SEDNO…

Motto: o „Epopei prawniczej”…

Oglądam, czytam, przysłuchuję się dyskusjom naszych polityków w radiu, w telewizjach, w innych mediach i dochodzę do wniosku, że przedstawiający propozycje naprawcze są albo słabo wyedukowani, albo trwa totalny teatr polityczny?

Wynika to stąd, że w omawianych zagadnieniach, stawianych pytaniach i udzielanych odpowiedziach tak politycy jak i komentatorzy polityczni pomijają najważniejsze zagadnienie mogące doprowadzić do trwałej naprawy stosunków społecznych.

Obrazowo mówiąc wygląda to tak, jakby mechanik samochodowy bardzo wnikliwie i precyzyjnie działał pod maską silnika, naprawiał i usprawniał jego działanie, a nie widział, że samochód nie pojedzie, bo brakuje czwartego koła!

Co prawda, istnieją niezwykli specjaliści umiejący poruszać się samochodem nawet na dwóch kołach, co nieraz widzimy na filmach, ale są to zjawiska przyprawiające widzów o dreszcz grozy, którego to odczucia nie widać w analogicznej rzeczywistości…

Skala zaćmienia jest zadziwiająca, bo nie tylko prawnicy-politycy posadowieni są w centrum sedna, jednak oportunistycznie nie chcą widzieć istoty rzeczy. Wynika to ze sprzężenia zwrotnego, bo gdyby doszli do celu – cały mechanizm państwa przybrałby inny charakter…

Być może politycy obawiają się, że przywróciliby bicz na samych siebie? Zdający sobie z tego sprawę ocierają się czasami o istotę zagadnienia, ale dość szybko zbaczają z kursu powodowani rozmysłem samozachowawczym.

Jeśli masy, którymi rządzą nie przymuszają do tego rozwiązania, to byliby frajerami, gdyby przeprowadzili operację samoograniczającą… Każdy funkcjonujący w dowolnej instytucji wie, że pójście pod prąd interesowi większości nie opłaca się i dlatego milczy.

Co bardziej rozgarnięci, będący w zdecydowanej mniejszości, czasami coś tam powiedzą zbliżonego do sedna sprawy, ale jak ognia boją się wchodzić w szczegóły, bo one niczym bumerang natychmiast przyniosłyby otrzeźwienie…

Patrząc z punktu widzenia teorii politycznego działania po najmniejszej linii oporu, jest to sposób genialny. Pozwala panować nad rzeczywistością, bez jej radykalnej korzystnej trwałej zmiany.

Wygląda na to, że mamy bardzo mądrych dla siebie polityków i komentatorów politycznych, którzy pełnymi garściami korzystają z nadanych im przez wyborców możliwości pozyskiwania dóbr i śmieją się ukradkiem z całego naiwnego społeczeństwa.

Precyzyjnie wypracowali model bezpiecznego na okrągło dyskutowania, pokazywania pomysłów nowatorskich i innych genialnych rozwiązań eksperymentowanych na narodzie, który mocno przeciwko temu nie protestuje.

Po kiego licha mieliby w tych warunkach zmieniać samograj, skoro jest powtarzany N razy przez kolejną ekipę rządzącą i plus minus, czyli mniej więcej tak rządzący jak i rządzeni są już do tego przyzwyczajeni?

Wykazaliby skrajną głupotę, gdyby chcieli dobrze dla nich ukształtowany system cokolwiek zmienić, naprawiając tym samym stosunki społeczno-polityczno-gospodarcze na trwałe, wbrew własnemu interesowi.

Oni nie muszą robić nic skutecznie korzystnego, ponieważ my, suweren do tego ich nie zmuszamy. Nie ma co liczyć na jakąś przypadkową zmianę zachowań, bo kto żyje jak pączek w maśle rewolucjonistą na pewno nie będzie.

Gdyby nawet pojawił się uparty nawiedzeniec, to sami swoi wyeliminowaliby go ze swego grona i tyle… A nam cóż pozostało? Dalsze oglądanie teatru politycznego, wzdychanie do trwałej sanacji rzeczywistości, którą niejeden z nas dobrze rozumie.

Pojedynczo nie mamy siły sprawczej, stąd dopóki większościowo nie otrząśniemy się z marazmu, szans na naprawę nie ma i nie będzie. A co do sedna sprawy – w celu pobudzenia Czytelnika do myślenia pomijam je całkowicie, gdyż obszernie już o tym pisałem w blogu.

Liczę na to, że w trwającej horoskopowej erze Wodnika w końcu większości społeczeństwa zaskoczą klapki mądrości i zrozumieją, dlaczego są oszukiwani i jak temu przeciwdziałać, w następstwie, czego zaczną stawiać władzy racjonalne żądania naprawcze…

Tadeusz Michał Nycz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *