ZWYCIĘSTWO, ALE…

Wygraliśmy 2: 0 z Arabią Saudyjską. Mamy 4 punkty, które jeszcze nie dają wyjścia z grupy. Trzeba wobec tego dokładnie przeanalizować grę i wyciągnąć konstruktywne wnioski. Widokowo przeciwnik był lepszy i to znacznie.

Znowu większość pojedynków jeden na jednego nasi przegrywali dość gładko, w tym również Robert Lewandowski. Miałem wrażenie, że polska drużyna wyszła na mecz psychicznie sparaliżowana.

Nic im nie wychodziło. Zagrali systemem autobusu przegubowego. Zbyt często pozwalali hasać przeciwnikom na naszym polu karnym. Przeciwnicy mieli sporo pecha, bo trafiony rzut karny mógł całkowicie odmienić losy meczu.

Robert Lewandowski w pomeczowym komentarzu stwierdził, że nie było podstaw do karnego, z którym to poglądem osobiście się nie zgadzam. Możliwe, że w lidze niemieckiej lub hiszpańskiej taka sytuacja uszłaby płazem. Sędziowie dostali jednak na mistrzostwach zalecenia, aby każdy faul na polu karnym traktować bardzo rygorystycznie.

I słusznie. Kiedy widzę powtarzalnie w meczach poważnych drużyn piłkarskich, jak napastnik jest zatrzymywany za koszulkę, aby nie mógł strzelić gola i sędzia za taki umyślny czyn daje tylko żółtą kartę, to się zastanawiam, czy to jest sport regulaminowy, czy wolna amerykanka?

Mamy tutaj do czynienia z niesportowym zachowaniem, a pobłażliwość sędziego potęguje tylko powtarzalność takich zachowań, które z grą w piłkę nożną nie mają nic wspólnego. Trzeba skończyć z błędami sędziowania, kreującymi tylko wybitnych cwaniaków.

Kojarzy mi się w tym zakresie rzut karny przyznany w meczu Portugalia – Ghana za faul na Ronaldo, który strzał zamienił w bramkę i tym sposobem wypaczył cały mecz. Tymczasem mieliśmy do czynienia z wybitnie teatralnym upadkiem Ronaldo, na co sędzia dał się nabrać, nie sprawdzając przebiegu zdarzenia przy pomocy VAR-u.

Ten mistrz strzelecki, bo za takiego uchodzi napastnik portugalski, ma w swoim dorobku niestety wiele takich przypadków, które oceniam prawie na równi fatalnie, jak bramkę strzeloną ręką przez Diego Maradonę.

Czas skończyć ze zwycięstwami osiągniętymi przy pomocy cwaniactwa, oszustwa, czy pomyłki sędziego, który jak każdy z nas mylić się może, ale od czego jest urządzenie sprawdzające?

Nieuruchamianie tej możliwości potwierdza tylko zasadność podejrzenia o powszechnie korupcyjnym charakterze piłki nożnej. Z racji jej popularności, naprawę trzeba rozpocząć właśnie od tej konkurencji, za którą powinny pójść inne dziedziny sportu.

A teraz, o radości okazywanej przez naszych zawodników po wygranym meczu i hura optymizmie niektórych komentatorów. Nie podzielam takiego podejścia z dwóch zasadniczych powodów.

Po pierwsze, polska drużyna w całym przekroju obu meczów pokazała zasadniczo braki techniczne, przegrywając zdecydowaną większość pojedynków jeden na jednego. W środku pola brakuje nam kluczowego zawodnika typu Deyna, którego wyczarować się nie da w meczu z Argentyną.

Po drugie, celność podań z linii pola karnego do naszych dobrych napastników pozostawia wiele do życzenia, stąd w trzecim meczu może być bardzo trudno strzelić gola. Jedyne, co możemy zrobić to zamurować polską bramkę, grając ściśle systemem autobusowym…

Remis i pięć punktów gwarantują nam wyjście z grupy, ale nie jestem pewien, czy zawodnicy będą odporni na krytykę gry polskiego zespołu? Boję się o ułańską fantazję naszych zawodników, dlatego do końcowego wyniku podchodzę ostrożnie.

Z drugiej strony mamy już wieloletnie doświadczenie w sprawie radzenia sobie z krytyką. Przecież od 7 lat Unia Europejska zarzuca nam brak demokracji, a my robimy swoje, nie przejmując się wyssanymi z palca zarzutami.

Być może piłkarze wpiszą się w ten system lekceważenia głupich i wynikających z zazdrości zarzutów, bo jak sami twierdzą przyjechali wygrywać, a nie ładnie grać. Jesteśmy w komfortowej sytuacji, gdyż awans zależy wyłącznie od naszej gry i tego zaprzepaścić nie wolno.

Niech nas krytykują za toporną brzydką grę murowania własnej bramki, niech mówią, że nie ma na co patrzeć, a my idźmy do przodu i w efekcie zwyciężajmy, tak jak to pokazujemy dzisiaj nie przejmując się słowami brukselskich urzędasów, robimy po prostu swoje.

I tak trzymać dalej wytrwale, do zwycięstwa!

Karabeusz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *