Musi dama mieć zaparcie,
Aby, zamiast jadać żarcie,
Kupić sobie papierosa –
Co osmali koniec nosa?
Cena błaha w tym zakresie,
Ale się daleko niesie…
Najpierw trzeba wyjść na pole.
Zima, lato i w stodole
Prószyć ognia nie potrzeba,
By przez pożar iść do nieba…
Z tego względu nałogowcy
Narażeni, jak ligowcy,
Którzy w każdą słotną porę,
Opuszczają swą oborę…
Dudni, hula im wietrzysko,
Deszcz i śnieg, dosłownie wszystko!
Toteż stoi taka dama
Na ulicy, całkiem sama.
I, dygocze z przeziębienia,
Lecz nałogu nie odmienia.
W domu, mąż bez niespodzianek
Też wyrzuca ją na ganek.
Skołowana nałogowo,
X rund czyni tak dobowo.
Dzieci patrzą bezrozumnie,
Co wyprawia się w tym gumnie?
Mając przykład wyśmienity,
Same pociągają sznyty.
Wreszcie, gdy opamiętanie
Na tej drodze mocno stanie,
Zwykle nie ma już ratunku.
Wpada, więc w objęcia trunku…
Chcąc zapomnieć o głupocie,
Którą żyła lata, krocie.
Rak rozpoczął używanie
I, do śmierci nie przestanie.
Wbrew pozorom wykształcenie
Nie jest w sprawie owej w cenie!
Czynią, bowiem tak studentki,
Ze stopniami asystentki.
Widać w murach Alma Mater,
Że rozsądny dziś jest Pater…
Bo, wśród panów na uczelni
Bardziej może są bezczelni,
Ale w kwestii swego życia,
Nic nie mają do ukrycia.
I do tego nie próbują,
Jak te świństwa im smakują?
Socjologia pokazuje,
Że psikusy obrazuje
W sferze równouprawnienia,
Bo, tak świat współczesny zmienia.
W ramach mitu tej równości,
Który damy nieco złości,
Wyrównują też nałogi.
Osądź, po co – Boże drogi?
Tadeusz Miłowit Lubrza