W przestrzeni medialnej mamy do czynienia z wyprowadzaczem…Gdyby chodziło o psa na spacer, do czego ten dżentelmen być może doskonale się nadaje, to małe piwo przed śniadaniem, zapożyczając zwrot ze znanej kultowej polskiej komedii…
Niestety, ten specjalista wielokrotnie wyprowadzał nas z poczucia zdrowego rozsądku. Pomimo wysokiego mniemania rodaków o stopniu inteligencji, powtarzalnie to mu się udawało!
Zjawisko samo w sobie jest paradoksem, ale jak się później okazywało w dzisiejszej pozbawionej reguł wartości polityce, wszystko jest możliwe. Mechanizm prosty, zwłaszcza dla słabo zorientowanego Polonusa, szukającego demokracji, jak kania dżdżu po dotychczasowym zamordyzmie ustrojowym.
Przeskok cywilizacyjny dla niedoświadczonego mieszkańca ziem nadwiślańskich był wystarczająco atrakcyjny do akceptacji czegoś zbliżonego do demokracji, byleby oderwać się od PRL-u!
Po drakońskich reformach gospodarczych wydawało się, że weszliśmy na ścieżkę zgodnych z interesem narodu rozwiązań, gdyby nie to, że objawił się ów człowieczek i wyprowadził ze steru rządzenia premiera Jana Olszewskiego, hasłem: policzmy głosy…
Ustępujący premier zachował honor i patriotyczną godność, ale o większości narodu tego powiedzieć już nie można. W ferworze cwaniactwa i przekrętów na powszechną skalę, nuworysz dał sobie wmówić, że złapał Pana Boga za nogi, gdyż otwarły się przed nim możliwości szybkiego pozyskiwania bogactwa, kosztem innych.
Nie zważając ani na uczciwość, reguły poprawnej ekonomii, czy zwykły zdrowy rozsądek, statystyczny wyborca dał się uwieść pozorantom. Miotaliśmy się politycznie po wertepach aferalnych, aż tak dalece, że powierzono w wolnej Polsce opracowanie Konstytucji aparatczykowi przefarbowanemu na demokratę ze znienawidzonej partii reżimowej…
Gdyby rzecz miała miejsce w kabarecie byłaby kupa śmiechu ze społeczeństwa goniącego za wolnością i demokracją z takim zapałem, że w robocze taczki zapomniało załadować: uczciwość, rzetelność, interes narodowy, niepodległość, obronność kraju, etc.
Skończyło się w sposób łatwy do przewidzenia. Wprowadzono hasłowo demokrację, w której zwierzchnia władza należy do narodu i tenże w tę bajeczkę uwierzył, akceptując Konstytucję w referendum, która w wyniku eliminacji wiążącej wykładni ustaw uwolniła do tego od odpowiedzialności karnej aferzystów!
Teraz suweren może sobie palcem w bucie kiwnąć w kwestii sprawowanej władzy zwierzchniej, gdyż stan prawny pozwala nawet na likwidację państwa polskiego bez jego zgody, z czego chyba znikoma liczba obywateli zdaje sobie sprawę!
Większość wyborcza nawet o tym nie pomyślała, będąc w ferworze wejścia do Unii Europejskiej, mającej stanowić panaceum na wszelkie problemy. Już początki egzystencji we wspólnocie pokazały, że rażąco ona odbiega od idei ojców założycieli, ale zlekceważono symptomy, bo pecunia non olet…
Zakulisowe porozumienia i ograniczenia gospodarcze np. w wydobyciu węgla, były dla nas wybitnie niekorzystne, ale przykryto je rzuconym pieniądzem na budowę głównie infrastruktury drogowej niezbędnej zachodnim przedsiębiorcom do sprawnego prowadzenia biznesu.
Statystyczny wyborca pozbawiony niekiedy drogi asfaltowej do swojego domu cieszył się, choć ma znikome korzyści z wielkich dróg i autostrad, za poruszanie się po których w większości musi jeszcze słono płacić.
Średnio może korzystać z nich dwa razy do roku na ferie zimowe i letnie, ale cała otoczka propagandowo-medialna odniosła ogromny sukces, wmawiając krajanom niebywałe korzyści finansowe płynące z Unii Europejskiej w sferze inwestycyjnej, na co bez wspólnoty nie byłoby nas stać.
Upływ czasu coraz dokładniej obnażał zmurszały charakter UE, dlatego na scenę musiał wkroczyć nasz wyprowadzacz zdrowego rozsądku. Udało mu się metodą ideologicznej koncepcji Europejczyka podzielić naród prawie na dwie części: postępową – unijną i zaściankową – pozostałą.
Polacy, jak wspominałem mają bardzo wysokie mniemanie o swojej inteligencji, co udało mu się odpowiednio wykorzystać. Stworzoną partię usytuował propagandowo w strukturze ludzi światłych, inteligentnych, zniechęcając nawet poważnych uczonych o przeciwstawnych poglądach politycznych do publicznej dyskusji, bo nikt nie chce być zaliczony do zaścianka!
W tym momencie rola wyprowadzacza stała się wszechstronna. Zaczął od wyprowadzenia rządowego samolotu do Rosji, umożliwiając zamach smoleński. Później wprowadził w zdumienie ludzi logicznie myślących „pancerną brzozą”…
Równolegle wyprowadzał miliardy złotych na Zachód, stwierdzając, że pieniędzy dla rodaków nie ma i nie będzie. Dla picu wymyślił dobroczynność guzikową i poszukiwania zakopanych skarbów w Zakopanem!
Sam wyprowadził się z funkcji premiera, a dzisiaj obiecuje wyprowadzić z konstytucyjnej 6 letniej kadencji prezesa Narodowego Banku Polskiego. Wcześniej, wyprowadzono go z ważnych funkcji unijnych, bo się zbłaźnił m.in. brexitem, ale Komisja Europejska nadal na niego liczy, jako na wybitnego speca od pozbawiania Polaków rozumu wyborczego…
No, cóż, wszystko przed nami. Teraz się okaże, czy wyprowadzimy go na śmietnik, czy on wyprowadzi nas trzeci raz w maliny, po których najprawdopodobniej nie będzie już czego wyprowadzać…!
Karabeusz