Patrząc na naszą gospodarkę nie tylko rodzimą ale szerzej unijną, zastanawiam się nad źródłem kryzysu, którym wciąż, niemal na co dzień jesteśmy straszeni. Dzisiaj mamy podobno dobrą passę ekonomiczną ale co będzie jutro, nie wiadomo?
Nie jestem ekonomistą toteż problemami tymi zajmę się z pozycji laika zainteresowanego odpowiedzią na wątpliwości budzone przez proces logicznego rozumowania. Pamiętam wykłady z ekonomii kapitalizmu prowadzone na UJ przez prof. Bronisława Oyrzanowskiego.
Z zajęć tych utkwiły mi w pamięci pewne istotne twierdzenia służące obecnie rozwiązywaniu nawiedzających mnie wątpliwości. Profesor twierdził, że podstawowe prawa ekonomii funkcjonują tak samo w sferze mikro, jak w sferze makro.
Dla mnie oznacza to, obrazowo, że 2+2=4, tak w skali mikro, jak i w skali makro, toteż jeśli się zarobiło 4, to nie można wydać 5, czy 6 tysięcy, milionów, miliardów, etc. Wychodząc z założenia racjonalnego działania gospodarstwa domowego, zastanawiam się, jak może funkcjonować w skali makro państwo, które rokrocznie posiada deficyt budżetowy?
Jak sobie przypominam z wykładów, deficyt to instytucja immanentnie związana z superatą, czyli w tzw. chudych latach mamy deficyt, ale w tłustych latach mamy nadwyżkę budżetową i tym sposobem na przestrzeni kilku lat dochodzi do zbilansowania dochodów i wydatków.
Niepojęty jest przypadek funkcjonowania deficytu budżetowego rokrocznie od 27 lat. Stosując taką metodę deficytu w gospodarstwie domowym, już po kilku latach cała rodzina wylądowałaby pod przysłowiowym mostem, jako bezdomni!
Mamy, więc do czynienia ze zjawiskiem trudnym do wytłumaczenia wedle poprawnych reguł logiki. Oznacza to, że ktoś nam udziela pożyczki i my przez ponad ćwierćwiecze żyjemy na kredyt.
Pozornie jest to korzystne, ponieważ pozwala zaspokoić podstawowe bieżące potrzeby społeczne. Mnie interesuje jednak, jak to możliwe, że w skali mikro niespłacona pożyczka prowadzi nieuchronnie już po kilku latach do bankructwa, a w skali makro uchodzi na sucho?
Czy, aby na pewno? Otóż nie, z tym stałym deficytem są nierozłącznie związane okresowe kryzysy gospodarcze. Można pokusić się o twierdzenie, że gdyby nie ów deficyt, kryzys gospodarczy nie miałby szans zaistnieć!
I, to się chyba zgadza. W warunkach gospodarczych deficytu państwa, ktoś na giełdzie finansowej mówi „sprawdzam” i wówczas okazuje się, że pieniądz będący w obiegu nie ma pokrycia w dobrach i usługach, co jest powodem krachu gospodarczego.
W tym momencie trzeba zbilansować wydatki z dochodami i całe populacje muszą za to zapłacić. Czy nie lepiej, wobec tego, funkcjonować w tradycyjnym układzie bilansowania się deficytu i superaty?
Przyczyny odmiennego modelu są przynajmniej dwie. Po pierwsze, pożyczka bez pokrycia przez pewien czas sztucznie pobudza gospodarkę do rozwoju i tym samym pozwala na bieżące osiąganie celów polityczno-gospodarczych.
Aktualnie rządzący są przy władzy przez pewne odcinki czasu, zwane kadencjami, toteż swoją troską nie obejmują dalszej perspektywy, w myśl zasady: „po nas choćby potop”. Wyborcy bieżąco zadowoleni z zaspakajania potrzeb, też nie wybiegają myślą naprzód sądząc, że jakoś to będzie.
Tym sposobem gremia polityczne mają skuteczny mechanizm pozwalający im na zdobycie i utrzymywanie władzy przez pewien czas. Po jej utracie, następcy skwapliwie zrzucają na poprzedników skutki nieracjonalnego deficytu. Wszystko wraca do złej normy, gdyż nowo rządzący także zadłużają się celem stworzenia społeczeństwu możliwości zaspokojenia potrzeb ogólnospołecznych.
To znaczy zaczynają popełniać te same błędy, których nikt w warunkach mikro nie odważyłby się bisować, wiedząc, że w końcu wyląduje pod przysłowiowym mostem. Po drugie, w skali makro karuzela błędu deficytu państwa kręci się nadal, gdyż istnieją poważne niewidzialne siły zainteresowane żywotnie trwającą spiralą gospodarczą…
Owe siły, które nazwę dla uproszczenia spekulantami giełdowymi, są żywotnie zainteresowane stałym istnieniem deficytu budżetowego i okresowymi krachami gospodarczymi, bo na tych ostatnich zbijają fortuny.
Zjawisko polega na tym, że każdy kryzys gospodarczy powoduje ogromne straty, a dla spekulantów zyski, których nie mogliby osiągnąć w warunkach racjonalnie prowadzonej gospodarki państwa.
Nikt by się nie zgodził na płacenie znacznego haraczu. Jego propozycja skończyłaby się społecznymi niepokojami i rewolucjami. Natomiast kryzys gospodarczy, chociaż oceniany negatywnie, nie jest spersonalizowany, wobec czego nie ma przeciw komu występować.
Krach na giełdzie, nieszczęścia w postaci utraty fortun i ogromnego kapitału są tłumaczone, jak skutki każdej wojny, z tą różnicą, że po wojnie można dochodzić reparacji wojennych, od tych, którzy ją wywołali, a w przypadku kryzysu, nie ma personalnie winnego.
Z tych dwóch głównie przyczyn, system nienormalnego funkcjonowania deficytu budżetowego państwa będzie nadal egzystował, chociaż jest elementem, z logicznego punktu widzenia, sprzecznym z podstawowymi założeniami ekonomii gospodarczej.
Zamiast zasad ekonomii, króluje totalna spekulacja, a my jako suweren, bodaj w każdym państwie Unii Europejskiej, potulnie się na to zgadzamy.
Tadeusz Michał Nycz