Motto: problemy egzystencjalne a bytowe…
Kim jesteśmy, dokąd zmierzamy, jaka nasza rola we wszechświecie, to pytania egzystencjalne mające szczególne znaczenie w momentach przełomowych, w których nasz stopień zrozumienia odpowiedzi na te kwestie wkracza na obszary dotychczas mało znane…
Wokół dzieje się wiele niezrozumiałych zdarzeń, których zgłębienie natrafia na mur egzystencjalny niepozwalający spojrzeć dalej, aniżeli wynika to z poziomu wykształcenia i ziemskiego obycia.
To jest hamulec, który blokuje szersze spojrzenie, ponieważ jesteśmy ograniczeni umowną wiedzą dotychczas uznaną przez naukę za obowiązującą, która niekoniecznie musi zawsze być zgodna z prawdą absolutną.
Podam przykład banalny, a przez to powszechnie znany, czyli wygląd naszej planety. Kopernik udowodnił kulistość Ziemi i jego teoria przebiła się przez dotychczasowe dogmaty obowiązujące w tym zakresie.
Niewątpliwie nie był pierwszym uczonym, który odkrył heliocentryczny charakter układu planet, ale był tym, którego wyniki pracy przebiły się przez dotychczasowe ustalone również naukowo poglądy.
Można postawić śmiałe pytanie, dlaczego spór o wygląd Ziemi rozpalał takie namiętności, które prowadziły do okrucieństw mordowania człowieka przez człowieka? Co było tak niebezpiecznego w tym sporze, że jeden unicestwiał drugiego?
Zresztą, do końca nie jesteśmy pewni, czy teoria kopernikańska była pierwszą, czy też pierwszą w dostępnej nam historii dziejów?
Krwiożercze skutki walczących stron poglądu naukowego niemającego wpływu bezpośredniego na byt człowieka wydają się absurdalne.
W naukach społecznych usiłuje się tłumaczyć taki sposób reakcji odmiennymi ówcześnie panującymi stosunkami, ale to nie wyjaśnia istoty rzeczy.
Wprawdzie Jan Paweł II przeprosił za błędy i mordy popełniane przez Kościół, ale to nie zmienia etycznej oceny tych zdarzeń.
Dowodzi jedynie, że Papież Polak, jako pierwszy w dwutysięcznej historii Kościoła potrafił jasno, konkretnie i bezkompromisowo odróżnić dobro od zła i starał się religię naprowadzić na właściwe tory.
Sama sprzeczność pomiędzy głoszonym dobrem dla człowieka a jego unicestwianiem pozostaje niezmienna.
Dlaczego walka ścierających się ze sobą religii, których hasłem naczelnym jest dobro człowieka przybiera nadal krwiożerczy charakter?
Co jest powodem tego, że dana religia mająca człowieka prowadzić do dobra i szczęścia, w walce z inną religią okazuje się nadal prowadzącą do zła?
Choćby stosunek Islamu do innych religii i podejmowane z pobudek etycznie mało zrozumiałych zamachy terrorystyczne.
Przecież to się nie różni niczym od ówczesnego mordowania naukowców przez Kościół Katolicki na tle teorii Kopernika.
Dlaczego religie walczące o prymat posługiwały się i posługują metodami działania zaprzeczającymi dobru, które usiłują propagować?
Jeżeli ludzie w ogromnej większości mający dostęp do wykształcenia i zdobycia minimalnej wiedzy umożliwiającej sensowną odpowiedź na te proste pytania nie będą szukali w zdecydowanej większości logicznej odpowiedzi, to niczego nie zdołamy naprawić.
Jedynie szczera prawda może nas doprowadzić do sensownego wniosku. Nie uzurpuję sobie posiadania wiedzy tego świata, dlatego nakreślę jedynie swój punkt widzenia, jako jeden z wielu wariantów odpowiedzi.
Wszystkie panujące religie były i są instytucjami na wskroś politycznymi, co oznacza, że ich metody działania nie odbiegają od systemu postępowania ówczesnej, czy współczesnej władzy.
Mechanizmy są zbieżne tak samo, jak występujące w tych instytucjach pierwiastki dobra. Przecież wszystkie religie głoszą dobro dla człowieka, podobnie, jak każda partia polityczna usiłująca zdobyć władzę.
Następnie zaborczość i chęć dominacji sprawia, że te polityczne instytucje usiłują osiągnąć pozycję monopolisty, walcząc o to najlepszymi w danej epoce środkami oddziaływania na człowieka.
Jeśli większościowo uświadomimy sobie ten model działania, posiadający w istocie charakter aksjomatyczny, to dopiero wówczas będzie nas stać na zastanowienie się nad metodami jego sanacji.
Bez zrozumienia istoty rzeczy, nie jest możliwa żadna naprawa, gdyż wówczas słuszne przedsięwzięcia usprawniające nie trafiają wprost w istotę zagadnienia wymagającego naprawy.
Każda religia wiąże się z wiarą w coś, czego nie jesteśmy w stanie dotknąć, sprawdzić, udowodnić, a zważywszy na to, że nie wiemy do końca kim jesteśmy, po co i dokąd zmierzamy, przeto łatwo skłaniać człowieka do wiary obiecującej dobro i szczęśliwość.
Podobnie jest z władzą, która również obiecuje przyszłe dobro, którego realizacji przed wyborem nie jesteśmy w stanie ustalić. Różnica zasadnicza, polega na tym, że startujący do reelekcji rząd możemy ocenić po jego dotychczasowych osiągnięciach.
O ile pytania egzystencjalne są bardzo trudne do odpowiedzi, o tyle wątki bytowe problemu nie sprawiają, wystarczy tylko minimalnie wysilić nasze szare komórki…Kim będziemy, jeżeli tego nie uczynimy, to już każdy z nas niech sobie sam dosadnie odpowie…
Karabeusz