IDEOWE BAJKI PRASOWE…

Analizując doniesienia prasowe w aspekcie zagadnień poruszanych, jako główne na niniejszym blogu, doszedłem do wniosku, że pismaki dość skutecznie bajerują poglądami Czytelników, czyniąc w ich głowach totalny chaos.

Przeczytałem obszerny artykuł pewnego znanego komentatora politycznego na temat wyborów prezydenckich w USA. Z opracowania przebija agresja względem ewentualnej nominacji i wygranej Donalda Trumpa.

Choć autor na wstępie przyznaje rację D. Trumpowi, że żądanie od członków NATO łożenia traktatowo przewidzianych pieniędzy na zbrojenie jest słuszne, to już później jakby zapomina o tym założeniu, jeżdżąc po kandydacie prezydenckim jak po burym psie lub kocie…

W takim potraktowaniu byłego i chyba następnego Prezydenta USA nie ma za grosz nie tylko obiektywizmu, ale przede wszystkim pierwiastka wiedzy na temat istoty pojęcia polityki, i działalności partii politycznych.

Donald Trump przebywając z wizytą w naszym kraju wyraził bardzo słuszne zdanie stwierdzając, że jako Prezydent USA ma dbać o interes tego kraju, podobnie jak Prezydent Andrzej Duda ma dbać o interes Polski.

Chyba nikt oceniając to twierdzenie rozsądnie i bez emocji, nie może mu przypisać błędu. Wobec tego, z jakich przyczyn USA mają tolerować państwa NATO, które wbrew temu traktatowi nie spełniają podstawowego warunku łożenia pieniędzy na zbrojenia?

W sformułowaniu prezydenckim tkwi podstawowy pierwiastek działalności politycznej, którym jest korzyść. Jeżeli NATO ma państwom traktatu przynosić bezpieczeństwo, to rzecz jasna wszyscy muszą spełniać warunek przeznaczania 2% PKB na zbrojenia.

Politycy zachodniej Europy, a w ślad za nimi rzesze pismaków mają za złe D. Trumpowi jego wypowiedź stwierdzającą, że nie będzie bronił kraju, który warunku nie spełnia. Wręcz przeciwnie będzie namawiał Rosję do robienia z tym krajem tego, co sobie tylko życzy…

W jaki inny sposób, jak nie przy pomocy wypowiedzi medialnych Donald Trump ma zmobilizować polityków tych krajów, które nie przyczyniają się do spełniania traktatowego warunku łożenia pieniędzy na zbrojenia?

Przecież w takim zachowaniu tkwi jasny element logicznego, politycznego postępowania. Polityka to nie jest zabawa klockami lego, ale twarda gra o korzyści i ze względu na tę oczywistość większość społeczeństwa europejskiego musi to w końcu pojąć!

Inny przykład ideowego bajeru, to analizowane najsłynniejsze i najbardziej wartościowe wypowiedzi wybitnych polityków XX wieku. W tym gronie wymieniono przemówienia Ronalda Reagana, Johna F. Kennedy`ego i Józefa Becka.

O ile z wypowiedzią R. Reagana można by się zgodzić, że w wyjątkowy sposób prowadziła do jedności amerykańskiej w walce o demokrację i z nią związane korzyści, o tyle pozostałe dwie z politycznego punktu widzenia już moim zdaniem budzą poważne zastrzeżenia.

Agitacja J.F. Kennedy`ego w sprawie podboju kosmosu a dokładnie lądowania na Księżycu była może ciekawą koncepcją z punktu widzenia zaistnienia tego Prezydenta w historii. Łączyła się oczywiście z walką o przestrzeń kosmiczną prowadzoną przez USA z ZSRR.

Nie wiemy, jak to było naprawdę z lądowaniem na Księżycu, stąd trudno ocenić efekty… Wątpliwy był zamiar łożenia ogromnych pieniędzy na kosmiczne podboje, kiedy społeczeństwo nie uporało się z powszechnym głodem panującym na Ziemi!

Wreszcie wystąpienie sejmowe naszego MSZ Józefa Becka, który oświadczył, że wolność i niepodległość nie może być osiągana za wszelką cenę. Sama wypowiedź bez kontekstu historycznego zasługuje oczywiście na uznanie.

Popatrzymy jednak na niekonsekwencje. Najpierw rząd zgodził się uczestniczyć z Hitlerem w rozbiorze Czechosłowacji, zagarniając Zaolzie a potem zaczął się sprzeciwiać jego dążeniom podboju na wschód, w czym Polska miała tylko nieco pomagać…

Historycy powiadają, że nie wszystko wówczas można było przewidzieć, ale to nieprawda. Nasz wywiad posiadał przecież informacje na temat wątpliwości czynnego udziału w wojnie Anglii i Francji pomimo zawartych z nami traktatów wojskowych.

Zresztą z punktu widzenia korzyści polityczno-militarnych można to było prosto przewidzieć. Jaki interes miałaby Francja w rozpoczynaniu czynnej wojny z Hitlerem, kiedy oni naiwnie, bo naiwnie, ale wierzyli w skuteczność swojej linii obrony granicy z Niemcami?

O Anglii już nie wspomnę, bo ich stan militarny w tym czasie był dosyć opłakany, o czym nasz wywiad wojskowy także musiał przynajmniej w ogólnych zarysach wiedzieć. O stopniu zaawansowania armii niemieckiej w broń zmechanizowaną także wszyscy wiedzieli.

Niektórzy historycy tłumaczą przegraną przystąpieniem Rosji do wojny w dniu 17.09.1939 r., ale to nieprawda. Hitlerowcy pokonaliby nas bez pomocy sowietów, gdyż siła mechaniczna i ogniowa była zdecydowanie po ich stronie. Co najwyżej walki mogły trochę dłużej trwać.

Polityka rządzi się korzyścią, a nie ideami, które służą kreowaniu nastrojów nieprzynoszących efektów, ale klęski. Jeżeli dzisiaj mamy zawarte umowy o dostawy broni ze strony USA, posiadającą najsilniejszą armię świata, to niewykorzystanie tej szansy będzie totalną głupotą.

Tadeusz Michał Nycz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *