Z cyklu: pan Zagłoba prawi…
ŚWIĄTECZNY SZPAN…
Imaginuj waćpan – rzecze pan Zagłoba
Jaka to ostatnio drąży nas choroba.
Estymę niejeden odmierza w podróży,
Ceniąc zasadniczo kilometraż duży.
Nadchodzi long weekend w Boże Narodzenie,
Stąd wycieczek długich każdy ma złudzenie.
Imponuje N. York, Paryż, Rzym, Seszele,
Choć wyjeżdżających będzie tu niewiele.
Większość zaś podnosi swe samopoczucie,
Dla tego wojażu palcem grzebie w bucie…
Ja prawię publicznie – niech każdy się dowie,
Że święta najbliższe zostaję w Krakowie.
Gdybym chciał pojechać, to w miejsce ustronne.
A na zagranicę nadzieje mam płonne.
Nie zmienia to jednak kolorytu twarzy,
Bo skromność z cnotami raczej się kojarzy.
Chcąc błysnąć dla swego własnego uznania,
Odbyłbym podróże do Kocka, Poznania.
Imponując miarą rubasznej postaci,
Odwiedziłbym Księżyc – naiwność niech płaci!
FETYSZYŚCI
Frakcje widzę różne, jak pędzą do Kościoła.
Wyznawana idea nie bruździ im zgoła!
Asekuranci – uznał Onufry Zagłoba –
Kiedy nurt się rozdziela, oni wchodzą w oba.
Świeczkę Bogu zaświecą i Diabłu ogarek,
W życiu łatwo stosują także kilka miarek…
Nie szukają ni prawdy, ni innej zalety,
Zapatrzeni w to bóstwo brzęczącej monety.
SPOSÓB NA DŁUGOWIECZNOŚĆ
Już stuletni pan Zagłoba,
Rzekł, gdy zmogła go choroba,
Nie gorzałka, czy kuracja,
Ale seksualizacja
Cudem mi zwróciła zdrowie,
Gdym zaniemógł, nawet w mowie.
Objawiony Michał Święty,
Tak mnie czule drażnił w pięty,
Że podwice dwa pośladki,
Wypieściłem, jak pierś matki.
I co na to acan powie?
Tchnąłem życie białogłowie!
Tadeusz Miłowit Lubrza /XII 1997/