Okres świąteczny sprzyja rozważaniom na tyle dogłębnym, że niepokoi człowieka, ponieważ wyprowadza z codziennego zapracowania, zmuszając do poszukiwania odpowiedzi na trudne pytania.
Tu nie chodzi nawet o kwestie czysto religijne, choć one odciskają się mocno na analizach myślowych. Religia taka, czy inna przekazuje model postępowania, do którego przestrzegania powinniśmy zmierzać.
Człowiek XX, a już na pewno XXI wieku stał się jednostką tak zarozumiałą, że buntuje się przeciwko religiom, będącym przystępnym dla percepcji mechanizmem przestrzegania zasad koniecznych dla mieszkańców Ziemi.
Bez względu na to, kto wyznaje jaką religię, one wszystkie wyjaśniają tylko konieczność honorowania dekalogu, stanowiącego zasadniczą podstawę powstania tych wyznań. Można powiedzieć, że wszystkie religie świata spełniają korzystną dla nas rolę.
Szczegóły religijne i hierarchowie kościołów, jako ludzie grzeszni, na przestrzeni wieków popełniali takie błędy, które z czasem doprowadziły do buntu społecznego, negującego przy okazji istotę niektórych reguł dekalogu.
W ten sposób powstał klimat sprzyjający powstaniu ateizmu, czyli przekonania, że to człowiek dla siebie jest Bogiem i dlatego może tworzyć odmienne od dekalogu reguły postępowania.
Uosobieniem organizacyjnym tego poglądu stał się komunizm wraz z jego ideą opanowania całego świata. Niektórzy twierdzą, że poniósł totalną klęskę wraz z upadkiem Związku Radzieckiego.
Okazuje się, że to nieprawda. Obecni przywódcy Rosji zgodzili się z tym, że bezreligijne funkcjonowanie nie jest na dłuższa metę możliwe, dlatego weszli w łaski Cerkwi Prawosławnej, chcąc pokazać odcięcie się od bezbożności.
Ateizm drzemie wśród niektórych elit, które zrozumiały, jak niebezpiecznie usuwać Boga z przestrzeni publicznej. Przy pomocy opłaconych emisariuszy od dziesiątków lat urabiają całe rzesze zachodniej cywilizacji, aby doprowadzić ją do upadku właśnie w wyniku bezbożności.
Odcięcie człowieka od Boga oznacza negowanie dekalogu, a to prowadzi wprost do upadku. Bez względu na to, jak pojmujemy Boga, czy jako rzeczywistego twórcę świata, czy jako naszych Starszych Braci z Kosmosu, dekalogu niczym się zastąpić nie da.
Człowiekowi zachodniej cywilizacji wydaje się, że pojadł mądrości, dzięki którym może zaprogramować nowy model życia na Ziemi. Tymczasem swoim zachowaniem zmierza do katastrofy, przy czym jego zarozumialstwo nie jest niczym usprawiedliwione.
Przykładowo, Egipcjanie w czasach Ramzesa XII nie znali zjawiska zaćmienia Słońca i dlatego w wyniku bojaźni ulegali machinacjom ówczesnych egipskich kapłanów, de facto rządzących krajem.
Dzisiaj przeciętny przedstawiciel zwłaszcza zachodniej cywilizacji ma pełny dostęp niemal do całej wiedzy tego świata, tyle, że z mózgu nie chce mu się zrobić użytku i dlatego daje się dziecinnie oszukiwać cwaniakom i łajdakom.
Wystarczy przypomnieć sparaliżowane zachowania w momencie wybuchu pandemii koronawirusa. Nie potrafiliśmy rozeznać rzeczywistej sytuacji, choć symptomy nietypowości leżały na talerzu!
W Polsce wystarczyło sięgnąć do ustawy o zwalczaniu chorób zakaźnych i pozyskać poprawny sposób postępowania w takich przypadkach, który nijak nie odpowiadał rzeczywistości.
W dostępnych w internecie przepisach Międzynarodowej Organizacji Zdrowia (WHO) można było wyczytać, że preparat medyczny zostaje szczepionką po minimum trzech latach badań nad jego skutecznością, co w przypadku grypy i koronawirusa nie jest możliwe, wobec mutacji wirusów w ciągu roku, czy nawet częściej.
Ulegliśmy ogromnemu strachowi, dając się szczepić preparatem medycznym, wciskanym propagandowo, jako szczepionka. Teraz, kiedy statystycznie coraz wyraźniej ujawniają się negatywne skutki zdrowotne szczepionek, ubolewamy nad swoimi głupimi decyzjami.
Co gorsza, negując istnienie Boga, który nakazał nam czynić sobie Ziemię poddaną, niszczymy działalność gospodarczą przynoszącą pożytek społeczeństwu, działając w imię fałszywej idei mówiącej, że człowiek ma wpływ na zmianę klimatu.
Ograniczając emisję dwutlenku węgla sądzimy, że nam to pomoże, podczas, gdy to zmierza do zniszczenia zachodniej cywilizacji. Nie chce nam się zaglądnąć do kart historii świadczącej, że klimat np. w Polsce zmieniał się bez udziału dwutlenku węgla, którego np. w średniowieczu nikt nie produkował.
Na obszarze naszego kraju w latach 1000-1300 mieliśmy gorący klimat, w którym rosły oliwki, a poza Krakowem, czyli obecnie poza Plantami znajdowały się obszerne plantacje tych owoców.
Czytanie historii i wyciąganie z niej wniosków jest nam jak widać do niczego niepotrzebne. Wierzymy szatańskim wymysłom, a o produkujących chytrze dwutlenek węgla do woli, śmiejących się w kułak z naszej bezmiernej naiwności zupełnie zapominamy.
Ostatnio przeczytałem w internecie, że Papież Franciszek podobno uważa za skuteczną walkę ze zmianą klimatu przy pomocy ograniczania dwutlenku węgla, do czego namawia, co już mnie rozbroiło całkowicie.
Co prawda Papież jest nieomylny tylko w kwestiach doktryny katolickiej, ale jego zdanie może mieć znaczenie dla katolików także w innych sprawach. Franciszek, to umysł ścisły, studiujący w młodości chemię, więc może z historią klimatu w Europie się nie spotkał?
Ale, co na to cała Kuria Watykańska, z jej olbrzymia Biblioteką? Chyba, że jakiś dziennikarzyna włożył w usta Papieża słowa, których on nigdy nie wypowiedział? Sprawa warta zbadania i przemyślenia wniosków z tego płynących…
Karabeusz