Motto: skandal goni skandal…
Szczerze mówiąc nie sądziłem, że igrzyska olimpijskie mogą nieść tyle skandalicznych wydarzeń. Nie będę już powracał do inauguracji, odbijającej się czkawką w sprawie redaktora Przemysława Babiarza.
Skończy się być może w ten sposób, że jeden z najlepszych komentatorów sportowych opuści TVP i przejdzie prawdopodobnie do Telewizji Republika, gdzie z miłą chęcią oczekują go znajome twarze…
To już pozostanie problemem zawłaszczonej bezprawnie telewizji publicznej, która nie miała co liczyć na powodzenie nie tylko w zakresie oglądalności, ale także składu fachowych kadr dziennikarskich.
Najbardziej emocjonujemy się występem Igi Świątek, która ma realne szanse na medal i to chyba z najbardziej szlachetnego kruszcu? To, co się dzieje w tej dziedzinie sportu jest odzwierciedleniem poziomu współczesnych igrzysk o zabarwieniu skandalicznym.
Pierwsza kwestia to brak elektronicznej kontroli przebiegu meczu, co w dobie rozwoju techniki wystawia organizatorom igrzysk nawet nie 2, ale jedynkę z wykrzyknikiem! To jest po prostu lekceważenie trudu sportowego i sprowadzanie efektu meczu nieraz do przypadku.
Wcale się nie dziwię kłótniom o wynik, czego można by z powodzeniem uniknąć właśnie wprowadzając elektroniczną kontrolę przebiegu meczu. Dlaczego tego się nie robi, do prawdy trudno zrozumieć, bo przecież organizatorzy wraz ze sponsorami operują olbrzymią kasą.
Do tej degrengolady dołączają się komentatorzy sportowi, którzy chyba nie dorośli do swojej roli? Mecz Igi Światek z Danielle Collins jest tego najbardziej wymownym przykładem. Kibice mogą nie znać przepisów sportowych, ale komentatorzy niezbędnie powinni.
Tymczasem okazuje się, że to towarzystwo, albo przeżywa wtórny analfabetyzm, albo służy medialnemu podsycaniu niezdrowych emocji. Jak to się dzieje, że komentatorzy sportowi nie dostrzegli oczywistego skandalu w postaci niedostarczania zawodniczkom zimnej wody dla ochłody organizmu w czas potężnych upałów?
Przecież w 37 stopniach Celsjusza w cieniu, jakie miały miejsce w trakcie meczu Osorio-Collins, przy braku dostępu zawodniczek do zimnej wody, można doprowadzić do poważnego rozstroju zdrowia grających ze sporym wysiłkiem.
Z tego względu wcale się nie dziwię, że Collins bardzo narzekała na warunki przebiegu meczu, w końcu zawodniczki mają prawo oczekiwać od organizatorów zapewnienia im elementarnych zasad w zakresie bezpieczeństwa i higieny przebiegu meczów.
W ślad za tym problemem zawodniczki w naturalny sposób wykorzystywały przerwy na ochłodę i przebranie mokrego ubioru, bo takie czynności mieściły się w ramach obowiązujących przepisów. Tymczasem komentatorzy zamiast zająć się sednem sprawy, czyli brakiem zimnej wody, dyskutowali o długości tych przerw i ich zasadności.
Wszystko to później było przypisywane na karb zawodniczek, które rzekomo miały taktycznie wykorzystywać przerwy z niekorzyścią dla konkurentek. W czasie przerwy zawodniczce towarzyszy ze strony organizatorów asystentka, która rzecz jasna zna obowiązujące przepisy dotyczące długości tych przerw.
Jak wyjaśniła Iga Światek korzystająca przed 3 setem z takiej przerwy, zapytała asystentkę ile ma czasu, na co otrzymała odpowiedź, że nie jest on limitowany, co w rezultacie spowodowało jego długość nie, 5 lecz 9 minutową.
Po wyjściu Igi na kort, zapewne komentatorzy nie usiłowali wyjaśnić całej sytuacji w świetle przepisów sportowych, gdyż buczenie i gwizdy pod jej adresem trwały nawet po meczu, co nie powinno mieć miejsca, gdyby fachowcy całą sytuację poprawnie wyjaśnili.
Podobnie było zapewne z przerwami branymi przez Danielle Collins, która chyba niesłusznie przypisała nieszczerość naszej zawodniczce, ale być może miało to miejsce, jako efekt komentarzy osób trzecich na ten temat mających miejsce w obecności Igi, na co ta nie reagowała i stąd konkluzja Danielle.
Wreszcie kolejna sprawa to strzał na ciało Igi dokonany w ferworze walki, która to okoliczność również była przedmiotem zarzutów, jakoby Danielle Collins celowo chciała ugodzić przeciwniczkę.
W internecie można przeczytać komentarze naszych fachowców w ten sposób się wypowiadających, co świadczy o ich absolutnym braku obiektywizmu. Danielle zachowała się poprawnie, bo po pechowym dla Igi zagraniu przeprosiła ją i wszystko było w porządku.
To jest gra, w czasie której tego rodzaju nieszczęśliwe przypadki mogą się w naturalny sposób zdarzyć. Mówienie, że Danielle specjalnie celowała w Igę, jest jakąś totalną głupotą w ustach fachowców.
Wreszcie poddanie meczu przez Danielle i późniejsze wystąpienie w deblu również spotkało się z niesmacznymi komentarzami pod adresem Amerykanki. Tymczasem to był jej taktyczny wybór, a przebieg dalszych zdarzeń świadczy o sportowym zachowaniu, bo mimo kontuzji nie chciała zawieść zawodniczki grającej z nią w deblu.
Stan zdrowia w meczu z Igą, zdaniem Danielle nie dawał szans na dalszą skuteczną walkę, toteż mecz poddała, myśląc zapewne, że po pewnym czasie odpoczynku być może będzie zdolna zagrać w deblu. Najwyraźniej ducha sportowego nie czują ci, którzy wypisują na ten temat totalne bzdury i dlatego skandal goni skandal…
Karabeusz