GRZECHY II

Grzechem zwykło się nazywać naruszanie przykazań, które zostały nam dane przez Boga lub jak kto woli, wyższą cywilizację, pokazujących sposób zachowań, służących poprawnej egzystencji na kuli ziemskiej.

Późniejsze zawłaszczenie tych reguł przez poszczególne religie uszczegóławiające przykazania było tylko dostosowaniem tych zasad do praktycznej realizacji i wykorzystywaniem ich treści do bieżących potrzeb podmiotów religijnych.

Biorąc to pod uwagę, pomijam te uszczegółowienia i ich interpretację, koncentrując uwagę na dziesięciu przykazaniach i powiązaniu z zapisami dokonanymi w starożytnych tablicach sumeryjskich.

Grzechem w szerszym znaczeniu określam takie postępowanie, które na podstawie powtarzalnych doświadczeń wykazuje szkodliwość, a mimo tego nie zachowujemy się zgodnie ze zdrowym rozsądkiem, który jest nam przecież logicznie zawsze proponowany.

Tak rozumiane działanie lub zaniechanie, nie utożsamiam wprost z naruszeniem 10 przykazań, choć pośrednio może być z tego zestawu wydedukowane. Pisząc w I części cyklu o powszechnym obżarstwie miałem właśnie na myśli ten rodzaj grzechu.

Grzeszność występuje na porządku dziennym we wszystkich stosunkach społecznych dość powszechnie, a szczególnie znamienną jej odmianą jest zakaz naruszania przykazania: „nie kradnij”!

Czynność tę zwykło się kojarzyć z typowym bezprawnym zawłaszczeniem cudzego mienia, tymczasem ma ona daleko szerszy zakres. Egzystencja w społeczeństwie charakteryzuje się bardzo wieloma zachowaniami, których nie utożsamiamy z kradzieżą, ponieważ całkowicie nam spowszedniały…

Oszustwo należy właśnie do tego zakresu, a mamy z nim do czynienia powszechnie. Tu już nawet nie chodzi o pomyłkowe, czy umyślne niedoważenie sprzedawanego towaru, ale o funkcjonujący proceder handlowy połączony z przemysłem reklamowym.

Przykładów można podawać mnóstwo, ale koncentruję uwagę na najważniejszych reklamach szeroko rozumianych medykamentów, ponieważ one spowodować mogą nie tylko bezpośrednią stratę materialną, ale też uszczerbek na zdrowiu.

Jednym z najbardziej cennych naszych organów jest oko, stąd ukształtowało się przysłowie – strzeż, czegoś tam, jak oka w głowie. Upływ lat powoduje starzenie się organizmu, w tym oczu i dlatego poszukujemy sposobów na poprawę wzroku, niekoniecznie u okulisty.

Niedawno zobaczyłem w internecie reklamę leku na oczy pod nazwą „Opticren”. Opisana historia powstania leku zasadza się na opisie skandalicznej sytuacji ukrywania cudownego panaceum, eliminującego sięganie po skomplikowane zabiegi i operacje okulistyczne.

Dla zachęty reklama obwieszczała, że lekarstwo kosztuje zamiast 299 zł, w promocji tylko niecałe 4 złote polskie! Całość reklamy była podejrzana, ale postanowiłem zaryzykować niewielkie pieniądze i skonsultować sprawę z okulistą, pokazując lek wraz z jego opisem.

Zamówiłem „Opticren” przesyłką za pobraniem i przy odbiorze okazało się, że trzeba zapłacić nie 4 zł (+koszty przesyłki), ale 304 zł, toteż odmówiłem jej przyjęcia, powodując zwrot do nadawcy.

Następnie zająłem się bliżej reklamą ustalając, że powołana w niej Klinika Chorób Oczu w Koszalinie nie istnieje. Wymienieni dyrektorzy kliniki w randze profesorów nauk medycznych nie figurują w portalu; „nauka polska”, zawierającym wykaz aktualnie pracujących naukowców.

Słowem, cała reklama jest sprytnie napisana bajeczką dla naiwnych. „Opticren” ma się składać z zestawu cudownych ziół, więc być może, jako placebo, nie spowoduje po zażyciu niekorzystnych konsekwencji zdrowotnych.

Nie zawiadomiłem o tej sprawie organów ścigania, ponieważ szkoda mi czasu na zabawę w prawo i sprawiedliwość, której w Polsce nie ma i nie będzie tak długo, dopóki nie domkniemy systemu prawnego przywracając legalną, wiążącą wykładnię ustaw. Przestrzegam, więc jedynie naiwnych niniejszym felietonem.

Wykorzystując natomiast inną reklamę internetową, kupiłem właśnie za 4 zł okulary ajurwedyjskie i po konsultacji z okulistą w praktyce przekonałem się, że one akurat pomagają. Nie są oczywiście panaceum na całe zło starzenia się oczu, ale systematyczne używanie wyostrza mi pole widzenia.

Opisane zdarzenia potwierdzają tylko fakt, że w mediach mamy do czynienia zarówno z prawdziwymi, jak i nieprawdziwymi informacjami, a cała sztuka odbioru polega na umiejętności odróżnienia ziarna od plew…

Grzechem zaniechania powodującym negatywne konsekwencje jest brak analizy każdej oferty handlowej pod kątem jej wiarygodności. Informacje o opisywanej klinice i jej kierownictwie można było przecież bez trudu sprawdzić w internecie.

Tadeusz Michał Nycz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *