Przeczytałem książkę o powyższym tytule autorstwa Rafała Ziemkiewicza wydaną w 2014 r. Jawi się w niej dokonana dosyć trafnie analiza skutków politycznych działań naszych polityków przed II wojną światową.
Autor stara się wykazać, że polska polityka międzynarodowa zasadzała się na błędnych przesłankach prowadzących w efekcie do nieszczęścia, którego można było próbować uniknąć.
Jak sam przyznaje jego ocena oparta jest częściowo o dzisiejszy punkt widzenia zawierający informacje, których w sposób całościowy, kompleksowy nasi przodkowie mogli oczywiście nie posiadać.
Biorąc to pod uwagę, nie wiadomo, czy wskazane przez autora możliwości rozwiązania były realne do zastosowania? Koncepcja zasadza się na założeniu, że powstała II RP, jako twór nowy w polityce międzynarodowej musiała się liczyć prędzej, czy później z możliwością zaistnienia konfliktu zbrojnego ze sąsiadami.
Już Józef Piłsudski przewidywał, że czekać nas będzie konflikt z Niemcami (N) lub Rosją (R) i do tego trzeba się przygotować, przy czym najgorsze, co może nas spotkać to konflikt z N+R, do czego doszło właśnie we wrześniu 1939 r.
Czy można było tego uniknąć trudno dzisiaj jednoznacznie odpowiedzieć. Teoretycznie na pewno tak. Praktycznie jednak trzeba uwzględnić konieczne przesłanki do zaistnienia takiej polityki państwa polskiego, która uchroniłaby nas przed zagładą II wojny światowej.
Warunkiem niezbędnym było posiadanie męża stanu, gotowego zastąpić marszałka Józefa Piłsudskiego, którego niestety nie mieliśmy ani w gronie piłsudczyków, ani w przeciwnym obozie politycznym.
Trafną analizę ówczesnej rzeczywistości autor opiera na poprawnym rozumieniu polityki, która zgodnie z jej definicją jest sztuką pozyskiwania korzyści w dowolnej dziedzinie życia społecznego, czy indywidualnego.
Polityka międzynarodowa, jako jedna z jej najbardziej skomplikowanych wersji wymaga ludzi o szczególnych uzdolnieniach, a z tym mieliśmy w tym okresie bardzo poważny problem.
Obrazowo mówiąc polityka zagraniczna jest swoistego rodzaju grą w szachy o najwyższym stopniu skomplikowania, bo prawdziwym mężem stanu jest ten, który potrafi grać i wygrywać w szachy funkcjonując równocześnie, jako jeden przeciwnik na kilku szachownicach.
Po śmierci Józefa Piłsudskiego w maju 1935 r. niestety nie mieliśmy polityka nadającego się do prowadzenia sfery międzynarodowej, który byłby zdolny skutecznie, choćby w części marszałka zastąpić.
To nic, że tenże w testamencie politycznym wyznaczył swoich następców w osobach Edwarda Rydza Śmigłego i Józefa Becka. Było to działanie w warunkach: tak krawiec kraje jak mu materiału starcza, a tego materiału nie było.
Trudno mieć pretensje do marszałka, że nie wychował godnego następcy. Nie każdy nadaje się do tego rodzaju działalności, a poza tym trzeba trafić na podatną uzdolnioną osobę, aby coś z tego wyszło.
Stosunek marszałka do ówczesnego świata polityki, nie wyłączając własnych sanacyjnych pułkowników, najtrafniej obrazuje jego stwierdzenie w rodzaju – wam kury macać a nie zajmować się polityką!
Brak uzdolnionego następcy marszałka Józefa Piłsudskiego stanowił zasadniczy powód, dla którego mało prawdopodobna była możliwość uchronienie Polski przed zagładą II wojny światowej.
Karabeusz
*felieton nawiązujący do książki Rafała Ziemkiewicza pod tym tytułem z 2014 r.