ŚMIECHU WARTE….

Koniec roku sprzyja podsumowaniom całorocznym, toteż odnoszę się do codziennie wypowiadanych przez polityków i komentatorów pobożnych życzeń na temat naprawy polskiego prawa.

Ten ogrom nonsensów medialnych o praworządności, głoszonych na okrągło we wszystkich mediach świadczy niekiedy o perfidii tych, którzy wpuścili nas w ustrój, którego stan realizacyjny demokracji nie przypomina.

Kierując się potrzebą konstruktywnej krytyki odniosę się do podstawowego i niezbędnego składnika demokracji, o którym w niniejszym blogu napisałem sporo opracowań, w tym przede wszystkim w cyklu „Wolne sądy” oraz w „Epopei prawniczej”.

Niezawisłość sędziowska, to zwrot wywodzący się z art. 178 ust. 1 i 195 ust. 1 Konstytucji RP. Pierwszy z tych przepisów dotyczy wszystkich sędziów, z wyjątkiem sędziów Trybunału Konstytucyjnego, a drugi tych ostatnich.

Ustawodawca stwierdza, że sędziowie są niezawiśli i podlegają tylko Konstytucji, co dotyczy sędziów TK oraz Konstytucji i ustawom w przypadku pozostałych sędziów. Zaistnienie tej przesłanki ma miejsce wówczas, gdy sędziowie, jako obowiązek powszechny traktują uzewnętrznienie woli ustawowej w swoich orzeczeniach.

Jeżeli tak nie jest, pojęcie niezawisłości sędziowskiej nie występuje i w następstwie tego nie mamy do czynienia z ustrojem demokratycznym, lecz jakąś jego kaleką namiastką. Rozumując a contrario, jeżeli sędzia, z wyjątkiem sędziego TK, nie wykonuje woli suwerena zapisanej w Konstytucji i ustawach, nie zachodzi jego konstytucyjna niezawisłość.

Wynika to stąd, że w ustroju demokratycznym władzę sprawuje suweren za pośrednictwem swoich przedstawicieli usytuowanych w trójpodziale władz, czyli ustawodawczej, wykonawczej i sądowniczej.

Demokracja mimo swojej liberalności, łączy się nierozerwalnie, jak każdy ustrój polityczny z przymusem państwowym, przy pomocy którego większość sprawująca władzę zapewnia przestrzeganie ustanowionego prawa.

Gwarancję przymusu w ustroju demokratycznym mają zapewnić sądy wykonujące prawo zapisane w Konstytucji i ustawach, których postanowieniami sędziowie są związani, czyli mają bezwzględny obowiązek ich przestrzegania.

Brak elementu zabezpieczającego jednakowe stosowanie prawa sprawia, że sędziowie nie spełniając konstytucyjnego pojęcia niezawisłości, nie mogą powszechnie realizować postanowień ustaw uchwalonych przez większość rządzącą.

Wadliwy system funkcjonowania sądownictwa jest elementem świadczącym o braku kompletności składowych części ustroju demokratycznego, co nie pozwala na poprawne ułożenie stosunków społecznych.

W rozstrzygnięciach sądowych nie mamy do czynienia powszechnie z jednakowo stosowanymi przepisami obowiązującego prawa, toteż ujawnia się tutaj ustrojowa ułomność widoczna w dowolnym programie poświęconym tym zagadnieniom.

Namacalnie widać to na kanwie spraw oczywistych, co do których zdecydowana większość społeczeństwa ma utrwalone jednokierunkowe poglądy. Przykładowo – sędzia nie może być złodziejem, a ten, który bezprawnie zawłaszczył cudze mienie powinien być niezwłocznie usunięty z tego zawodu.

W warunkach publicznie wypowiedzianych takich słów, pewien sędzia pociągnął do odpowiedzialności głosiciela niespersonalizowanego twierdzenia, czym umyślnie naruszył obowiązujący porządek prawny, ponieważ tak właśnie uważa ogromna większość społeczeństwa.

Prawdopodobnie mamy wśród sędziów zdecydowaną większość zachowującą się zgodnie z przepisami Konstytucji, co polega na publicznej neutralności w sprawach politycznych, do czego zobowiązuje każdego sędziego ustawa zasadnicza.

Garstka spośród nich bezkarnie narusza art. 178 ust. 3 Konstytucji wyrażając w mediach swoje poglądy polityczne. Takie stosowanie prawa nieprowadzące do jednolitości zachowań wynika z braku mechanizmu nakazującego jednakowe pojmowanie ustawy zasadniczej, co skutkuje zdekompletowanym mechanizmem ustroju demokratycznego.

W istocie, tej formy ustrojowej nie sposób nazywać definicyjną demokracją, dlatego wciąż poszukiwany jest środek naprawczy, choć o nim doskonale wiedzą dobrze wyedukowani na uniwersytetach prawnicy.

Cała publiczna debata o praworządności w Polsce trwająca w XXI wieku i podnoszone reformatorskie bzdurne teorie są śmiechu warte, gdyż do niczego sensownego nie prowadza, mimo, że wśród dyskutantów występują nierzadko osoby z cenzusem profesora, sprawiające wrażenie jakby się bały głosić prawdę, stąd poprzestają na perfumowaniu nieczystości…

Karabeusz.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *