WOLNE MEDIA…

Motto: wolne media, czyli kasa, kasa, kasa…

Krytyka niekonstruktywna nic nie kosztuje i jeszcze można na niej nieźle zarobić. Przekonałem się o tym, wysłuchując kilku audycji, które polecili mi znajomi, jako interesujące, treściowo rzetelne, bo niezależne, a przy okazji atakujące rządzących.

Po wstępnej analizie zobaczyłem, że w internecie jest tego multum. Autorzy prześcigają się w totalnej nagonce na rządzących, jakby chcąc dorównać, albo prześcignąć rodzimą opozycję.

Widać głód wśród narodu, bo te filmiki cieszą się setkami tysięcy wyświetleń. Występujący w nich znawcy polityki często prezentują bardzo duży zasób wiedzy historycznej, na której robią furorę, wobec nikłego obycia społeczeństwa…

Mało, kto dokonuje szczegółowej analizy takich publikacji pozwalającej na wychwycenie luk, niejasności, a nawet nieprawdziwych informacji i dlatego ta działalność cieszy się ogromnym powodzeniem medialnym.

Zważywszy na degrengoladę naszej oświaty i nauki, nie trudno zachwycić przeciętnego widza ogromem przekazywanej wiedzy prawdziwej, wśród której wplatane są banialuki odpowiednio kierunkowo wycelowane.

Prezentowany ogrom wiedzy przytłacza do tego stopnia, że czyni autora chodzącą encyklopedią lub podręcznikiem historii, doprowadzając odbiorcę w kontekście posiadanych informacji własnych do poczucia, że ma do czynienia z guru…

Głodny wiedzy rodak z taką personą nie zwykł się mierzyć, wobec intelektualnego dystansu i dlatego święcie wierzy w te elukubracje. Nie da się zaprzeczyć, że twórcy posiadają znaczny zasób wiedzy i umiejętności przekazywania, skoro są w stanie pisać na ten temat książki.

Swoimi pogaduszkami robią sobie doskonałą reklamę skłaniającą do kupna np. pozycji książkowej pt. „Ministerstwo Spraw Przegranych”. Jakiś były członek Ministerstwa Spraw Zagranicznych przedstawia ubarwione, słabe strony naszego resortu.

Spotyka się z dużym zainteresowaniem, chociaż jego zachowanie medialne jest dalekie od perfekcji, np. mówiąc wywija mikrofonem na lewo i prawo, stąd niektóre jego wypowiedzi są słabo słyszalne.

Odbiorca słucha z wypiekami na twarzy, bo ciekawią go meandry polityki zagranicznej, na których w ząb się nie zna, ale przekazywane oceny są sprytnie uwiarygadniane prawdziwymi zdarzeniami i dlatego wierzy święcie w słuszność wywodów krytycznych.

Stany Zjednoczone są zainteresowane obroną Ukrainy i pomocną działalnością Polski, toteż zapytano, dlaczego Prezydent RP w rozmowie z Prezydentem USA nie spowodował, aby Amerykanie sfinansowali zbrojeniowo rozwój naszej armii ze 100 do 300 tysięcy żołnierzy?

Aby okazać się wiarygodnym, twórca pytania nie zarzuca braku realizacji tego przedsięwzięcia, lecz poprzestaje na bojaźni Andrzeja Dudy, który nawet nie poruszył w rozmowie tego tematu, o czym świadczy sprawozdanie z tematyki podane na konferencji prasowej zorganizowanej bezpośrednio po rozmowie przywódców państw.

Wchodzimy już w szczegóły dyplomacji oraz taktyki dyplomatycznej, skrzętnie przez autora pytania pomijanych. Gdyby na takie finansowanie USA się zdecydowały, to niewątpliwie na konferencji prasowej byłaby o tym mowa, gdyż zasadniczo przekazywane są uzgodnienia.

W razie odmowy finansowania Prezydent RP nie chwaliłby się tym faktem, gdyż świadczyłoby to o jego słabości. Prezydent USA, gdyby ujawnił przebieg rozmowy, ugodziłby w naszą głowę państwa, co w sytuacji sojuszniczej nie leży w jego interesie.

Na koniec warto przeanalizować samą sensowność propozycji, czy może żądania? Używając przenośni, mieliśmy do czynienia z rozmową między Słoniem i Mrówką, toteż wskazana propozycja byłaby bez sensu, dlatego pewnie Andrzej Duda takiego tematu nie poruszył.

Kolejny, chyba doktor z zakresu historii, szeroko obrazuje dzieje Ukraińców, sięgając jeszcze do zamierzchłych czasów starożytnego Rzymu. Przechodząc do okresów nowożytnych wyjaśnił, że armia Budionnego z wojny z Rosją z 1920 r. składała się z Ukraińców.

Od 80 do 85 tys. żołnierzy dostało się do polskiej niewoli, z której usiłowali zbiec, a na rozkaz J. Piłsudskiego mieli być rozsiekani szablami… Od razu kojarzy mi się „Ogniem i mieczem” autorstwa Henryka Sienkiewicza, bo w tych czasach ostro sieczono tą bronią. Dalej podaje, że tym sposobem wymordowano ponad 100 tys. Ukraińców – skąd wziął dodatkowe 15 tys. nie wiadomo.

Józefowi Piłsudskiemu, który zrezygnował z funkcji Naczelnika Państwa bezzasadnie przypisuje się zwycięstwo nad Rosją, którego autorem był gen. T. Rozwadowski. Co prawda historyk nie zarzuca marszałkowi tchórzostwa, ale daje mocno do zrozumienia.

Faktem jest, że J. Piłsudski w obliczu odpowiedzialności za przegrywaną wojnę z Rosją podał się do dymisji, która jednak nie została przyjęta. Poproszono go, aby walczył dalej i tak się stało, co dla gawędziarza historycznego pozostaje całkowicie nieistotne.

Wmawia nam natomiast dalej, że wszyscy przywódcy ZSRR: Chruszczow, Breżniew, Czernienko, Andropow i Gorbaczow byli Ukraińcami, w czym nie myli się tylko, co do dwóch pierwszych, ale, to nic, w tak okazałym gronie, jak to świetnie brzmi!

Inny znów znawca tematu pytany przez publiczność, co można zrobić lepszego niż czyni nasza władza, proponuje wystąpienie z UE i pielęgnowanie porozumienia państw trójmorza, co akurat obecny rząd czyni w tym ostatnim zakresie.

Wreszcie przyciśnięty do muru przez zadającego pytanie powiada, że najlepszym rozwiązaniem byłoby stworzenie 52 Stanu USA pod nazwą „Polonia”. I, tego wszystkiego dowiadujemy się za własne pieniądze, jeżeli jesteśmy żądni taniej sensacji…

Kolportujący bujdologię robią nas w balona, zachęcając nie tylko do kupna swoich książek, ale także do datków na rzecz ich działalności  (o czym przypomina co chwilę reklama), charakteryzującej się korzystnym biznesowo określeniem wolnych mediów…

Karabeusz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *