ANALIZY KONSTYTUCYJNE, CZYLI KOMU SŁUŻY USTAWA ZASADNICZA? III

III

Obecny od trzech lat trwający spór polityczny dotyczy wprost przepisów Konstytucji. Strona rządowa twierdzi, że działa zgodnie z jej zapisami, a opozycja zarzuca jej łamanie zapisów ustawy zasadniczej.

O fatalnej treści naszego układu społecznego świadczy jeszcze fakt, iż tego problemu, pozostający w sporze nie potrafili, albo nie chcą rozwiązać, dając pożywkę władzom Unii Europejskiej do mieszania się w nasze wewnętrzne sprawy.

Właściwie nie wiadomo, dlaczego obecnie rządzący nie usiłują legalnie rozstrzygnąć sporu prawno-politycznego, który przemienia się w bełkot prawniczy niezrozumiały dla przeciętnego obywatela?

Być może jego utrzymywanie jest potrzebne w celach wyborczych tak krajowych, jak i unijnych? Tym sposobem można skutecznie zniechęcić część elektoratu wyborczego do udziału w wyborach, co spowoduje, że o wyniku zadecyduje jego żelazna część, a w tym zakresie rządzący mają zdecydowaną przewagę?

Zresztą, podobnie jest z wyborami unijnymi, których wyniki mają doprowadzić do istotnej zmiany funkcjonowania Unii Europejskiej, a takowa obecnie jest możliwa do przeprowadzenia tylko przy pomocy żelaznego elektoratu.

Rozsądnie patrząc na przepisy Konstytucji, rzeczywisty spór sprowadza się do treści art. 183 ust. 3, czyli do 6-letniej kadencji Pierwszego Prezesa Sądu Najwyższego. Rozciąganie sporu na niedopuszczalność obniżenia wieku przejścia sędziego w stan spoczynku, jest już oczywistą polityczną nadinterpretacją Konstytucji, świadczącą o braku umiejętności odczytywania jasnych słów ustawy zasadniczej.

Powstaje pytanie, jak to się dzieje, że w przestrzeni polityczno-prawnej poważni przedstawiciele tej dziedziny wiedzy bawią się w totalną falandyzację zapisów Konstytucji? Do tego czynią to bez jakiejkolwiek ujmy dla swego nazwiska i tytułu profesorskiego?

Odpowiedź będzie być może zaskakująca, ale powodem tego stanu rzeczy jest brak funkcjonowania w prawie jego legalnej, czyli wiążącej wykładni. Konstytucja z 1997 r. pozbawiła Trybunał Konstytucyjny prawa wydawania legalnej wykładni prawa, co z czasem doprowadziło do kompletnego chaosu prawnego.

W następstwie psychologicznym tego zjawiska, przeciętnie wykształcony prawnik wie, że za wygadywanie skrajnych bzdur nic mu obecnie nie grozi, ponieważ nie ma instytucji gwarantującej, jako taką powszechną jednolitość rozumienia litery prawa.

A, jeśli tego nie ma, to hulaj dusza, piekła nie ma, można bezkarnie twierdzić, że Ziemia jest płaska i z tytułu tej herezji nie ponosić nawet żadnego moralnego uszczerbku. Zresztą, jest to zjawisko nie tylko polskie.

Tak zwana Komisja Wenecka, jako agenda Rady Europy, pozwoliła sobie stwierdzić, że sędzia Trybunału Konstytucyjnego może orzekać we własnej sprawie, czyli oceniać zgodność z Konstytucją ustawy regulującej status Trybunału Konstytucyjnego, co jest oczywistym, niepodważalnie prawnie błędem.

Zasada bezstronności każdego sędziego jest nie tylko zapisana w art. 45 ust. 1 Konstytucji, ale stanowi podstawowy fundament sądownictwa powszechnego, wywodząc się jeszcze z prawa starożytnego Rzymu!

W polskim porządku prawnym nie ma żadnego przepisu ustawy, który uwalniałby sędziego Trybunału Konstytucyjnego od obowiązku zachowania zasady bezstronności, toteż orzekanie przez Trybunał Konstytucyjny w sprawie zgodności z Konstytucją ustawy o Trybunale Konstytucyjnym jest prawnie niedopuszczalne.

Jeżeli wybitni profesorowie europejskiego prawa skupieni w Komisji Weneckiej pozwalają sobie wygadywać tego rodzaju absurdy, to oznacza, że powszechny europejski honor prawnika gdzieś całkowicie zaginął.

Jest to niestety następstwo postępującego stanu degrengolady prawniczej wyrażającej się logicznym liberalnym twierdzeniem – tworzymy prawo i reguły prawne nie po to, aby ich przestrzegać, bo nie ma nic pewnego w literze prawa, przy czym każdy jasny przepis, czy zasadę prawną, my kasta prawnicza możemy bezkarnie przewrócić do góry nogami.

W tym gąszczu liberalno-prawnym rola suwerena sprowadza się do zera. Przeciętny obywatel, nawet niemający wykształcenia prawniczego, doskonale rozumie, że sędzia, aby móc spory rozstrzygać sprawiedliwie musi być bezstronnym.

Niestety obywatel, niczego w tym zakresie sam, ani z innymi, zrobić nie może. A jeśli usiłuje za pomocą swoich przedstawicieli zmienić ten tendencyjny i niesprawiedliwy liberalny układ sądownictwa, to strażnicy europejskiego status quo (czytaj: kontrolerzy przepływu europejskich pieniędzy), zarzucają mu brak demokracji.

Tadeusz Michał Nycz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *