GRA W TRZY KARTY…

Media, jako organizacja przekazująca informacje w dowolnej formie i o dowolnej treści są podmiotem, za pomocą którego dochodzi do różnego rodzaju zjawisk społecznych, w tym również niekorzystnych.

Nie zdajemy sobie z tego do końca sprawy, ponieważ z założenia pozyskiwane informacje uważamy za prawdziwe. Nie stosujemy analiz medialnych o charakterze porównawczym, dlatego to negatywne zjawisko nie występuje w naszej świadomości.

Tymczasem patrząc na powszechnie stosowane reklamy, łatwo można na ich przykładzie dostrzec element wprowadzania w błąd. Reklama dźwignią handlu – w tym powiedzeniu mieści się cały pozytywny sens jej stosowania.

Ale ta sama reklama jest niekiedy zwykłym oszustwem namawiającym nas do czegoś, czego patrząc zdroworozsądkowo nie powinniśmy czynić. Sam mechanizm reklamy nie zadziała niekorzystnie, czyli zgodnie z celem twórcy, jeżeli nie trafi na właściwy grunt w postaci psychiki przeciętnego człowieka.

Wyraźnie to widać w Polsce, jako kraju zmierzającego do osiągnięcia zachodniego dobrobytu. Członkostwo w Unii Europejskiej, w tym możliwość swobodnego przemieszczania się i patrzenia na zachodnie warunki życia powoduje specyficzny proces myślowy.

Polega on na tym, że z zachodnich warunków bytowania wyławiamy same pozytywy i usiłujemy przenieść je na grunt polski, sądząc, że nam się to należy. Zapominamy jednak o tym, że dany kraj zachodni do dobrobytu dochodził dziesiątki lat, a my chcielibyśmy przejść drogę na skróty…

W tym miejscu włącza się proces reklamowy, który kusi pożyczkami, za pomocą których możemy osiągnąć pożądane dobra. Tylko weź kredyt, a spełnią się wszelkie twoje marzenia.

Oczywiście pożyczki, kredyty to instytucje służące rozwojowi, ale pod warunkiem, że są rozsądnie stosowane.

Niestety proces pazerności przeciętnego człowieka w zestawieniu z reklamą powoduje, że przestajemy rozsądnie myśleć i za wszelką cenę pogrążamy się w kredytach, sądząc, że jakoś to będzie…

Tymczasem rzeczywistość budzi nas ze snu w momencie, gdyż pożyczkę wraz z jej kosztami trzeba zwrócić. Wówczas bezradni pomstujemy na rządzących, którzy nie zapewnili nam godnych warunków życia, podobnych jak na zachodzie.

Narzekamy na brak pomocy państwa w naiwnie pobranej rzekomo korzystnej transakcji bankowej np. we frankach, których na oczy nie widzieliśmy, współuczestnicząc w oczywisty sposób w swoistego rodzaju przekręcie.

Obwiniamy wszystkich dookoła tylko nie siebie, mimo, że w wyniku taniego cwaniactwa sami doprowadziliśmy do kłopotów, w których de facto każdy pozostaje sam, w myśl zasady, jak nie uważałeś, co robiłeś, to teraz rób jak uważasz…

W tym miejscu przytoczę trafny przykład z kultowego już filmu pt. „Jak rozpętałem II wojnę światową”, w którym Franek Dolas łatwo wygrywał w trzy karty, ponieważ udawało mu się cwaniacko wpędzić w hazard naiwnych ludzi.

Wyglądało to analogicznie, jak dzisiejsza reklama. Najpierw pokazywał graczom, jak łatwo mogą wygrać i jakieś tam drobne fanty im przekazywał, a kiedy weszli już w nałóg hazardu, oskubywał ich do ostatniego grosza.

Identycznie jest z reklamą, na którą oglądający, czy słuchający jej daje się nabrać, niepomny aksjomatycznego przysłowia, że w biznesie nikt nikomu, nic za darmo nie daje. Jednakże wiara w dobrą passę trwa, aż do momentu spłaty zobowiązań.

Po takim indywidualnym doświadczeniu, jeżeli wyjdziemy z niego, jako tako cali, już wiemy, że nie wolno brać pożyczki bez odpowiedniego pokrycia, gdyż życie na taki nieprzemyślany pomysł jest zwykłym hazardem, na którym zawsze stracimy, a cwaniak zyska.

Cóż z tego, jeśli w skali mikro gospodarstwa domowego zweryfikujemy błędne posunięcia, kiedy analogiczne zjawisko występuje w skali makro, czyli całego państwa, na co mamy pewien wpływ, ale go nie wykorzystujemy?

Tutaj mamy również do czynienia z reklamą, nazywaną polityczną. Przy pomocy N razy powtórzonych twierdzeń, pokazujących korzystną przyszłość sądzimy, że jej roztaczane plany spełnią się, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki.

Tymczasem budżet państwa ma swoją pojemność, toteż z pustego i Salomon nie naleje, ale miło jest pomarzyć. Przyjemnie oczekiwać, że władza wprowadzająca sprawiedliwy podział dóbr, jak w baśni, czy bajce jest w stanie wszystkich zadowolić.

Mimo oczywistej ułudy w takim rozumowaniu wierzymy, że jakoś to będzie i sądzimy, że ominą nas kłopoty wynikające z zaciągniętych w tym wypadku w skali makro, czyli całego kraju, kredytów.

Gospodarka krajowa, jako moloch przytłacza nas rozmiarem wielkich liczb, co tym samym nie sprzyja racjonalnym analizom. Znacznie łatwiej stworzyć sobie własny bajkowy obraz i żyć w nim w nadziei, że kryzys gospodarczy nas ominie.

Popadamy w kłopoty z długiem, tym razem w skali makro. Mimo identycznego funkcjonowania praw ekonomii w skali mikro i w skali makro, nadstawiamy ucha politykom, którzy „reklamowo” roztaczają przed nami świetlane wizje pomyślności.

Przyjemność wysłuchiwanych często banałów skłania ku nim w bajecznej nadziei realizacji tego, czego przeciętny obywatel chciałby, nawet, jeśli projekt nie jest oparty na jakichkolwiek rzeczowych argumentach, to i tak miło się go słucha.

Ta bajeczna ułuda realizowana przy pomocy reklamy w polityce nazywanej propagandą, jest w stanie sprowadzić nawet większość wyborczą na kompletne manowce i pozbawić korzyści z dotychczas dobrze sprawowanej władzy.

Już dziś niektórzy beneficjenci sprawiedliwego podziału dochodu narodowego nie doceniają władzy, która to zapewniła, sądząc, że im się to po prostu należy.

Taki ułudny sposób myślenia wykorzystują właśnie ci, którzy już przygotowują się do następnych wyborów parlamentarnych, chcąc nas uwieść słodkimi słówkami gry w trzy karty…

Karabeusz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *