SZCZĘŚCIE…

Na co dzień używamy tego zwrotu, życząc komuś wszystkiego najlepszego. Słowa mają charakter wyświechtanego sloganu, ponieważ treść wypełniamy dopiero przy składaniu życzeń świątecznych, noworocznych, imieninowych, urodzinowych, czy rocznicowych.

W istocie nie wiemy, co to jest szczęście? Jakby przyszło zdefiniować, pierwszy na myśl przychodzi dostatek, rozumiany w sensie dużych zasobów wygranych na loterii pieniędzy. Zakłada się, bowiem, że człowiek żyjący bogato jest szczęśliwy.

Tymczasem pojęcie szczęścia ma charakter wybitnie indywidualny. Nie ma jednego sposobu rozumienia, ponieważ dla każdego oznacza, co innego. Z tego powodu, dopowiadamy niekiedy, że życzymy wszystkiego dobrego, czego zainteresowany sam sobie życzy.

Uznano, że każdy wie, czego mu trzeba i najlepiej jest w stanie zdefiniować szczęście. Okazuje się jednak, że ten sposób jest jak dotychczas nieskuteczny. Najwięksi filozofowie nie byli w stanie określić uniwersalnej definicji, a często nie potrafili tego zrobić na własny użytek, o czym świadczy historia Sokratesa i Ksantypy…

Trudno nam, maluczkim dochodzić do tej wiedzy, ale trzeba usiłować, bo kto nic nie robi, na pewno nie doczeka się efektów. Szczęście jest stanem, w którym czujemy się bardzo dobrze, toteż nie przychodzi na myśl zawłaszczanie cudzego szczęścia, skoro mamy własne.

Gdybyśmy mogli wymyślić wzór, po zastosowaniu którego każdy z nas osiągnąłby błogosławiony stan szczęścia, doszłoby do raju na ziemi, który podobno kiedyś został człowiekowi odebrany.

Patrząc z innego punktu widzenia, stan indywidualnego szczęścia musiałby łączyć się z poszerzeniem stopnia wykorzystania mózgu, ponieważ jest to maszyneria, która wszystko potrafi, jeśli tylko kierujący będzie wystarczająco wykwalifikowanym operatorem.

Nauka jest matką wynalazków, toteż powinniśmy dążyć do doskonalenia osobistego komputera… Zacząć należałoby chyba od tego, aby przekonać samego siebie, że sloganowe bogactwo nie jest szczytem szczęścia.

Nie oznacza to, aby wkraczać na ścieżkę ubóstwa, bo taka in minus zmiana stanu zamożności szczęścia też nie przyniesie. Chodzi jednak o uzasadnienie dla zbędności posiadania większego bogactwa od najbliższego sąsiada, kolegi, czy znajomego.

Wyobraźmy sobie, że wygrywamy na loterii N milionów złotych. Pierwsze, co nas nawiedzi to radość, która zaraz przerodzi się w ukrywaną uciechę. Nie będziemy mogli pochwalić się tym szczęściem, bo zaraz wyzwolimy u innych uczucie zazdrości.

Podobny stan spowoduje pokazywana możliwość nabywania dotychczas niedostępnych dóbr. Być może zdobędziemy ich wiele, ale stracimy kolegów, koleżanki lub przyjaciół. Co można zrobić z taką kupą pieniędzy?

Możemy przeznaczyć dla innych borykających się z niedostatkiem, jeśli mamy poczucie potrzeby naprawiania świata i pomocy potrzebującym. Od razu jednak spotkamy się z pretensjami rodziny, która będzie niezadowolona z braku udziału w naszej fortunie.

Suma summarum, przypływ olbrzymiej kasy łączy się z powierzchownym szczęściem, gdyż przysparza znacznie więcej trosk i problemów, aniżeli stan, w którym nasze zasoby finansowe rażąco nie różnią się od dochodów bliźnich.

Okazuje się, że stan pewnego wywyższenia społecznego z powodu otrzymanego tak bogactwa wcale szczęścia nie przynosi. Pouczającym morałem jest historia króla Midasa, którego chciwość spowodowała stan zamiany w ten kruszec nawet pożywienia i gdyby nie zatrzymana szczęśliwa ponoć przemiana w złoto, zginąłby z głodu.

Nie odpowiem na pytanie o uniwersalne szczęście, ale mogę stwierdzić, że dla każdego stan ów jest inny. Nie powinniśmy pożądać sloganowego bogactwa, ale usilnie poszukiwać szczęścia w szarych komórkach, bo tylko one są w stanie odpowiedzieć na pytanie, jaki stan dla każdego z nas uosabia szczęście?

Karabeusz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *