Od kilku lat jesteśmy w stałym konflikcie z Unią Europejską i nie potrafimy z pozycji patowej wyjść. Przedmiotem sporu pozostaje interpretacja przepisów polskiej ustawy zasadniczej, toteż kompetentnym organem w tym zakresie jest Trybunał Konstytucyjny RP.
Problem w tym, że struktura osobowa Trybunału jest obarczana odcieniem politycznym i stąd orzeczenia tego gremium nie są przez Unię akceptowane. Z tego powodu władze wspólnoty usiłują nas zmusić do przywrócenia stanu prawnego istniejącego w dniu wyborów powszechnych w 2015 r.
Rządzący na to nie pójdą, bo tym sposobem musieliby od razu pożegnać się ze sprawowaniem rządów, gdyż ówczesny skład TK kwestionowałby ich ideowe założenia, dzięki którym władzę zdobyli i to dwukrotnie.
Prezydent wychodząc naprzeciw tym problemom, złożył w zeszłym roku do Sejmu projekt ustawy reformującej wymiar sprawiedliwości w sposób stanowiący pewien kompromis pomiędzy stanowiskiem UE i naszego rządu, ale sprawa spaliła na panewce…
Obecnie mamy kolejne podejście w postaci ustawy rządowej idącej jeszcze dalej. Zajmuje się nią Senat, a później Prezydent. Urzędnicy brukselscy zapowiadają, że zobaczą, jak ustawa będzie wdrażana, toteż wcześniej należnych nam pieniędzy unijnych nie dostaniemy.
W jaki sposób wyjść z tego klinczu, oto jest pytanie? Obecnie przywracanie w Polsce legalnej wiążącej wykładni ustaw jest krokiem potrzebnym, gdyż z czasem przyczyni się do pewności stosowania prawa, jednakże nie rozwiąże konfliktu z Unią Europejską.
Wykładnia wiążąca wydawana przez Trybunał Konstytucyjny byłaby nadal kwestionowana, jako sporządzona przez upolityczniony organ. W tym stanie rzeczy jedynym rozwiązaniem pozostaje odwołanie się rządzących do demokracji bezpośredniej.
Sejm powinien uchwalić ustawę o powołaniu rodzaju sądu (w rozumieniu art. 176 ust. 2 Konstytucji) nazwanego przeze mnie Polskim Trybunałem Sprawiedliwości, wybranym przez wyborców w wyborach powszechnych w liczbie 15 czynnych sędziów z listy 150 sędziów zgłoszonych przez poszczególne partie polityczne w stosunku proporcjonalnym do posiadanych aktualnie mandatów poselskich.
Zadaniem Polskiego Trybunału Sprawiedliwości byłoby wydanie rozstrzygnięć dotyczących poprawności reformy wymiaru sprawiedliwości, w tym konstrukcji i struktury osobowej Trybunału Konstytucyjnego, Sądu Najwyższego, czyli odpowiedzenie na szereg pytań prawnych szczegółowo sprecyzowanych w ustawie.
Wyrok Polskiego Trybunału Sprawiedliwości miałby charakter wiążący i ostateczny, zobowiązujący władzę do podjęcia wskazanych w rozstrzygnięciach działań. Po wydaniu orzeczenia PTS uległby rozwiązaniu, a sędziowie powrócili do dotychczasowych sądów, w których orzekali, z zachowaniem ciągłości sądowego zatrudnienia.
Zaproponowane rozwiązanie nie pozostaje w sprzeczności z przepisami Konstytucji, a wręcz przeciwnie wykazuje pełną zgodność, poprzez korzystanie z woli suwerena, jako sprawującego władzę zwierzchnią, zgodnie z art. 4 ust. 1 Konstytucji.
Utworzenie rodzaju sądu, jakim byłby Polski Trybunał Sprawiedliwości powołany celowo dla rozwiązania konkretnych kwestii prawnych niemożliwych do obiektywnego rozwikłania przez istniejące organy państwa pozostaje w pełnej zgodzie z istotą demokracji sprowadzającą się definicyjnie do realizowania woli większości narodu.
Powołanie Polskiego Trybunału Sprawiedliwości miałoby charakter legalny, bo nastąpiłoby na podstawie art. 176 ust. 2 Konstytucji, w formie ustawy zwykłej niewymagającej większości konstytucyjnej.
Odwołanie się do demokracji bezpośredniej, czyli powołania sędziów do PTS w wyniku wyborów powszechnych dokonanych przez większość narodu niweczyłoby zarzut niedemokratycznego rozstrzygnięcia stawiany przez Unię Europejską Polsce, jako bezprzedmiotowy.
W efekcie takim rozwiązaniem załatwilibyśmy od razu dwa problemy, a mianowicie spór z Unią oraz ciągły nieustający od ponad 7 lat spór wewnętrzny. Władza mająca poparcie suwerena mogłaby podejmować w tym zakresie racjonalne rozwiązania bez obawy ich kwestionowania wewnętrznego, czy zewnętrznego.
Przymiarki zmierzające do kolejnego kompromisu z Unią w celu pozyskania funduszy na odbudowę gospodarki nie mają sensu. Ani Bruksela nie pójdzie na ustępstwa, ani władza nie zgodzi się na kwestionowanie bytu sędziów, gdyż ustawę Prezydent skieruje do Trybunału Konstytucyjnego, który pewnie ją uzna za sprzeczną z ustawą zasadniczą.
Wola większości narodu wyrażona ustami sądu powołanego w wyborach powszechnych do rozwiązania trudnych problemów spornych musiałaby zostać przez wszystkich zaakceptowana, gdyż stanowi w czystej formie przejaw demokracji.
Tadeusz Michał Nycz