Motto: tylko tyle i nic więcej…
Musimy zrozumieć i przyjąć do akceptującej wiadomości nasze negatywne cechy, jako rodu Lecha, bo inaczej nie będziemy w stanie niczego naprawić. Pierwsze spostrzeżenie, jakie przychodzi mi do głowy, to nieumiejętność cieszenia się z osiągnięć…
Mankament sprowadza zachowania zazdrości innym posiadającym rzekomo coś lepszego. W następstwie zamiast korzystać z przypadków własnej historii i uczyć się na swoich błędach sięgamy i wzorujemy się błędnie na obcych.
Takie podejście do niczego dobrego nie prowadzi. Widać przywary na każdym kroku także w sporcie, który dla współczesnego rozgorączkowanego polityką rodaka może być najbardziej zrozumiałym przykładem.
Weźmy Igę Światek, wybitną osobowość sportową, tenisistkę, która w strukturze nadal czynnych zawodniczek osiągnęła najwięcej, bo nikt z nich 5 Wielkimi Szlemami pochwalić się nie może. Nie liczę Venus Williams, która występuje jeszcze tylko okazjonalnie.
Czy my, rodacy potrafimy cieszyć się z posiadania Wielkiej Igi? Chyba słabo nam to wychodzi. Umieć się cieszyć to znaczy doceniać i wspierać. O ile pierwsza sytuacja, jako tako występuje, o tyle wspieranie kuleje na całej linii.
Iga tyle już osiągnęła w tenisie, że gdyby nawet był to jej kres zwycięstw turniejowych, to struktura zdobyczy jest olbrzymia i za nią powinniśmy być niezwykle wdzięczni. Dojście tej okoliczności do świadomości przebiega bardzo opornie.
Jeśli Iga wygrywa jesteśmy w euforii, a jak przegra zaczyna się narzekanie. Nie chodzi o zwykłych internautów, ale o osoby uznane w świecie sportowym, które z racji własnego doświadczenia powinny innego zawodnika lepiej rozumieć.
Weźmy Janka Tomaszewskiego bardzo zasłużonego bramkarza, który po ostatnim zachowaniu Igi, niereagującej na wyciągniętą rękę trenera oświadczył, że na jego miejscu zerwałby kontrakt sportowy z powodu tego zlekceważenia.
Nie wiem, czy pan Janek już się zestarzał i dlatego trafność ocen jest chybiona, bo przecież niedawno radził swojemu koledze Szczęsnemu, aby zakończył już karierę i nie czekał na danie szansy gry w FC Barcelonie.
Tymczasem Szczęsny cierpliwie poczekał, w końcu trener dał mu szansę, a jego wkład w kilku ostatnich meczach oceniany jest korzystnie. Nie jestem ekspertem piłki nożnej, ale fakty świadczą same za siebie, co dowodzi, że pan Janek mylił się zasadniczo.
Tak sobie myślę, że Jan Tomaszewski chyba niezbyt dokładnie zna się na tenisie, a już na pewno nie poznał dobrze charakteru Igi Świątek. Znając ją, trzeba powiedzieć, że opisane zdarzenie nie miało cech lekceważenia trenera.
To nie jest rutynowe podanie ręki po zakończonym meczu, któremu trzeba przypisywać działanie w pełni świadome. Na filmie obrazującym incydent widać było, w jakim stanie emocjonalnego wzburzenia była nasza zawodniczka.
Ona nie potrafiła w tym momencie poradzić sobie z emocjami i być może podświadomie z tego powodu szybko opuściła stadion. W takich warunkach nawet się nie widzi ręki. Dalej nie pokazała się na konferencji prasowej, co tylko uprawdopodabnia moje przypuszczenie.
Świątek nie odreagowała skierowanego pod jej adresem zarzutu używania środków niedozwolonych. Pomimo finalnego uniewinnienia dla Igi to zdarzenie nie zostało jeszcze psychologicznie przepracowane na tyle, aby nie rodziło nieprzewidzianych odruchów.
Nie wiemy do końca ile czasu potrzeba, aby to nastąpiło, bo przecież dla perfekcjonistki, jaką jest Iga, incydent stanowił zawalenie się całego jej świata mogące całkowicie przekreślić dalszą jej karierę sportową.
Z tego powodu musimy być przygotowani na kolejne nietypowe zachowania naszej zawodniczki, którą powinniśmy wspierać, a nie krytykować. Ona na to w pełni zasługuje, a jeżeli tego nie czynimy, to oznacza, że nie szanujemy osoby przynoszącej nam radości.
Całkiem możliwe, że takie powszechne wsparcie pozwoli jej szybciej wyjść z psychicznego dołka, w jakim się znalazła w wyniku niezawinionego incydentu. Iga ma delikatną strukturę swojej psychiki, a to nie ułatwia powrotu do równowagi po takich zdarzeniach.
Znając jej obiektywną wartość, wszak zachwycają się naszą zawodniczką na całym świecie, powinniśmy pilnie strzec tego skarbu, a nie wykazywać grubiańskie zachowania w stosunku do zawodniczki mającej niezawinione z jej strony problemy.
Nie można też wysuwać zarzutów pod adresem psycholożki, która robi, co może, ale trwałość takich przeżyć u osób wrażliwych niestety utrzymuje się najczęściej bardzo długo i nawet nie wiadomo z naukowego punktu widzenia, kiedy przejdzie.
Powszechne wsparcie, to jedyne co możemy zrobić, aby doczekać się znowu kolejnych jej wspaniałych zwycięstw, inaczej zapaść może się pogłębiać i Iga może nie wrócić, albo bardzo długo wracać do swojej poprzedniej mistrzowskiej postawy.
Miałeś chamie złoty róg… jak pisał Stanisław Wyspiański w „Weselu” – dziś trzeba z tej mądrości skorzystać, aby nie pozostał nam tylko sznur, zamiast kolejnych zwycięstw naszej zdolnej i niezwykłej zawodniczki.
Karabeusz