Motto: bajeczki z naszej beczki…
Tylko na poziomie bajek z zielonego lasu można oceniać pomysł realizacji dalszych ścieżek rowerowych w Krakowie. W dzielnicach (starych, poważnych) Śródmieście i Krowodrza jest to po prostu kawał mówiący o ścieżkach rowerowych dla krasnoludków!
Chyba, że propagatorzy tej koncepcji skonstruują dla krakowian rowery latające! W tej połowie naszego miasta mówienie o ścieżkach rowerowych z prawdziwego zdarzenia jest po prostu niepodobieństwem.
Jak irracjonalnie wykorzystywano środki unijne na tworzenie tych pseudo ścieżek zaświadcza np. sytuacja na ulicy Juliusza Lea, czyli jednego z najwybitniejszych prezydentów naszego miasta. Ulica dość długa prowadząca prawie od Alei Trzech Wieszczów do Armii Krajowej.
Komunikacja jednokierunkowa dla samochodów, a dwukierunkowa dla rowerzystów. Mamy tutaj totalną beztroską w zakresie bezpieczeństwa uczestników ruchu będącą tylko jednym z bardzo wielu przykładów tworzenia w Krakowie ścieżek rowerowych.
Mimo jednokierunkowego ruchu, samochody mieszkańców parkują po obu stronach jezdni, bo gdzieś muszą. Przejazd w jednym kierunku samochodu a w przeciwnym roweru balansuje na skraju wypadku z przyczyn niezawinionych przez uczestników ruchu drogowego.
Samochód osobowy jeszcze na siłę zmieści się z rowerem, ale o zachowaniu przepisowej odległości jednego metra mowy nie ma. Natomiast samochód ciężarowy powoduje ten skutek, że rowerzysta musi zsiąść z roweru i zasuwać per pedes…
To, do czego doprowadziły rządy pseudo prezydentów i nieudaczników w naszym grodzie woła o pomstę do Nieba. Przede wszystkim brak prowadzenia przez władze miasta planu urbanistycznego rozwoju Krakowa jest kardynalnym zaniechaniem porządku.
Zabudowywanie przez developerów każdego wolnego miejsca mogącego służyć, czy to parkingom dla samochodów mieszkańców, których w miarę rozwoju motoryzacji musiało systematycznie przybywać, czy też terenom przeznaczonym dla rowerzystów było zbrodnią urbanistyczną realizowaną za zgodą gospodarza grodu!
Jeżeli Kraków został tak nieodpowiedzialnie urbanistycznie rozbudowany, to obecnie w sposób racjonalny tej sytuacji nie da się fizycznie odwrócić, chyba, żeby zacząć od wyburzeń i budowy od nowa, co jest nierealne, tak samo jak wyborcze drogi dla rowerów…
Owszem, zasadniczo w Nowej Hucie i częściowo w Podgórzu takie drogi byłyby możliwe do zorganizowania. Mówiąc o tym, mam na myśli dawny racjonalny podział Krakowa na cztery poważne dzielnice, do którego należałoby powrócić, bo był dla nas korzystny.
Obecne 18 dzielnic nic nieznaczących dla władz miasta powoduje tylko ten skutek, że pomimo wielu problemów podnoszonych latami przez mieszkańców naszego grodu kamaryla magistracka utrzymuje się bez trudu od dziesiątek lat, bo siła oddziaływania każdej z 18 dzielnic jest żadna.
Ta reforma rozdrabniająca samorząd sprzyjała jedynie nienaruszalności władz miasta i dlatego mieliśmy nieudacznika sprawującego rządy nie tylko do emerytury, ale i dalej, w sumie ponad 22 lata.
Nawet w PRL, pomimo braku wystarczającego budulca z cegły, stosowano zabudowę płytową z wielkiej i małej płyty, ale urbanistycznie w budowach osiedli dostrzec można było racjonalne rozwiązania, czego przykładem jest np. Osiedle Widok.
Inżynier architekt Krzysztof Bień zadbał o poprawne rozmieszczenie budynków w sposób zapewniający właściwą komunikację, zachowanie odpowiednich odległości między blokami, gwarantującymi dostęp słońca do mieszkania na każdej kondygnacji.
Dzisiaj buduje się blokowiska nie dla ludzi, ale dla małp, zasłaniając dostęp słońca, stwarzając taką ciasnotę między obiektami, że mieszkańcy nie mają szans na bezpieczne zaparkowanie samochodów.
Inna rzecz, że część mieszkańców upodabnia się do zachowań tych stworzeń, co łącznie z ogólną degrengoladą w zakresie jakości wykonywania wszelkich pożytecznych prac, czyni nasze miejskie środowisko bardzo zbliżone do areny cyrkowej…
O ironio, niegdyś rodowici krakowianie narzekali na poszerzenie grodu za pomocą czwartej dzielnicy, czyli Nowej Huty. Jak popatrzeć na jej tereny, okazuje się, że tam umiejętność architektoniczno-urbanistyczna zachowała się na znaczenie wyższym poziomie, niż w pozostałych trzech dzielnicach.
Posługuję się dawnym podziałem terytorialnym Krakowa, gdyż on, jako racjonalny tak utkwił nam starszym mieszkańcom w głowie, że śmiem twierdzić, iż wielu tubylców nie bardzo orientuje się nawet, w której formalnie dzielnicy dzisiaj zamieszkuje.
To są skutki wprowadzania, nieracjonalnych, nieprzemyślanych reform, mających służyć władzy dla łatwiejszego manewrowania tłumami, a z głównym hasłem – władza bliżej mieszkańca – nie ma nic wspólnego.
Zresztą wybory do rad osiedlowych jasno pokazują w swojej statystyce frekwencji wyborczej, jak krakowianie traktują te nic nieznaczące dzielnice miasta. Czas najwyższy nastał, aby nowy prezydent podjął inicjatywę naprawczą, ale bez naszego zaangażowania, chyba nic z tego nie będzie.
Tak na szczeblu ogólnopolskim jak i miejskim każdemu wyborcy potrzebna jest wiedza w zakresie ABC polityki i ekonomii, gdyż bez niej nie jest w stanie zrozumieć metod skutecznego manewrowania masami nie dla ich dobra, ale z korzyścią dla rządzących.
W konsekwencji atakowany sprytnymi metodami propagandowymi nie potrafi wybrać władzy, która realnie może skutecznie zarządzać, lecz kieruje się sympatiami lub antypatiami serwowanymi w celu rozbicia głosów wyborczych i zachowania status quo!
Tadeusz Michał Nycz