DEBATA …

Motto: przechwałki można sadzić tylko w własnym gronie, gdy przychodzi debata strach owiewa skronie…

Całkowicie nierówną mieliśmy batalie,
Tak, jakby oznakować kodem całą talie.
Jeden tylko miał szanse wykazać zdobycze,
Pozostali wietrzyli tylko życie bycze…

W obietnicach ścigali się mocno ze sobą,
Choć realnie niczego pokazać nie mogą.
Wierząc nieustająco w przyszłe osiągnięcia
I naiwność słuchaczy z wrażenia przejęcia,

Popuszczali fantazji kosmicznych zdobyczy,
Nie wiadomo, co jeden, z drugim, na co liczy…?
Obiecanki cacanki, a radość głupiemu
Tak dorównać pragnęli mocno Kaczyńskiemu…

Naruszali tym samym stopień intelektu,
Już nie mówiąc o śmiechu z pobudzeń afektu…
Wierzyć mogą na słowo koloryzatorom
Dzieci, bo dobranockę słuchają tą porą…

Obietnice wspaniałe, bajki, rarytasy
Pasują dokumentnie w te przedszkolne czasy.
Pierwszy krytyk naczelny spuścił nieco z tonu,
Już daleki niezwykle od swego fasonu.

TVP zadziałała chyba obstrukcyjnie
Nie potrafił nic wyrzec argumentacyjnie
Na temat relokacji i do niej stosunku –
PiS otrzymał debatę, jakby w podarunku!

Domagał się spotkania z naczelnym prezesem
I potrząsał premiera też pugilaresem…
Ale próżne wysiłki – nie zdziałał niczego,
Wynik wyszedł klasyczny: cztery do jednego…

Tylko jeden rodzynek sfery samorządu
Mówił z sensem logicznym swojego poglądu.
Premier w ogóle wykraczał poza konkurencję,
Co rokuje niejedną następną kadencję!

Tadeusz Miłowit Lubrza

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *