CHŁOPCY DO BICIA…

Motto: chłopcy do bicia, czyli bumerang…

Na przykładzie krajowych stosunków politycznych widać, że funkcjonują nienormalne relacje w układzie władzy ze społeczeństwem. Fałszywy ustrój demokratyczny spowodował, że wyborcy, nie posiadając faktycznych praw suwerena, zachowują się w sposób katastrofalny.

Brak wpływu narodu na byt państwa skutkuje działaniami całkowicie niedojrzałymi. Być może na dnie podświadomości drzemie przekonanie o tym, że wiele, jako społeczeństwo prawnie nie możemy zrobić, dlatego czujemy się bezsilni.

Wskazane uczucie wywołuje odruch zbliżony do znanego w historii „liberum veto”, dlatego atakujemy rządzących, przypisując im bezmyślnie wszelkie zło współczesności. Wygląda to, jak szamotanie się ryb w szczelnej sieci, z której nijak nie mogą się wydostać.

Nie nadano nam prawnego wpływu na funkcjonowanie stosunków społeczno-polityczno-gospodarczych, zapisując tylko dla pozoru wzniosłe słowa w Konstytucji RP o najwyższej władzy narodu, która sprowadza się do zera…

Mając te złudne uprawnienia i nie potrafiąc pozyskać rzeczywistych, szarpiemy się z bezsilnością, ukazując bieżące niezadowolenie na wszystko, co się dzieje, bez względu na to, czy mamy do czynienia z dobrem, czy złem.

Bez zastanowienia wykorzystujemy, to, co możliwe, czyli stałą, konsekwentną krytykę rządzących, bo tylko ona pozwala psychicznie zaspokoić potrzebę pozornego wpływu na rzeczywistość, zwłaszcza w okresie wyborów powszechnych.

Mechanizm  dotyczy zarzutów słusznych i niesłusznych, przeplata w konsekwencji wyborczej złą władzę z lepszą, co eliminuje długofalowe racjonalne rządzenie mogące w wielodekadowej konsekwentnej polityce, przynieść realne i ukształtowane na stałe korzyści.

Nie mając czasu na szczegółowe przemyślenia, działamy na zasadzie najprostszej negacji wszystkiego, czyli potępiamy zarówno zło jak i dobro, bo tego nikt nie zabrania, tak jak ówczesnej szlachcie zawsze wolno było stosować „liberum veto”.

Oni nie zastanawiali się nad skutkami, nad potrzebą zreformowania uprawnień dla dobra własnego i przyszłych pokoleń, lecz bezsensownie walili we władzę wetem, uniemożliwiając skuteczną naprawę ustroju i w następstwie swego bytu, prowadząc do rozbioru kraju…

Funkcjonował, podobnie jak obecnie, teatr kukiełek odgrywających komedie polityczną podsycaną przez naszych wrogów na tle ówczesnego prawdziwego ustroju demokratycznego, którego nasi przodkowie nie potrafili racjonalnie zreformować.

Analogia do współczesności jest oczywista, z tą różnicą, że obecnie nie mamy już do czynienia z rzeczywistą demokracją, ale z jej całkowicie chorą, skrzywioną odmianą służącą doskonale wszelkim krętaczom, łajdakom i malwersantom.

Poniekąd jesteśmy obecnie w trudniejszej sytuacji niż nasi wstępni w sferze naprawy ustroju, ponieważ przywrócenie rzeczywistej demokracji pozostaje obecnie nie lada trudnością, wobec potrzeby poszukiwania jej ze świecą we współczesnym świecie…

Jednak nasz naród ma znacznie łatwiejszą możliwość porównawczą, bo wystarczy wrócić myślą do historii i zobaczyć, że tę faktyczną demokrację posiadaliśmy w I Rzeczpospolitej szlacheckiej. Niestety jesteśmy nawet na to, zbyt leniwi.

Mimo łatwego dostępu do informacji, współczesne społeczeństwo wcale nie można nazwać oświeconym, ponieważ poprawna wiedza i praktycznie nieograniczony do niej dostęp nie skutkuje korzystnymi rozwiązaniami.

Nie ma oświecenia na miarę współczesnych potrzeb, lecz tkwimy w zacofaniu, jak gdyby na własne życzenie. Beztroska polityczna jest bezwzględnie wykorzystywana przez wszelkiego rodzaju hochsztaplerów, których bezmyślnie akceptujemy.

Fałszywy system prawny, przynoszący nagminnie negatywne konsekwencje, zupełnie nas nie mobilizuje do działań naprawczych, gdyż jak widać, już trzecie dziesięciolecie nie robimy nic, aby ten cyrk zlikwidować i przywrócić poprzedni stan.

Można przypisywać zło mediom, które skutecznie i powszechnie robią ludziom z mózgu wodę, ale to jest zbyt proste usprawiedliwienie własnych zaniedbań. Po to mamy szare komórki, aby z nich czynić użytek dla własnych korzyści!

Tymczasem rzeczywistość pokazuje, że w skali powszechnej jesteśmy de facto bardziej głupi, aniżeli człowiek z epoki kamienia łupanego, który kierowany tylko instynktem samozachowawczym podejmował korzystne dla siebie przedsięwzięcia.

Współcześni, w skali większościowej ten instynkt gdzieś po drodze rozwoju rasy ludzkiej w znacznej mierze zatracili. Postępujemy po omacku, koncentrując się na zachowaniach nazywanych słusznie dziecinnymi.

Młodzi są poprawnie namawiani przez starszych do nauki, aby z tej wiedzy pozyskali w przyszłości korzyści. Ten mechanizm w skutkach uległ zaburzeniu w świecie dorosłych i stąd, jak niedorozwinięte osoby nie wykorzystujemy zdobytych doświadczeń dla własnego dobra.

Zachowujemy się niczym rozkapryszone, niesforne dzieciaki, niepotrafiące zrozumieć prostych zależności praw natury… i nawet nie umiemy wyciągać słusznych wniosków z minionych wielokrotnych doświadczeń.

Cywilizacyjnie staliśmy się z powodu zadufania przeradzającego się w tępotę umysłową zacofani, pomimo praktycznie nieograniczonego dostępu do szerokiej wiedzy, bo z tej możliwości nie wyciągamy prostych wniosków dla dobra ogółu.

Problem niestety nie ogranicza się do rodaków, ale dotyczy szerszej populacji ziemskiej, która w ideowych hasłach wielbi jakąś demokrację, nie zdając sobie sprawy z jej ułudy i własnego ideologicznego, przysłowiowego nabicia w butelkę…

Mając możliwość definicyjnego sprawdzenia charakteru wciskanego nam bezczelnie ustroju, nie robimy nawet tego, lecz z uporem maniaka perfumujemy nieczystości przynoszące wymierne indywidualne niekorzyści i straty dla ogółu.

Nie potrafimy w drodze analizy faktów dążyć do racjonalnej naprawy złudnego ustroju i prawodawstwa pozbawionego wiążącej wykładni, lecz infantylnie atakujemy władzę za wszystkie niepowodzenia, powodując, że owymi chłopcami do bicia stajemy się sami!

Tadeusz Michał Nycz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *