PO CO…?

Motto: często najtrudniej odpowiedzieć na proste pytanie…

Dlaczego człowiek zabija człowieka, to pytanie z zakresu  egzystencji i panowania nad innymi. Zabija, bo chce korzyści dla siebie i od wieków nie potrafi pozbyć się tej krwiożerczości.

Zabija, bo strachem chce innych podporządkować i stać się panem świata, jak Cezar, Dzingis Chan, czy Hitler. Z etycznego punktu widzenia nie możemy korzystnie ocenić tej postawy, ale w logice zdarzeń jesteśmy w stanie to zrozumieć.

Zgoła inaczej rzecz wygląda z odpowiedzią na pytanie – dlaczego człowiek zabija sam siebie? Tutaj nie chodzi o obiektywne szkodliwości środowiska w którym żyjemy, wynikające z rozwoju przemysłu i cywilizacji w ogóle.

Na te sprawy przeciętny Ziemianin nie ma wpływu, dlatego może tylko utyskiwać na złe warunki bytowania. Analizie poddaję indywidualne działania, które rzutują na zdrowie i co do których istnieje pewność naukowa szkodliwości nawet dla życia ludzkiego.

Powstaje pytanie, czemu rozumny, inteligentny człowiek podejmuje takie decyzje? Czym się kieruje i dlaczego ryzykuje nawet życiem? Można zrozumieć podjęcie ryzyka w warunkach pojawiających się w pewnej perspektywie czasowej określonych korzyści.

Mamy wówczas do czynienia z akceptowalnym logicznie ryzykiem, któremu człowiek przeciwstawia przyszłe korzyści i tym uzasadnia jego podjęcie. Odmiennie rzecz wygląda, jeśli za ryzykiem nie stoją żadne korzyści ani bieżące, ani przyszłe.

Taką sytuację możemy przyrównać do złudzenia zaistnienia korzystnych rezultatów, gdyż w podświadomości człowieka podejmującego ogromne ryzyko musi występować bodaj złudna nadzieja jakichś mglistych efektów.

Jak ocenić sytuację, w której ponad wszelką wątpliwość żadnych przyszłych pozytywów być nie może? Pozostaje koncentracja na złudnych bieżących powodach, dla których podejmuje się ryzyko narażenia zdrowia i życia.

Jakie okoliczności mogą temu sprzyjać? Musi to być chyba nie tylko złuda w zakresie korzyści bieżących, ale i złudna nadzieja niewystąpienia w przyszłości negatywnych konsekwencji.

Stawianie na szali ryzyka swojego zdrowia i życia pomimo naukowych dowodów na narażenie cechuje frustratów. Ich liczba nie przybiera jednak dużej wielkości, takiej, jaka ma miejsce w analizowanej sprawie.

Wobec tego muszą istnieć dodatkowe powody skłaniające do podjęcia ryzykownej decyzji. Pierwszy polega na tym, że ktoś nas bezczelnie do zła namawia i w tej sferze ogromną rolę ogrywała i odgrywa reklama.

Współcześnie reklama produktów zagrażających zdrowiu i życiu jest jednak powszechnie zabroniona. Drugim powodem mogą być wzory kulturowo naśladowcze, na które jest narażona zwłaszcza młodzież jeszcze przez życie niedoświadczona.

Młodzi widzą, że starsi ryzykują i chcąc okazać swoją dorosłość, bezkrytycznie dołączają do zgubnego grona. Trzeci bardzo istotny powód polega na tym, że szkodliwości nie ujawniają się od razu, ale dopiero po pewnym indywidualnie różnym czasie.

W tych warunkach doświadczenie własne nie może być nauczycielem, bo to, nie jest ogień, który powoduje skutek poparzenia od razu i dlatego niezwłocznie po doświadczeniu otrzeźwia umysł.

Kolejna przyczyna jest szczególnie złożona i w skali społecznej bardzo niebezpieczna. Pomimo rozwoju oświaty, nauki, dostępności internetowej do wiedzy znaczne rzesze osobników zachowały instynkt bezrozumnego naśladownictwa.

Według teorii Darwina człowiek pochodzi od małpy i choć wielu uczonych kwestionuje tę tezę, to jednak życie pokazuje, że znaczne grona osób posiadają nadal pozostałości cech charakterystycznych dla tego zwierzęcia.

W tym przypadku chodzi o bezrozumne naśladownictwo, czyli małpowanie. Po dekadach takiego małpowania, kiedy skutki ryzykanctwa zaczynają przynosić negatywne konsekwencje, powstaje tragedia.

Ryzykant ma pretensje do całego świata, w tym przede wszystkim do służby zdrowia, która szybko i skutecznie nie jest w stanie mu pomóc. Ta publiczna instytucja ochrony zdrowia działa na zasadzie jednostki ubezpieczeniowej.

My, płacimy składki, a ona zobowiązuje się udzielać nam pomocy w przypadkach losowych. Żaden ubezpieczyciel nie bierze na siebie odpowiedzialności za czyny samobójcze, wobec tego ryzykanci nie mają uzasadnionych podstaw do narzekań.

W tym momencie można tylko przypomnieć sentencję: volenti non fit iniuria, czyli chcącemu krzywda się nie dzieje, albo cierp ciało jakżeś chciało, w końcu nikt ich nie zmuszał do podejmowania ryzyka zagrożenia własnego organizmu.

Piszę o tym dlatego, że przykładów ryzykanctwa mamy bardzo wiele. Wśród nich najbardziej charakterystycznym i niestety w milionach powszechnym jest palenie tytoniu, przed używaniem którego ostrzegają słownie i obrazowo opakowania tych wyrobów.

Jako krakowianin, mający codzienny kontakt z naszą młodzieżą studencką, której na terenie miasta jest około 100 tysięcy, jestem przerażony jej ryzykanckim postępowaniem, które do tego większościowo dotyczy chyba studentek.

Sięgając do wieloletnich doświadczeń związanych z ostrzeżeniami przed używaniem tego świństwa, muszę z ubolewaniem stwierdzić, że znaczna liczba tych, których ostrzegałem, na własne życzenie jest już świętej pamięci…

Kończąc, nie zamierzam nikogo straszyć, gdyż ostrzeżenia na paczkach papierosów są wystarczające. Zwracam się tylko do tej potencjalnie mądrej studenckiej młodzieży, aby każdy z nich logicznie sam sobie odpowiedział na proste pytanie – po co palę papierosy?

Tadeusz Michał Nycz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *