PRAWA OBYWATELSKIE…

W dobie koronawirusa wyraźnie widać, jak dalece w świadomości społecznej doszło do błędnego rozumienia praw obywatelskich. Z jednej strony mamy do czynienia z propagandą tych praw wykorzystywaną na potrzeby polityczne, co jest zrozumiałe.

Z drugiej strony, gdyby społeczeństwo było poprawnie wyedukowane na temat praw płynących z Konstytucji, to owe zabiegi polityczne nie znajdowałyby zbyt wielu zwolenników, nabierających się, jak mucha na lep…

Zanim przejdę do meritum sprawy, już na wstępie przedstawiam powszechną propozycję edukacyjną. W ramach rozwijającej się informatycznej formy nauczania należałoby w mediach publicznych zorganizować stały program poświęcony konstytucyjnym prawom obywatelskim.

Powinien on służyć zarówno naszej młodzieży, jak i każdemu dorosłemu obywatelowi, a przesłanką konieczności wprowadzenia jest przysłowie – czego się Jaś nie nauczy, tego Jan nie będzie umiał!

Dzisiaj w kwietniu 2020 r. słyszę jak wielu rodaków narzeka, że ich prawa konstytucyjne do swobodnego poruszania się zostały przez władze naruszone i to w stopniu znacznym, co jest ewidentnym dowodem nieznajomości podstawowych zasad wynikających z Konstytucji.

Konieczne jest sięgnięcie do art. 31 ustawy zasadniczej i przeczytanie go ze zrozumieniem. Konstytucja w zakresie praw i wolności obywateli została akurat dość jasno i klarownie skonstruowana, toteż dla odczytania i pojęcia jej zapisów nie są potrzebne wysoce specjalistyczne wykładnie prawa.

Zgodnie z tą regulacją, wolność człowieka podlega ochronie prawnej (art. 31 ust. 1 Konstytucji). Każdy jest obowiązany szanować wolność i prawa innych (art. 31 ust. 2 zdanie pierwsze Konstytucji).

Regulacja ta stanowi kwintesencję wolności jednostki żyjącej w społeczeństwie, ponieważ jednoznacznie ogranicza indywidualną wolność, stwierdzając – wolno ci robić to, co chcesz, ale przy pomocy swojego prawa do wolności, nie wolno ci naruszać wolności innych.

Jest to kluczowy zapis pokazujący jasno, że wolność obywatela nie ma charakteru nieograniczonego, jak to niektórzy niesłusznie uznają. Pędzę w nocy samochodem lub motocyklem prędkościami przekraczającymi wszelkie dopuszczalne granice, bo jestem wolnym człowiekiem i właśnie tak chcę korzystać ze swojej wolności.

Otóż nie. Nie jesteś sam i dlatego musisz się liczyć z porządkiem publicznym, a tego rodzaju próby możesz, co najwyżej uskuteczniać np. na Saharze i to w tych miejscach, które nie są ograniczone znakami drogowymi.

Podobnie w dobie koronawirusa musisz obywatelu powstrzymać się od swobody poruszania po to, aby nie tylko siebie, ale przede wszystkich  innych nie narażać na rozprzestrzenianie się epidemii i tym samym na problemy zdrowotne, a także zagrożenie życia.

Nikogo nie wolno zmuszać do czynienia tego, czego mu prawo nie nakazuje (art. 31 ust. 2 zdanie 2 Konstytucji), który to przepis odzwierciedla kluczową zasadę polegająca na tym, że nie wolno od obywatela wymagać niczego więcej ponad to, co wynika z powszechnie obowiązującego prawa.

Z tą zasadą obywatele mają niestety najwięcej problemów, ponieważ często przepisy prawa nie są ostro, jednoznacznie skonstruowane, co wymaga ich doprecyzowania w drodze wykładni.

Wszystko byłoby dobrze, gdyby w ślad za tą zasadą, obywatel mógł wymagać od władzy jednolitej, powszechnie wiążącej wykładni wątpliwych przepisów prawnych, która porządkowałaby przestrzeganie prawa w sposób jednakowy w stosunku do wszystkich osób znajdujących się w analogicznym stanie faktycznym.

Niestety, takiej jednolitej, wiążącej wykładni obecnie nie mamy, ponieważ ustawodawca zasadniczy zapomniał w art.188 Konstytucji nadać takiego uprawnienia Trybunałowi Konstytucyjnemu.

W konsekwencji, wzniosłe demokratyczno-konstytucyjne tezy o równości względem prawa można między bajki włożyć!  Brak legalnej, wiążącej wykładni powoduje ten skutek, że Konstytucja daje władzy zdecydowaną przewagę nad obywatelem, ponieważ pozwala jej na rozstrzyganie w indywidualny i różny sposób tych samych przepisów prawa, które względem wszystkich powinny być jednakowo stosowane.

Ten mankament wywraca i czyni fasadowymi wszelkie prawa obywateli zapisane w Konstytucji, co można łatwo udowodnić na konkretnych przykładach. Najtrafniej rozpocząć od spraw podatkowych, ponieważ one wprost decydują o naszej egzystencji i z tego powodu szczególnie wymagają zachowania jednolitości wykładniowej.

Wobec braku legalnej wiążącej powszechnie wykładni ustaw, wprowadzono wadliwy surogat w postaci indywidualnej wiążącej wykładni podatkowej, która wprost narusza konstytucyjną zasadę równości względem prawa (art. 32 ust. 1 Konstytucji).

Rażąco widocznie narusza zasadę równości względem prawa sytuacja, w której obywatel mieszkający w Warszawie otrzyma wykładnię x przepisu podatkowego odmienną od analogicznej wykładni tego przepisu dokonanej np. w Krakowie.

Ten przykład klasycznie potwierdza, że nasza Konstytucja, w tym zakresie zawiera kardynalny błąd prawny źle świadczący o jej twórcach, albo ustawa zasadnicza została napisana pod potrzeby władzy rządzącej, a nie obywateli.

Jeżeli bowiem podstawowa zasada równości względem prawa nie może być realnie chroniona konstytucyjnie, to wszelkie dalsze dyskusje o prawach obywatelskich wynikających z Konstytucji nie mają żadnego sensu.

Obrazowo przyrównać to można do anegdoty o Napoleonie, który zapytał dowódcę jakiejś twierdzy, dlaczego nie było salwy honorowej na powitanie cesarza? Ze 100 różnych przyczyn, sir, po pierwsze nie mamy armat, a poza tym… Wystarczy odrzekł Napoleon.

Identycznie jest z naszą Konstytucją, która nie posiadając legalnej, wiążącej wykładni ustaw niweczy w rzeczywistości zasadę równości względem prawa i tym samym czyni dla przeciętnego obywatela całość ustawy zasadniczej kompletnym bublem prawnym.

Niestety, opisywany problem nie ogranicza się tylko do Polski, lecz dotyka całej Unii Europejskiej, której prawodawstwo także nie jest objęte instytucją legalnej, wiążącej wykładni prawa.

Z tego powodu dochodzi do niejednakowego traktowania poszczególnych państw członkowskich, co narusza podstawową zasadę równości, stanowiącą fundament powstania wspólnoty europejskiej.

Wychodzi na to, że konstrukcja podstawowych przepisów tak krajowych, jak i europejskich została tak zbudowana, aby władza zdecydowanie górowała nad obywatelem, a w ramach wspólnoty europejskiej, administracja brukselska nad poszczególnymi członkami wspólnoty.

Zapisy traktatowe mają, podobnie jak nasza Konstytucja, iluzoryczno-fasadowy charakter, w rzeczywistości przerzucając pełnię władzy na rządzących, czy to w Polsce, czy to w Unii Europejskiej.

Prawa obywatelskie, a także członkowskie pięknie zapisane w odpowiednich regulacjach prawnych, stanowią tylko chytrą zachętę do akceptacji przez obywateli odpowiednio Konstytucji RP, czy członkostwa wspólnotowego.

Jak długo społeczeństwo polskie, a także wspólnotowe nie będzie miało realnego wpływu na zmianę tego fatalnego stanu prawa i nie doprowadzi do jego naprawy, tak długo o prawach obywatelskich i demokracji można będzie mówić tylko słowami Arystotelesa:

„Demokracja, to najgorszy ustrój rządu hien, nad osłami.”

Karabeusz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *