KONIEC…

Motto: koniec wieńczy dzieło i porażka niesie zawsze naukę na przyszłość…

Było do przewidzenia, że kolejny mecz Igi to będzie koniec występów w Londynie. Niestety zawiodła nie tylko psychika, ale i taktyka. Nie jestem fachowcem tenisowym, więc może się mylę, ale podzielam pogląd wieszczących potrzebę radykalnych zmian w jej zespole…

Serwis Igę zawodził zasadniczo, a powodem tego, jak mi się wydaje był brak przygotowania psychicznego do kolejnego spotkania. W przypadku zawodniczki tej klasy trudno kłopoty serwisowe zwalać na jakąś inną okoliczność, jeśli fizycznie była sprawna.

Nagle się nie oduczyła średniej klasy serwisu, a jeżeli ją aż tak zawodził w tym meczu, to przyczyna leżała w braku koncentracji w ważnych momentach spotkania. Poprawa psychicznego nastawienia do meczu musi przynieść pozytywne rezultaty.

Dość znamienne jest to, że Iga w wypowiedziach medialnych zachowuje bardzo dobrą postawę psychiczną, niedającą jak dotychczas żadnych szans na wyprowadzenie jej z równowagi, choć dziennikarze wiele w tym względzie potrafią…

Na korcie, wbrew wskazanemu zachowaniu, odbieram ją całkiem odmienne, a mianowicie tak, jakby nie mogła psychicznie znieść stanu chwilowo gorszej gry, co ją pogrąża, prowadząc do kontynuacji załamania w meczu…

W czasie ostatniego spotkania, ani Iga, ani jej trener nie potrafili znaleźć, jak się z boku wydaje, dość prostej recepty na Switolinę, prowadzącą bardzo ostrożną grę tenisową, polegającą na bezpiecznym oddawaniu piłek.

Długie zagrywki Igi, najczęściej lądowały poza kortem, dlaczego, wobec tego ich nie skracała i nie próbowała odbić bezpiecznie, stosując grę przemienną, którą nie raz z powodzeniem w różnych meczach stosowała?

Pogorszyć sytuacji nie mogła, ponieważ bezpieczne zagrywki przeciwniczki nie były dla niej groźne. Zagrożenie stanowiła Iga sama dla siebie, powtarzając maksymalnie mocne zagrania, niczym Sabalenka, do której stylu nie wiedzieć czemu się przystosowała?

Zobaczymy, co pokażą następne mecze w Londynie, ale śmiem twierdzić, że wyłącznie siłowy sposób gry nie przyniesie rezultatów jego zwolenniczkom i całkiem możliwe, że zwycięży gra finezyjna, co tylko nada uroku kobiecemu tenisowi.

W lepszej sytuacji znajduje się Hubert Hurkacz, który przegrał z Djokovicem, ale pokazał równorzędną grę. Jeżeli doda kwiatek do kożucha w postaci lepszej koncentracji, to może przejść do ścisłej czołówki, co zresztą przewiduje wielki mistrz, jego ostatni konkurent.

Iga po ostatniej porażce ma dużo problemów do przemyślenia i mam nadzieję, że przy współudziale różnych doradców uda się jej podjąć najbardziej trafne decyzje, z korzyścią dla dalszej kariery tenisowej.

W jakimś sensie sprawdziły się jej przewidywania medialne, w których mówiła, że znajduje się w fazie nauki gry na trawie. W bieżącym roku w Londynie doszła o dwa szczeble dalej niż w poprzednim turnieju, toteż jakiś postęp istnieje.

Medialną totalną tu i ówdzie krytykę jedynka tenisowa powinna puścić mimo uszu i nie przejmować się głupimi uwagami. Rzecz jasna, że każdy kibic chciałby, aby nasza zawodniczka zwyciężała, ale stałe utrzymywanie się na szczycie to nie lada sztuka.

Taki jeden z drugim pyskacz powinien sam najpierw spróbować grać w tenisa, a dopiero później sięgać po słowa krytyki. Idze potrzebna jest dzisiaj chłodna ocena rzeczywistości, a nie totalne filozoficzne wygłupy krytyczno-medialne.

Chodzi w gruncie rzeczy o krytykę konstruktywną, czyli taką, która niesie wartość dodaną na przyszłość. Uwagi, które nasza zawodniczka może po własnym przemyśleniu wykorzystać w kierunku dalszego doskonalenia swoich umiejętności.

Niestety, my, jako społeczeństwo z takim sposobem podejścia do realiów mamy problemy i dlatego Polska jest w takim a nie lepszym miejscu, na co potencjalnie było nas oczywiście stać, pod warunkiem krytykowania rządzących w sposób konstruktywny.

Zobrazowany przypadek kłopotów Igi Świątek może być dla każdego z nas swoistą nauką w sferze poprawnego stosowania racjonalnej krytyki, zamiast niezadowoleń opartych wyłącznie na medialnych, sportowych, czyli politycznych emocjach.

Każdy w trudnych chwilach przekonuje się, że działanie pod wpływem emocji nie przynosi korzystnych rezultatów. Czas najwyższy, ucząc się na błędach życia codziennego, zasadę racjonalizmu konstruktywnego zastosować w innych niż osobiste sfery życia.

Tak zwykł postępować człowiek rozsądny, wykorzystujący błędy dla przyszłej pomyślności. Głupek natomiast lekceważy porażki nie wywodzi z nich racjonalnych wniosków i dlatego w frajerski sposób oczekuje w przyszłości gruszek na wierzbie….

Stoimy w przededniu polskiej kampanii wyborczej, dlatego wszelkie doświadczenia każdy powinien we własnym zakresie wykorzystywać do kształtowania lepszego wspólnego jutra, gdyż tylko wspólnymi siłami jesteśmy w stanie to osiągnąć.

Najgorsze jest tchórzostwo, czyli nieuczestniczenie w wyborach, ponieważ pozbawiamy się prawa wpływu na przyszłość i późniejsza krytyka realiów, to fanfaronada osoby, która w miejsce sięgania po dobro, cieszy się ze zła, powstałego w wyniku jej zaniechania.

Na przykładzie zwycięstw Igi Świątek widać wyraźnie, że przysłowie: móc, to chcieć, sprawdza się w rzeczywistości i dlatego wzorem przysłowia powinniśmy powszechnie uczestniczyć w wyborach, bo od nas zależy przyszłość Polski i los każdego z nas.

Tadeusz Michał Nycz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *