Pewien znany aktor, odgrywający nieraz role komediowe został podpuszczony przez dziennikarza do wypowiedzi na temat cech charakteru Jarosława Kaczyńskiego. Zjawisko wpisuje się w trend strony politycznej, która nie mając racjonalnych tematów do dyskusji i sporów musi użyć jakiejś amunicji, bo inaczej zaległaby cisza…
Wszyscy opozycjoniści doskonale zdają sobie sprawę z jej konsekwencji. Z tego powodu, co bardziej przebiegli wymyślają kolejne medialne sposoby zaszkodzenia partii rządzącej i jej szefowi.
Tym razem postawili na enigmatyczne słowo „nieautentyczność”, które ma poniżyć prezesa w oczach opinii publicznej. Choć wyszło qui pro quo, nikt się nie przejmuje, ponieważ era wysublimowanego humoru wymagającego sporej dawki inteligencji, ot chociażby przedstawianego w takich kabaretach jak „Dudek”, czy „Pod Egidą” dawno przeminęła.
Społeczeństwo schamiało, stąd i poziom satyry przyziemił, choć akurat liczba kabaretów niesłychanie wzrosła. To normalne w tych warunkach zjawisko, gdyż ilość satyryczna zastąpiła z powodzeniem, jakość…
W następstwie tego przeciętny odbiorca tej cechy prezesa, nie połapie się, o co chodzi, lecz pomyśli: „ale dowalił Jarosławowi Kaczyńskiemu”…i nastąpi zjadliwy rechot, a twórcom intrygi właśnie o to chodziło.
Rzecz jednak w tym, że w społeczeństwie polskim mamy nadal znaczne pokłady inteligentów, którzy co prawda trochę obniżyli swoje loty, bo siedzą cicho i przeciw głupotom nie protestują, ale swoje wiedzą.
Znaczna liczba popiera biernie opozycję i w stosunku do nich ten chytry zabieg się nie uda. Przeciwnie, może niektórych zniechęcić, kiedy porównają własną inteligencję z brukowymi metodami, za pomocą których usiłuje się im zrobić z mózgu wodę, czego prawdziwy inteligent autentycznie nie lubi!
Teraz przechodzimy do sedna sprawy. Co to znaczy, że ktoś jest nieautentyczny? Prosto mówiąc, istnieje różnica pomiędzy jego wewnętrznymi przekonaniami, a tym, co prezentuje na zewnątrz, publicznie.
Kiedy możemy wyrażać taki pogląd o kimś? Tylko wówczas, gdy daną osobę dobrze znamy, czyli zjedliśmy z nią przysłowiową beczkę soli… Wspomniany aktor nie jest ani bratem, ani swatem prezesa PiS, wobec tego użyty zwrot nie odpowiada temu, co chciał wyrazić.
On pewnie usiłował dać do zrozumienia, że Jarosław Kaczyńskie jest niewiarygodny. Taka krytyka jest bardzo łatwa do zanegowania, ponieważ prosto można ją obalić przy pomocy powszechnie znanych i bezpośrednio odczuwalnych przez odbiorcę zdarzeń.
Obiecał, że pomoże słabszym, emerytom i rencistom – pomógł. Obiecał, że obniży podatki – obniżył, itd., itd. Z tego powodu postanowiono zrozumiałe słowo „niewiarygodny” zamienić na „nieautentyczny” sądząc, że kierowane do czarnej masy sugestie nie będą analizowane i cały zamiar obmowy prezesa doskonale się uda.
Mamy jeszcze drugi sposób pojmowania wskazanego określenia. Mianowicie, z aktorskiego punktu widzenia być może nie chodziło o autentyczność indywidualną, ale o autentyczność jednostki względem zbiorowości, czyli, określenie charakteryzujące współczesnego przeciętnego polityka, w stosunku do którego Jarosław Kaczyński wydaje się nieautentyczny.
Jeśli popatrzymy na statystycznego polityka opozycji, to on rzeczywiście, co innego myśli, co innego mówi, a jeszcze, co innego robi. Do takiego modelu Jarosław Kaczyński faktycznie nie pasuje i dlatego możemy go z powodzeniem nazwać nietypowym, nieautentycznym.
Per saldo, jest to jednak cecha akurat bardzo pozytywna, wyróżniająca prezesa PiS szczególnie wyraźnie na tle przeciętności politycznej. No i cały misternie utkany zabieg bierze w łeb!
Nie dziwię się wobec tego, chociaż nie pochwalam, fałszerstwa opozycji sięgającej po ostatnią deskę ratunku, w postaci naciąganych wyników badania opinii publicznej wykazujących, że prowadzi w sondażach poparcia społecznego.
Biedaczkom skończył się chyba definitywnie arsenał podgryzania PiS-u i rozmontowania obozu rządzącego, choć na bieżąco chełpliwie o tym stale gadają, jak to wyprowadzą Zbigniewa Ziobrę z roli Ministra Sprawiedliwości, a tu kolejne votum nieufności i klapa!
Nawet ich prześwietny europejski wódz swoimi licznymi blagami niczego nie zdziałał, wobec czego pozostało im tylko namolnie wmawiać wyborcom, że ich genialność zaszokowała polskie społeczeństwo i dlatego prowadzą w sondażach…
Oni chyba tego nie rozumieją, wobec być może słabej znajomości psychologii, ale zasada jest taka, że przegięcie w kłamstwie odbija się na autorze ze zdwojoną mocą. Grona inteligenckie, które były przekonane o umysłowym rozgarnięciu opozycji, przecierają oczy ze zdumienia.
Oczywiście niczego oficjalnie nie powiedzą, bo im wstyd, że do takiego kręgu politycznego należą, ale jak im się intelektualnie dzban czynionych przez opozycję bzdur przeleje, to w przyszłorocznych wyborach pewnie dadzą temu wyraz…
Prawdziwy inteligent totalnych głuptaków nie zwykł popierać. Moment wyborczy będzie świetnym parawanem do zmiany opcji politycznej i usprawiedliwienia samego siebie za naiwną przeszłość. Tylko tak dalej, a może PiS osiągnie większość parlamentarną?
Karabeusz