DYLETANCI…

Trzeci miesiąc sprawowanej władzy przez polski rząd ujawnia niepokojące oceny jego jakości, które nie napawają optymizmem, co do skutecznego rządzenia krajem. Trudno o to obwiniać wyborców, gdyż ich celem była trzecia droga…

Niestety czasem tak się zdarza, jak stanowi przysłowie, że dobrymi chęciami piekło jest wybrukowane… Te moce piekielne jakoś nad nami zawisły, skoro rządzący realizują przedsięwzięcia z oczywistym naruszeniem podstawowych zasad konstytucyjnych.

Co więcej, są nie tylko tolerowani, ale i zachęcani przez niektórych profesorów nauk prawnych do dalszego pomijania przepisów ustawy zasadniczej, co niestety jest już czystą aberracją w wykonaniu tych prawników.

Najwyraźniej ci, którzy dorwali się do władzy nie umieją jej sprawować, przy pomocy istniejącego porządku prawnego, co prowadzi do logicznego wniosku, że do tej roli zupełnie się nie nadają.

Na szczęście mechanizm państwa funkcjonuje tak, jak nim kieruje średnia kadra kierownicza, co jest elementem pocieszającym, gdyż główne elementy instytucjonalno-administracyjne nie są gruntownie kadrowo zmienione.

Może to być dla nas pocieszeniem, że obecnie rządzący nie zdołają Polski zrujnować. Aby tak się stało ministrowie powinni ograniczyć się do brania pieniędzy za pełnione funkcje, gdyż tym sposobem nie poczynią większych szkód, aniżeli w wyniku wadliwych decyzji.

Już sam fakt widocznej gołym okiem niepraworządności działa na niekorzyść naszej gospodarki, gdyż stanowi tamę dla obcego kapitału, który chciałby w naszym kraju gospodarować, osiągając korzyści dla siebie i dla nas.

Widząc polską degrengoladę prawniczą żaden biznesmen przy zdrowych zmysłach swojego kapitału nam nie powierzy, bo w prawdziwym biznesie ryzyko nieakceptowalne wyklucza taką możliwość.

Kłopot jest z już istniejącym u nas kapitałem zagranicznym, który może przebierać nogami, aby się z tego naszego grajdołka prawniczego wykaraskać. Cała nadzieja w tym, że zawarte umowy przez poprzedni rząd być może uniemożliwią takie działanie?

W dwóch najpoważniejszych inwestycjach, czyli CPK i ORLEN mamy tego obcego kapitału sporo. Sądząc po wypowiedziach rządzących oni najchętniej oba te filary gospodarcze pogrążyliby w otchłani, tak, jak zapowiadali w kampanii wyborczej.

Na szczęście działalność gospodarcza ORLENU, jako poważnej międzynarodowej firmy rzutuje na paliwową sytuację w Europie i stąd np. nawet Niemcy mogą być niezainteresowani rozmontowywaniem tego kombinatu gospodarczego.

W takich warunkach, nasz rząd nie będzie miał nic do rzeczowego decydowania, wobec czego ograniczy się do medialnych działań propagandowych, pokazujących pozoranckie rozprawienie się z tym kolosem i sukces w postaci usunięcia prezesa!

Inaczej z CPK, ale i tu nie musi być tragicznie. Działania rządu mogą spowolnić budowę w rozsądnych granicach, gdyż obcy kapitał tam zainwestowany nie będzie czekał bezczynnie na utratę swoich prognozowanych zysków z tej inwestycji!

Gorzej z rolnictwem, któremu grozi totalna zapaść, ale sadzę, że rolnicy nie pozwolą sobie w kaszę dmuchać i śladem zachodnich kamratów poczną powszechnie strajkować, blokować drogi, co zmusi władze do zmiany polityki.

Najciemniej w resortach pozagospodarczych. Przede wszystkim dlatego, że one mają zasadniczo znaczenie krajowe. Nikt się przecież za granicą nie będzie przejmował rujnacją polskiej kultury, albo degrengoladą medialną.

W tej ostatniej sprawie USA miałaby coś do powiedzenia, ale oni są już zajęci prawyborami prezydenckimi. Także upadek naszej oświaty nikogo obcego nie przejmie, bo tym sposobem głupsi Polacy nie będą stanowić konkurencji zatrudnieniowej na rynku unijnym.

Kłopot może być z MSZ, gdyż premier okazał się absolutnym dyletantem politycznym w obsadzeniu tej funkcji. Posadził tam osobę dokumentnie skompromitowaną w relacji z naszym strategicznym militarnie partnerem, czyli Stanami Zjednoczonymi.

Wypowiedzi tego osobnika atakującego na forum publicznym USA, po uszkodzeniu rurociągu bałtyckiego, jednoznacznie eliminowały go z tej funkcji, gdyż Stany Zjednoczone nie pozwalają sobie pluć w twarz udając, że deszcz pada.

Z tego powodu nasz MSZ dostał ostatnio prztyczka w nos od sekretarza stanu USA, który nie znalazł dla niego czasu, dając do zrozumienia w języku dyplomatycznym, że z potwarcą rozmawiał nie będzie.

Premier znalazł się w patowej sytuacji, bo przyjdzie mu się tłumaczyć, po której jest stronie w konflikcie rosyjsko-ukraińskim? A może on odgrywa zawoalowaną rolę sprzymierzeńca Kremla, odmiennie niż to było poprzednio, kiedy jadł Rosjanom z ręki?

Podsumowując tę wstępną ocenę obecnej władzy, nie ma nawet, co wspominać o naszym okrągłym cyrku…, w którym wyczyniane są takie akrobacje, że chyba nikt tego realnie dotychczas nie przewidywał…

Za błędy niestety trzeba płacić i konsekwencje poniesie całe społeczeństwo, czy głosowało za, czy przeciw obecnej władzy. Namacalne negatywne skutki zobaczymy dopiero w drugiej połowie roku, ponieważ władza boi się wyników wyborów samorządowych i unijnych…

Dla nas wszystkich, plus minus najlepiej byłoby, aby ci, co gremialnie obsiedli ministerialne stołki  – o ironio w znacznie większej liczbie niż za czasów PiS, choć głosili ograniczenia w tym zakresie – nic nie robili poza braniem pieniędzy.

Tym sposobem, oprócz straconego dla gospodarki czasu, nie poczyniliby większych strat, pozostawiając jak poprzednio ciepłą wodę w kranie… Słowem dyplomatołki, kurczowo trzymajcie tylko stołki…!

Karabeusz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *