Kłamstwo, oszustwo, zaniechanie, milczenie, dozwolenie na zło – oto stopniowalność grzechów w gronie ludzi inteligentnych i wykształconych. Mamy w Polsce tysiące doskonałych prawników, dla których instytucja legalnej wykładni ustaw, jako sprzyjająca jednolitości stosowania prawa nie może być obca.
Wykształciliśmy masę profesorów nauk prawnych wypowiadających się często publicznie na temat ułomności naszego prawa. Nie znam treści tych wszystkich wypowiedzi, ale z racji zajmowania się tematem, usilnie usiłowałem znaleźć informacje o potrzebie przywrócenia legalnej wykładni ustaw i prawie niczego nie znalazłem.
Znam jedynie dwa stwierdzenia prof. dr hab. Andrzeja Zolla, byłego Prezesa Trybunału Konstytucyjnego i Rzecznika Praw Obywatelskich, który wypowiadał się za przywróceniem legalnej wykładni ustaw (por. „Państwo prawa jeszcze w budowie” Warszawa 2013 r. s. 123, oraz „Od dyktatury do demokracji i z powrotem”, Kraków 2017 r. s. 290-291).
Są to książki wspomnieniowe, ponieważ Pan Profesor, którego uznaję za mistrza uniwersyteckiego z zakresu prawa karnego, przebywa już na zasłużonej emeryturze.
Mnie interesują czynni zawodowo profesorowie nauk prawnych, w tym przede wszystkim specjaliści z zakresu prawa konstytucyjnego, którzy nabrali wodę w usta i milczą. Powstaje pytanie, dlaczego tak się zachowują?
Mogę w jakimś stopniu zrozumieć profesorów nauk prawnych z innej dziedziny niż prawo konstytucyjne. Dzisiejsza specjalizacja polegająca na nadmiernym rozdrabnianiu nauk prawnych prowadzi do podobnego efektu, który dotknął lekarzy.
Lekarz rodzinny coraz rzadziej reprezentuje ogólną wiedzę medyczną, a coraz częściej jak najszybciej kieruje pacjenta do specjalisty. Podobnie jest w prawie. Niezwykle trudno znaleźć mecenasa znającego teorie kierunków prawa w sposób pozwalający na powiązania między dziedzinowe, a legalna wykładnia ustaw należy właśnie do takiego zagadnienia.
Wielu dzisiejszych dziekanów wydziałów prawa i administracji naszych uniwersytetów ochoczo zaangażowało się w krytykę polityczno-prawną, ale żadnego nie stać na wskazanie sposobu naprawy polskiego systemu prawnego.
Jest to tym bardziej dziwne, że formułowane przez nich pod adresem rządzących zarzuty naruszenia prawa, nie mogłyby mieć miejsca w przypadku przywrócenia legalnej wykładni ustaw i dokonania wykładni w tych kwestionowanych sprawach.
W rezultacie doszłoby do eliminacji niepotrzebnych sporów politycznych powstałych na tle odmiennego rozumienia przez poszczególne partie litery uchwalonej ustawy, które to rozbieżności tak politycznie jak i społecznie są szkodliwe.
Niedawno wybrany nowy Rzecznik Praw Obywatelskich, profesor nauk prawnych, specjalista z zakresu prawa konstytucyjnego także nie zmierza do naprawy polskiego systemu prawa, mimo, że jego wielki poprzednik za tym w książkach się wypowiada.
Co się stało z naszym prawem i kształconymi prawnikami? Czyżby wszyscy przeżywali jakiś wtórny analfabetyzm? Chyba nie. Raczej wszyscy są podatni na opisywany na wstępie grzech zaniechania i milczenia, zezwalający na panoszenie się zła…
Tadeusz Michał Nycz