BALLADA O BEZLZEBUBIE…

Z wypiekami na ustach, pozbawiony wiary,
Nienawiścią objęty, jako zwyczaj stary,
Prądem strzału wyszczekał swe elukubracje,
W opozycji czekając na poklask i rację.

Bez pamięci kłamliwy w zagadnień zestawie –
Dyktatorka pewnego przypominał prawie…
Wzrokiem bazyliszkowym szukając kamery,
Na koniec prawił tylko chwytliwe dusery…

Studium blagi ciekawym sposobem reklamy,
Który wyssał, być może, z piersi swojej mamy?
Przykład ten pokazuje, że pośród Polonii,
Nazbyt dużo łajdaków swe talenty trwoni…

Stopień jeszcze poparcia gierki fałszu pełnej,
Nie przekreśla rozsądku i wiary zupełnej,
Że takie anomalia w politycznej scenie,
Mogą jeszcze coś znaczyć w rzeczowej arenie…

Przykro patrzeć, jak znaczne odłamy narodu,
W wolnej Polsce poparcie czynią tego smrodu…
Zdradziecka populacja miast zaniknąć wcale,
Z trampoliny unijnej dokazuje stale.

Zdrowe jądro rodaków całe szczęście mocne,
Nie pozwoli na jakieś znowu zmiany nocne…
Polak w sferze liczenia pieniądza obyty
I, nie skusi go pozór, a zamiar ukryty…

Po występie takowym, po wizycie w USA,
Ten pretendent już łapać może mini busa,
Co bezpłatnie przewiezie go na złomowisko –
Tam, trzeszczącej landary rdza rozkłada wszystko.

Tadeusz Miłowit Lubrza

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *