Europy. Aby zrozumieć to zjawisko trzeba powrócić do pojęcia polityki gospodarczej, która oznacza sztukę pozyskiwania korzyści, a w transakcjach umownych korzyści obopólnych.

Jeżeli jedna ze stron kontraktu będzie ulegać politycznie drugiej dla celów własnych indywidualnych korzyści osób zawierających takie porozumienia, to efekt pogrąży uległego całkowicie.

Za taki stan rzeczy nie można obciążać odpowiedzialnością tej strony, która w wyniku prowadzonych negocjacji uzyskała znacznie więcej korzyści, ponieważ przeciwnik jej na to pozwolił, dbając o własną kieszeń, a nie interesy kraju, który reprezentuje.

W naszym przypadku właśnie taka sytuacja zaistniała. Mieliśmy polityków i nawet całe ich rzesze partyjne, które w sferze transakcji bardziej dbali o własne uboczne korzyści aniżeli o interes naszego kraju.

Jeżeli więc np. N otrzymali od naszych przedstawicieli na tacy położone korzystne dla nich rozwiązania, to byliby niespełna rozumu, gdyby nie skorzystali z tej sposobności zawarcia umowy.

Reasumując, przyczyn zaistniałych zdarzeń należy szukać w kraju, a nie poza jego granicami. W następstwie opisanych niekorzystnych dla nas okoliczności nie ma się co dziwić, że po zmianie władzy w Polsce, N nie są zadowoleni, gdyż ta nowa władza nie pozwala im na tak pozytywne, jak dotychczas transakcje.

Karabeusz

*felieton nawiązujący do książki Rafała Ziemkiewicza pod tym tytułem z 2014 r.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *